Blogger Gadgets

Anioły Ciemności - Tajemnica

Z trudem zdołałam podnieść ociężałe powieki. Dookoła panowała ciemność, samotne promyki przedostające się przez szczeliny w ścianach wykonanych z drewna stanowiły jedyne źródło światła. Prześledziłam wzrokiem kształty pomieszczenia w jakim się znajdowałam. Ciemne cienie zobrazowały nędzne wyposażenie, na które składały się jedynie stół, dwa krzesła i porzucona w rogu miotła, która jak mniemam nie była używana od wieków, gdyż w strumieniach padającego blasku słońca były widoczne drobinki kurzu. Postanowiłam poszukać Stephana, który obiecywał, że będzie ze mną do momentu przebudzenia, ale nie potrafię być zaskoczona jego nieobecnością znając go już na tyle, aby wiedzieć, że z dotrzymywaniem deklaracji u niego kiepsko. Mimo to parsknęłam oburzona widząc miejsce w jakim mnie pozostawił. Miałam nadzieję, że jego zapewnienia dotyczące tej mojej cudownej przemiany będą prawdziwe, bo w przeciwnym razie typ gorzko tego pożałuje.
Nie cierpiąc zwłoki wstałam z drewnianego łóżka, od którego bolały mnie już plecy. Odkładając koc, którym byłam przykryta zakrztusiłam się kaszlem, gdyż nawet na tym kurz postanowił znaleźć sobie miejsce spoczynku, a ja brutalnie je zakłóciłam dotykając przykrycie. Gdy tylko doszłam już do siebie odwróciłam się i po omacku ruszyłam na wprost. Trudno było mi cokolwiek dostrzec. Nagle potknęłam się o coś i upadłam na podłogę lądując w czymś lepkim. Podnosząc się, uderzył we mnie okropny metaliczny zapach, po którym zebrało mi się na wymioty, jednak ostatecznie powstrzymałam odruch. Do głowy zaczęło mi napływać wiele nieprzyjemnych myśli związanych z pochodzeniem substancji. Starałam się uspokoić i odrzucić najgorsze scenariusze, gdyż postanowiłam pozostać nieugiętą optymistką, jednak nie do końca mi to wychodziło. Znałam ten zapach i nie było mowy o pomyłce, jednak kto wie czy bezpośrednio po przemianie moje zmysły nie płatały mi figli? Mimo to miałam żal do wspólnika, że pozostawił tu taki bałagan i nie zadbał o lepsze lokum dla mnie.
-Stephan! -wrzasnęłam gniewnie.
W tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi tuż za mną. Odwróciłam się gwałtownie i instynktownie przyjęłam pozycję drapieżnika przygotowanego do natychmiastowego ataku na napastnika. Zdumiona zauważyłam nawet, że gdy tylko zobaczyłam zarys mocno zbudowanej postaci mężczyzny w lekko uchylonych drzwiach, z mych ust wydał się ostrzegawczy pomruk, na co intruz zareagował charakterystycznym dla mnie śmiechem, który od razu rozpoznałam.
-Kretyn. -posłałam obelgę w stronę przybysza.
-Przecież mnie wzywałaś. -stwierdził z szyderczym uśmiechem na twarzy, który w końcu byłam w stanie dostrzec, gdyż otworzył drzwi na rozszerz i wpuścił światło do środka.
Jednak jego kpina nie była jedyna rzeczą, którą zauważyłam.
Moje obawy dotyczące mazi okalającej podłoże, okazały się być słuszne. Patrzyłam na swoje ręce i za dużą tunikę, w którą byłam ubrana i zastanawiałam się do kogo należy krew brudzące me ciało i ubranie.
-Co to kurwa jest?! -rzuciłam z obrzydzeniem i wzrok wbiłam w stojącego w drzwiach ciemnookiego anioła.
Jego mięśnie na całym ciele napięły się, a wyraz twarzy z szyderczego zmienił się w poważny.
-Były małe komplikacje. -oznajmił bez wyrazu.
Zmrużyłam oczy i nieprzyjemne spojrzenie wbiłam prosto w niego, jednak on tępo wpatrywał się w plamę posoki znajdującą się tuż za mną.
-Czyja to krew? -wycedziłam przez zęby.
-Wroga. -odparł głucho.
Zaśmiałam się krótko, jednak bez krzty wesołości.
-Nie uważasz, że należą mi się wyjaśnienia? -dopytywałam się.
Spojrzał na mnie spode łba, co nieco mnie zmroziło, nigdy jeszcze nie patrzył na mnie w ten sposób.
-To ja ustalam co powinnaś wiedzieć, a czego nie. -rzekł twardo.- A póki co to powinnaś wiedzieć jedynie tyle, że przemiana doszła do skutku i przebiegła bez żadnych komplikacji, a to co się działo pomiędzy kompletnie nie ma znaczenia...
-Dopóki mnie w to nie w plątasz. -przerwałam mu.
Zapadła chwila nieprzyjemnej ciszy, po której jego stare ja znów powróciło.
-Wydaje mi się, że chcesz się przebrać i odświeżyć, czyż nie mam racji? -bez problemu zmienił temat.
Przekrzywiłam głowę i wpatrywałam się w niego jak szczeniak nierozumiejący co się do niego mówi. Jego reakcja na to co zobaczył była oczywista, parsknął śmiechem i ruszył w moją stronę. Zatrzymał się tuż przede mną i spojrzał mi prosto w oczy, a jego ślepia rozbłysnęły, po czym nieco uniósł kąciki ust. Koniuszkiem języka zwilżył spierzchnięte wargi i nachylił się ku mojej twarzy, a w moje nozdrza po raz kolejny wdał się nieprzyjemny fetor krwi. Machinalnie odskoczyłam od źródła i zrobiłam zniesmaczoną minę. Natomiast uśmiech Stephana zdawał się tylko powiększyć i wykrzywić w bardziej ironiczny sposób.
-Dobry masz węch. -pochwalił oblizując usta.
Zmrużyłam oczy i zaczęłam analizować go od dołu do góry. Coś mi tu nie pasowało, zaszła w nim jakaś zmiana, ale nie potrafiłam konkretnie określić jaka. Czyżby zrobił się bardziej tajemniczy? Westchnął.
-Nic się nie zmieniło. -zaprzeczył zawiedziony, aczkolwiek niekoniecznie przekonując mnie o tym.- Drzwi łazienki masz obok łóżka, na którym leżałaś. -gestem ręki wskazał mi miejsce, do którego powinnam się udać.
Wzrokiem powędrowałam, więc w wyznaczony punkt. Po chwili rzeczywiście zdołałam wyodrębnić zarys wejścia do toalety. Zdziwiłam się, że wcześniej tego nie dostrzegłam. Obojętnie wzruszyłam ramionami i ruszyłam pod prysznic.
Wchodząc jednak do pomieszczenia musiałam doznać kolejnego wstrząsu, a mianowicie nie tyle, że spod prysznica leciała lodowata woda, ale miała miedziany kolor i dookoła rozwijała się pleśń. Dziwiło mnie, że w tak małej chacie mieściła się łazienka Z trudem hamowałam odruch wymiotny, jednak gdy dostrzegłam ogromnego pająka tuż pod moimi stopami, nie zważając na nic wybiegłam spod natrysku. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamarłam odwracając się. Drzwi wyjściowe były otwarte na rozszerz, a na ich progu stał Stephan z jakimś mężczyzną. Obaj zamilkli i wbili we mnie swe chciwe spojrzenia, studiując me nagie ciało i przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Wrzasnęła, co ich spłoszyło. Stephan natychmiast podał mi ręcznik, którym się okryłam.
Udawałam zniesmaczoną ich zachowanie, jednak tak naprawdę to było mi wszystko jedno czy zobaczyli mnie nagą, czy też nie. Jeżeli o Stephcia chodzi to nie pierwszy raz, gdy widzi mnie taką, a jego kolega, no cóż możliwe że nie ostatni.
-Mogłaś mnie uprzedzić, że masz zamiar wychodzić. -rzekł spokojnie.
Zrobiłam groźną minę, a on uniósł obie ręce.
-No dobra, dobra... -zaczął udając skruszonego.- Tylko nie gryź. -poprosił obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.
Parsknęłam i odepchnęłam go od siebie.
-Daruj sobie. -warknęłam na niego.
Poprawiłam ręcznik, bo jego głupie zachowanie nieco mi go poluzowało i odruchowo zerknęłam w stronę miejsca, w którym jeszcze przed moją kąpielą, ziemię zdobiła plama krwi. Niestety nie dane było mi się jej dokładniej przyjrzeć, zniknęła. Pytające spojrzenie wbiłam w ciemnookiego anioła, jednak ten zignorował to i gestem ręki zaprosił swojego wcześniejszego rozmówcę do środka. Bez oporu ruszył w naszym kierunku. Śledziłam wzrokiem każdy jego ruch, gdy nagle uświadomiłam sobie, że jego wizyta zmusiła Stephana do szybkiego zatarcia śladów walki, która miała tutaj miejsce podczas mojej przemiany. Zaczęłam się zastanawiać kim był, bo raczej nie często dostrzegałam takie próby przypodobania się komukolwiek przez Stephana, jak ta. Po krótkich oględzinach stwierdziłam, że przybysz jest niepokojąco podobny do mego wspólnika. Różnili się jedynie kolorem oczu- Stephan wściekle czarne, a ten drugi koloru mchu. Nieznajomy stanął na wprost mnie i uśmiechnął się zawadiacko.
-To jest... -zaczął ciemnooki.
-Dan. -uprzedził go mężczyzna, wysuwając rękę w moją stronę.
-Crystal. -przedstawiłam się podając rękę, którą on pocałował delikatnie.
Zdziwiło mnie to. Mało kto teraz dba o etykietę i dobre maniery, jednak u niego wydawało się to być czymś naturalnym. Zaczęłam rozmyślać na ten temat, gdy nagle uświadomiłam sobie, że podobieństwo między nimi nie było przypadkowe. Przecież to był brat Stephana!
-To jest mój bliźniak. -poinformował bliżej mi znany mężczyzna, jednak ciut za późno.
Skinęłam głową.
-W takim razie... -zaczął Dan.- Mogę rozumieć, że wszystko idzie zgodnie z planem i przemiana dobiegła końca? -pytanie skierował do brata.
-Owszem. -uśmiechnął się tajemniczo.
-A jak z jej kondycją? -dopytywał się.- Kiedy możemy zacząć?
-Już jutro. -poinformował ciemnooki.
-Zabawa nie może czekać. -zakpił starszy z braci.- Nie możesz pozwolić, żeby cokolwiek się przesunęło w czasie, prawda? -zapytał.
-Za dobrze mnie znasz. -zaśmiał się Stephan szyderczo.
-W takim razie wracam tu jutro, bo póki co nic tu po mnie. -westchnął i spojrzał na mnie.- Chociaż... -podszedł i pochwycił kosmyk mych włosów równocześnie wdychając ich zapach.- Łapy przy sobie. -rzucił ostrzegawczo w stronę brata.
Na co ten wykrzywił twarz w ironicznym uśmiechu.
-Jak bym śmiał? -zapytał kpiąco.
Dan zrobił zniesmaczoną minę i ucałował mnie w dłoń.
-Już niedługo ten bękart pożałuje. -zapewnił mnie, po czym bez pożegnania z bratem opuścił chatę.
Odprowadziłam go wzrokiem, po czym ponownie spojrzałam na Stephana.
-Bękart? -zadałam pytanie nie kryjąc zdumienia ich relacjami.
Parsknął śmiechem.
-No cóż, nikt nie mówił że pochodzenie z nieprawego łoża to coś złego. -uśmiechnął się przebiegle.
-Jesteś okropny, wspominałam? -zamrugałam słodko oczkami.
Podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
-Może ze dwa razy. -mruknął zmysłowo.
Zaczął mnie całować po szyi, ale chwyciłam go za podbródek i uniosłam na wysokość mej twarzy.
-Czyja to była krew? -zapytała zaciskając palce na jego brodzie.
Jego oczy zrobiły się szkliste. Jedną rękę zdjął z mojego biodra i zatopił ją w kieszeni dżinsowych spodni. Wstrzymałam oddech, bo nie wiedziałam co ma zamiar zrobił. Nagle zauważyłam przebłysk ostrza w strumieniu światła, które następnie znalazło się tuż pod moją szyją. Zamarłam. W jego spojrzeniu pojawiło się szaleństwo i nie byłam pewna, czy nie powinnam się obawiać o swoje życie.
-Co... -zaczęłam ostrożnie zważając na słowa.-Co Ty robisz? -zapytałam z trudem przełykając ślinę.
Zbliżył ostrze jeszcze bardziej, aż poczułam jak tnie mi skórę i strużka krwi spływa mi na dekolt. Zaczęłam panikować. Miałam nierówny oddech i zaczynałam się trząść. Wiedziałam, że on nie ma skrupułów i wnioskując z wcześniejszego odkrycia, nie zawahałby się mnie zabić. Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Dopóki Ci o czymś nie mówię, to znaczy że masz się tym nie interesować. -zaczął nieprzyjemnym tonem głosu. - Dlatego sądzę, iż nie powinnaś zadawać zbędnych pytań, bo tylko tracisz mój cenny czas i przestaje mnie to bawić. -kontynuował bezlitośnie.- Mam nadzieję, że od teraz będziemy się rozumieć bez słów. -rzekł.- Tak więc, jeszcze jakieś pytania? -zapytał oschle.
Z przerażeniem w oczach delikatnie zaprzeczyłam ruchem głowy, uważając aby ostrze nie poraniło mnie bardziej.
Delikatnie odsunął ostrze po czym oblizał krew z krawędzi narzędzia. Z jego ust wydobył się pomruk zadowolenia. Schował broń i kciukiem starł posokę z mej szyi i wytarł ją w ręcznik, a następnie zdjął go ze mnie i pochwycił mą twarz w swe ręce. Spojrzał mi w oczy, przy czym jednym z kciuków gładził mój policzek i delikatnie mnie pocałował. Puścił mnie i pozbył się swojego podkoszulka.
-Na łóżku masz coś co możesz na razie na siebie ubrać. -poinformował mnie i ruszył w stronę łazienki.
Zamknął za sobą drzwi, a ja chwyciłam się za gardło i z trudem wypuściłam wstrzymywane do tej pory powietrze. Uspokoiłam oddech i zmuszając swoje kończyny do posłuszeństwa ruszyłam w stronę pozostawionej odzieży.



_____________________________________________________

Czy mam coś na swoją obronę? 
Ano tak się składa, że mam.
Chciałam wam zrobić niespodziankę i powrócić ze zdjęciem gotowej książki, 
jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem i moje starania poszły na marne, jedna nie zamierzam porzucić swych marzeń i będę próbować do skutku, aż pewnego dnia z dumną będę mogła wam zaprezentować okładkę :)

Już kończę rozdział, więc ararara :3
Read More …

A więc.
Od czego mam zacząć?
Może od przeprosin.

--> PRZEPRASZAM <--

Generalnie sprawa wygląda tak...
Potrzebowałam wytchnienia, nie radziłam sobie z pewnymi sprawami, było mi ciężko, musiałam sobie wszystko poukładać...
Aczkolwiek sądzę, że jestem gotowa aby wrócić do tego co mnie uszczęśliwia!
Czyli dawania radości moim czytelnikom!
Którzy jak myślę, nie opuścili mnie jeszcze :*
Bardzo się stęskniłam i musicie zrozumieć, że nie wynikało to z mojej winy, że blog został porzucony na tak długo, co mnie ogromnie niepokoi :C


Muszę nadrobić straty, niemniej jednak postanowiła odświeżyć rozdziały i 
rzeczywiście wprowadzić kilka zmian w dalszym rozwoju akcji, także
musicie mi dać jeszcze 2/3 dni na ogarnięcie sytuacji z rozdziałami i znowu ruszamy!

Pozdrawiam uzależniam od szczęścia, wasza ucząca się na błędach, zawsze oddana, "pisarka" :):*
Read More …

Więc sytuacja wygląda tak : Nie mam zamiaru usuwać bloga: co to, to nie ja.
Nie będę rezygnować ze swoich marzeń.
Ale muszę poukładać bajzel jaki powstał w moim życiu. 
Przepraszam, że każe na siebie czekać, ale wynagrodzę to wam.

Wiecie faceci , szkoła i te sprawy... Generalnie przeszłość wraca tak łatwo i jest tak cholernie bolesna... Niektóre sprawy potrafią się za Tobą ciągnąć w nieskończoność... :(

Eh, pozdrawiam wszystkich i proszę czekajcie na mnie, naprawdę wam to wynagrodzę! :*(
Read More …

Zatrzymałam się tuż przed drzwiami domu Paula. Westchnęłam i zapukałam. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, chłopak otworzył natychmiastowo. Zobaczywszy osobę, która to postanowiła go odwiedzić, jego twarz rozpromieniała.
-Sean? -zapytał rozbawiony.
-A spodziewałbyś tego po kimś innym? -rzucił Dylan z sarkazmem.
Ciemnowłosy anioł parsknął donośnym rechotem, mojemu towarzyszowi również udzielił się jego nastrój. Natomiast mi nie było ani trochę do śmiechu. Zawsze najgorsza robota trafiała się mi! Z jakiej racji?! Ano z takiej, że byłam zbyt pobłażliwa dla zakochanych ludzi. Parsknęłam teatralnie co zwróciło -w końcu- ich uwagę na mnie i nieprzyjemne chichoty ustały, jednak promienne uśmiechy nadal zdobiły ich twarze. Zmierzyłam ich wzrokiem, po czym skupiłam się na Paul'u.
-W takim razie. -zaczęłam.- Robota wykonana? -zapytałam.
-Ta jest! -zasalutował w formie żartu.
Dylan huknął donośnym śmiechem. Przewróciłam oczami, nadal nie widziałam w tym nic zabawnego.
-No Agness... -jęknął przedstawiciel światłości.
-Co ty tak właściwie miałeś zrobić? -zignorowałam jego próbę rozbawienia mnie.
-Musiałem odwiedzić naszych wrogów. -powiedział z grymasem.
-Po co? -zapytałam nieco wytrącona z równowagi.
-Miałem nazbierać kryształów z tak zwanej nawiedzonej piwnicy. -wyjaśnił z drwiną.
-We wschodniej części zamku? -dopytywałam się.
Niby nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, ale ciekawość zżerała mnie od środka. Moje problematyczne radzenie sobie z przeszłością uaktywniało się.
-Ano. -odpowiedział mechanicznie.
Na całe szczęście nie zorientował się, że moje pytania nie są przypadkowe i zupełnie bezinteresowne.
-Po co Alex'owi te kryształy? -Dylan wdał się w dyskusję.
Najwyraźniej zorientował się jak sprawa wygląda i pomimo tego, iż nie pochwalał mojego zachowania -bo na pewno tak było- to postanowił wykorzystać mało bystry umysł naszego kolegi do zdobycia kilku informacji.
Paul zrobił dziwną minę i na znak kompletnej niewiedzy wzruszył ramionami.
-Nie mam pojęcia. -odparł zgodnie z prawdą.- W ogóle! -ożywił się nagle.- Spotkałem tam dwoje aniołów. Nie mam pewności, ale najprawdopodobniej był to Mike. -jego źrenice powiększyły się, a na twarz przybrał maskę tajemniczości.- I jakby tego było mało... -zatrzymał się na chwilę.- Była z nim jakaś dziewczyna. -poinformował z satysfakcją przesycającą ton jego głosu.- I to nie byle jaka dziewczyna, jakaś nowa, nigdy wcześniej jej nie widziałem. -dodał jeszcze w zamyśleniu.
Sparaliżowało mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Mike i jakaś dziewczyna? Przecież to nie mogła być prawda.
-Mike? -zapytałam nieświadomie.
-Ale nie masz pewności, tak? -zapytał nagle Dylan, w jego głosie zawarte było ostrzeżenie, a twardy wzrok wbity w Paula mówił sam za siebie.
Anioł przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego, jednak w końcu pokiwał głową.
-No nie mam. -przytaknął.- Było tam w cholerę ciemno. -skłamał z udawaną powagą.
Prychnęłam i zwróciłam się w stronę Dylana stojącego tuż za mną.
-Zbieramy się? -zapytałam z nagłym ożywieniem.
-Oczywiście. -odpowiedział bez chwili zastanowienia.
-Cześć! -machnęłam ręką bez odwracania się.
Zbiegłam po schodach, a Dylan od razu ruszył za mną.
-Na razie. -usłyszałam jeszcze w odpowiedzi na pożegnanie Paula.
Biegłam wzdłuż chropowatej uliczki, gdy w końcu dotarliśmy na otwartą przestrzeń i bez oporu mogłam wzbić się w powietrze. Zrobiłam to z przyjemnością. Uczucie unoszenia się ponad wszystko inne, nie równało się z żadnym innym. Mój towarzysz regulował tempo. Ciężko mu było, bo to ja zostałam obdarzona szybkością, nie on, jednak z początku trudno było mi wyhamować. Po chwili jednak zrównałam się z nim, a na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Dokąd lecimy? -zapytałam beztrosko.
-Niespodzianka. -odpowiedział mi tajemniczo.
Na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech, który mnie zaintrygował.
-Nie powiesz mi? -zrobiłam minę obrażonego dziecka.
Zareagował śmiechem i zaprzeczył ruchem głowy. Westchnęłam, ale postanowiłam, że ustosunkuję się i do końca drogi nie zadawałam już żadnych pytań.
Miejsce do którego zmierzaliśmy zaczynało nabierać kształtów, jednak nie od razu zorientowałam się gdzie konkretnie zmierzamy. Gdy jednak ogarnęłam już myśli zaniemówiłam.
Krystalicznie czysta woda spływała w dół wzdłuż klifu tworząc ponad błękitną taflą wody obłoki kropelek. Dookoła soczysta zieleń, bujna roślinność i wysokie drzewa idealnie komponowały się z wodospadem. Widok ten zapierał dech w piersiach. Trudno opisać słowami tak bajeczne miejsce.
Poczułam, że pieką mnie oczy. Przez tą chwilę, gdy zachwycałam się niecodziennym widokiem, Dylan przyglądał mi się z boku. Przetarłam oczy i zerknęłam w jego stronę. Wyraz twarzy miał nieodgadniony, najwyraźniej czekał na coś w rodzaju opinii.
-Jest idealnie. -wyszeptałam.
Na jego buźce od razu pojawił się uśmiech, który wzbudził we mnie pewne niezrozumiałe uczucia. Ruszyłam w jego stronę, chciałam go przytulić i podziękować za to wszystko, jednak ciało odmówiło mi posłuszeństwa. To wszystko wprawiło mnie w jakiś dziwny stan, który był mi znajomy, jednak nie do końca byłam pewna skąd.
Ciemnowłosy anioł rzucił na mnie okiem. Prowokująco , lecz niespieszno zaczął rozpinać guziki niebieskiej koszuli. W pewnym sensie rzucił mi wyzwanie, które przyjęłam bez zastanowienia. Ciągnęło mnie do niego. Poczułam przypływ adrenaliny, który w zaistniałej sytuacji był kompletnie niezrozumiały.
Koszula wylądowała na ziemi tuż pod nami. Jego odkryty tors wywołał ciarki na moim ciele. Mężczyzna zdjął dżinsy i z gracją wleciał do wody. Przygryzłam wargę, przez chwilę walcząc ze sobą. Ostatecznie emocje, które mnie ogarnęły wzięły górę. Zrzuciłam z siebie czarny podkoszulek i krótkie spodenki, po czym poszłam w jego ślady.
Zanurzając się w wodzie kątem oka dostrzegłam Dylana.
Patrzył na mnie z pożądanie, co nieco mnie speszyło, ale nie tylko, poczułam niepokój. Wiedziałam, że nie zrobi nic co było by wbrew mojej woli, jednak nie byłam pewna czy moja wola będzie w owej sytuacji taka silna i nieuległa jak zawsze. Uśmiechnęłam się nonszalancko do niego i taktownie wypłynęłam na powierzchnie wody. Poszedł w moje ślady.
Teraz byliśmy naprzeciw siebie z odległością pomiędzy nami mierzącą około dziesięć centymetrów. Nie chciałam dać mu zezwolenia na coś czego potem bym żałowała. Jednak jego bliskość sprawiała, że miałam problemy z oddychanie, a jego zachęcający uśmiech i ten żar bijący z jego oczu, powodował, że kompletnie traciłam kontrolę. Miałam ochotę rzucić się na niego i zapomnieć o wszystkim, oczywiście jakby nie niosło to za sobą żadnych konsekwencji, a niestety takie były.
Nagle jego ręce znalazły się na mojej talii. Zrobiłam wielkie oczy, na co on zareagował śmiechem.
-Nie bój się, nic Ci nie zrobię. -uspokoił mnie.- Nie mniej... -przybrał tajemniczy wyraz twarzy.
Uniosłam wysoko swe czarne brwi i przekrzywiłam głowę w bok, co spowodowało że wyglądałam jak mały szczeniak niewiedzący co się dzieje.
-Liczę do trzech. -poinformował.- Raz... -zaczął odliczanie.
-Zaraz co? -huknęłam donośnie.
Nie kryłam kompletnej dezorientacji.
-Dwa... -ignorował moją panikę i brnął dalej.- Trzy! -wykrzyknął w końcu.
I bez niczego pociągnął mnie za sobą pod wodę. Na całe szczęście w porę złapałam powietrze. Nie puścił mnie, jego ręce nadal spoczywały na mej talii. Popatrzyłam na niego krzywo, chciałam wyrazić, iż nie pochwalam jego zachowania, jednak nie za bardzo mi to wyszło. Na jego przystojnej buzi znów pojawił się ten słodki uśmiech, dzięki któremu mógł zyskać serce niejednej dziewczyny -i po części skradł też moje, ale za nic w świecie nie chciałam się do tego przyznać przed samą sobą, zaprzeczałam za każdym razem, gdy tylko uświadamiałam sobie coś takiego. Nasze oczy się spotkały, chciałam oderwać wzrok, lecz nie potrafiłam. Pochłaniał mnie. Nasze ciała były coraz bliżej. Zapierałam się na ile było to możliwe. Walczyłam ze sobą z całych sił, kłóciłam się z myślami kłębiącymi się w mojej głowie. Chciałam wypłynąć na powierzchnię, jednak jeden niepoprawny ruch spowodował, że czubki naszych nosów zetknęły się. Wszystkie hamulce popuściły, poddałam się. Bezwładnie opadłam w jego ramionach i pozwoliłam mu na pokazanie mi szczęścia, którego smaku od taka dawna mi brakowało.
Nasze pocałunki były spokojne -z początku- po czym przechodził w coraz bardziej namiętne i z powrotem stawały się spokojne. Muszę przyznać, że to było dość przyjemne. Z Mike'iem było inaczej. Zazwyczaj kierowało nami tylko i wyłącznie pożądanie i kończyło się to w wiadomy sposób. Natomiast teraz była to zabawa, której za nic w świecie nie chciałam przerywać. Sposób w jaki Dylan się ze mną obchodził budził we mnie niezrozumienie. Wyobrażałam to sobie inaczej. Nie mniej zaskoczenie było miłe. Ta delikatność skryta w jego długich, namiętnych pocałunkach, była czymś mi obcym, ale sprawiało mi to przyjemność. Wiedziałam, że jeżeli tylko się wynurzymy, wszystko pryśnie. Cały ten czar chwili i tego miejsca, tak po prostu wyparuje. Dopadnie mnie rzeczywistość i wyrzuty sumienia, z którymi będę musiała walczyć.
Nagle Dylan przestał i odsunął mnie od siebie na długość przedramienia, tak aby mógł mi spojrzeć w oczy. Poczułam jak smutek ogarnia moje ciało. Nie chciałam, aby przestawał, chciałam żeby to trwało tak długo, jak tylko było by to możliwe. Chwycił mnie za rękę i wynurzyliśmy się.
-Dlaczego przestałeś? -spytałam wbrew sobie, z kłębiącą się złością w moim głosie.
-No popatrzcie tylko! -zrobił wielkie oczy.- Czy ja dobrze słyszę? -zrobił podejrzaną minę.- Czy mnie słuch nie myli? Agnes, która tak bardzo zapierała się przed bliższym kontaktem z kimkolwiek innym niż Mike, pyta o takie rzeczy? -uśmiechnął się.
Zaczerwieniłam się znacząco i odwróciłam wzrok. Zrobiło mi się strasznie głupio.
-Spokojnie, to jeszcze nie koniec dzisiejszego dnia. -poinformował łapiąc mnie za brodę i zmuszając żeby spojrzała mu w oczy.
Jego ciepłe spojrzenie spowodowało, że poczułam się nieco lepiej, jednak poczucie upokorzenia nadal mi towarzyszyło.
-Pokażę Ci coś. -powiedział z entuzjazmem.
-Co? -zapytała mechanicznie, marszcząc czoło.
Zaśmiał się krótko.
-Zobaczysz, chodźmy jeszcze raz pod wodę. -powiedział.
Skinęłam głowę i po raz kolejny zanurzyliśmy się. Od razu zaczęliśmy płynąć w głąb jeziora. Czym niżej się znajdowaliśmy, tym moje oczy stawały się większe. Morskie życie było nieporównywalnie piękne. Dookoła masa kolorów, roślin i małych rybek – mieniących się w świetle przebijającym się z góry.
Przepłynęliśmy przez tunel, który wydawał się dość długi. Jednak gdy wypłynęliśmy do pomieszczenia skalnego, zalanego wodą, zaniemówiłam. Przed oczyma miała całą masę kolorów, połyskujących w odbijanym świetle z kryształków soli pokrywających ściany tego miejsca. Nie mieściło mi się w głowie, że tak piękne miejsca istnieją. Szczególnie dziwne było dla mnie usytuowanie tego wszystkiego. Nie mniej jak już zdążyłam się przekonać – tutaj wszystko było możliwe.
Jeszcze przez chwilę podziwiałam niesamowitość tego miejsca, kiedy w końcu spojrzałam na Dylana. Uśmiechnęłam się do niego. Nasze dłonie nadal były ze sobą splątane. Jego druga dłoń nagle znalazła się na moim policzku. Patrzył mi prosto w oczy, a kciukiem delikatnie gładził mnie po twarzy. W miejscu, w którym mnie dotykał czułam ciepło. Zamknęłam oczy, ponownie poddając się chwili. Bardziej odpowiedniego miejsca nie mogłam sobie nawet wymarzyć. Jego dłonie błądziły po moich plecach -tak jak pirat szukający skarbu. Moje natomiast wplątałam w nieład jego ciemnych włosów. Brak tlenu kompletnie nam nie doskwierał. Jako przedstawiciele rasy aniołów, mogliśmy przebywać pod wodą nawet do godziny czasu, bez żadnych konsekwencji.
Nagle moje nogi spoczęły na jego biodrach, tworząc kokardę. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne -w rozumowaniu mojego mózgu niebezpieczne. Traciłam kontrolę, za bardzo poddałam się temu wszystkiemu. Moje ciało, poza dreszczami, które wstrząsały moimi kształtami, po każdym zetknięciu jego skóry z moją, przybłąkał się jeszcze niepokój, który rósł z każdą chwilą. Robiło się coraz goręcej, kiedy nagle odskoczyłam od niego jak oparzona. Wyraz jego twarzy wyrażał kompletną dezorientację -czemu w ogóle się nie dziwiłam. Na mojej buźce również zagościł szok, bo nie potrafiłam zrozumieć sytuacji, która teraz miała miejsce. Nie potrafiłam zrozumieć siebie i swojego zachowania.
Gestem ręki Dylan wskazał w górę. Smutno skinęłam głową. Ruszyliśmy w stronę wyjścia z jaskini i wynurzyliśmy się.
-Przepraszam. -zaczęłam.- Nie mam pojęcia co się stało. -przyznałam z żalem.
-Nie chcę naciskać...
-Ale to nie o to chodzi! -zaprotestowałam gwałtownie.- To coś... To coś w środku mnie blokuje. -wytłumaczyłam.
-Rozumiem. -uśmiechnął się pocieszająco.
Podpłynął do mnie i w formie opiekuńczego gestu objął mnie ramieniem.
Jego bliskość sprawiła, że rzeczywiście poczułam się bezpieczna i wszystko inne znowu straciło sens. Powoli jego wpływ na mnie zaczynał mnie przerażać. Pomimo to w aktualnym momencie nie potrafiłam z tego zrezygnować, więc wtuliłam się do jego silnych ramion, licząc na to, że tam znajdę szczęście i ukojenie.

______________________________________________
Przepraszam, że tak długo, ale mam nadzieję, że się to zmieni.
Rozdział wstępnie, ale będzie jeszcze poprawiony :)


Read More …

"Dylan, Stephan, Meg 
-
 nowe osoby, dzięki którym życie głównych bohaterów nabierze dodatkowych obrotów. 
Sprawy sercowe Agnes staną pod znakiem zapytania. 
Czy Mike dowie się prawdy?
 A może i on sam ulegnie pokusie? 
Czy Agnes zdaje sobie sprawę z tego z kim ma do czynienia?
 Czy akcja wyjdzie na realia ulic poprzedniego życia bohaterów? 
Czy zdołają powstrzymać nadchodzącą katastrofę przed czasem?"




~Czyli, że w trakcie tworzenia rozdziału , a to tak dla fun'u 
Życzcie weny 

Pozdrawiam!



"-Czym właściwie jest miłość? -zapytała pewnego dnia.

-Jak to czym? -zdziwił się delikatnie unosząc swe blond brwi do góry.
Dziewczyna chwyciła jego dłoń i przyłożyła sobie do klatki piersiowej, po czym spojrzała w kryształowe oczy chłopaka, do którego żywiła uczucie, którego do końca nie potrafiła określić ani pojąć. 
Zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki wdech.
-Jak mam nazwać to uczucie... -zaczęła.- Wiem, że nie jesteś mi obojętny. -otworzyła oczy i nieodgadnione spojrzenie skierował w stronę tafli jeziora, tuż obok nich.- Uwielbiam spędzać czas z Tobą, uwielbiam Twój głos, kocham Twój zapach i to jak się uśmiechasz, bo robisz to nieziemsko... -zaczerwieniła się lekko.- Twoje oczy... -zatrzymała się na chwilę, aby znaleźć prawidłowe określenie.- Są jak górski strumień, lazurowy ptak, który uwięziony we własnym świecie szuka wytchnienia. -zaakcentowała w końcu.- A sposób w jaki mnie całujesz, delikatny i namiętny... To jak trzymasz mnie za rękę, twarz... Robisz to w taki sposób jakby zaraz miała się rozlecieć... -jej spojrzenie zrobiło się bardziej szkliste, a każde wypowiedziane słowo wydawało się tak samo ważne jak poprzednie.- Czas, który mi poświęcasz i ta bezinteresowność... -popatrzyła na niego.- Czy to wszystko naprawdę jest w stanie oddać to jedno słowo? " ~miłość, bo ona jest wszędzie, otacza mnie - Ciebie.

Człowiek zakochany - to człowiek szczęśliwy (...) ~ano mówią i tak :)
Read More …

Popularne posty (ostatnie 30 dni)