Blogger Gadgets

Anioły Ciemności - Tajemnica

Z trudem zdołałam podnieść ociężałe powieki. Dookoła panowała ciemność, samotne promyki przedostające się przez szczeliny w ścianach wykonanych z drewna stanowiły jedyne źródło światła. Prześledziłam wzrokiem kształty pomieszczenia w jakim się znajdowałam. Ciemne cienie zobrazowały nędzne wyposażenie, na które składały się jedynie stół, dwa krzesła i porzucona w rogu miotła, która jak mniemam nie była używana od wieków, gdyż w strumieniach padającego blasku słońca były widoczne drobinki kurzu. Postanowiłam poszukać Stephana, który obiecywał, że będzie ze mną do momentu przebudzenia, ale nie potrafię być zaskoczona jego nieobecnością znając go już na tyle, aby wiedzieć, że z dotrzymywaniem deklaracji u niego kiepsko. Mimo to parsknęłam oburzona widząc miejsce w jakim mnie pozostawił. Miałam nadzieję, że jego zapewnienia dotyczące tej mojej cudownej przemiany będą prawdziwe, bo w przeciwnym razie typ gorzko tego pożałuje.
Nie cierpiąc zwłoki wstałam z drewnianego łóżka, od którego bolały mnie już plecy. Odkładając koc, którym byłam przykryta zakrztusiłam się kaszlem, gdyż nawet na tym kurz postanowił znaleźć sobie miejsce spoczynku, a ja brutalnie je zakłóciłam dotykając przykrycie. Gdy tylko doszłam już do siebie odwróciłam się i po omacku ruszyłam na wprost. Trudno było mi cokolwiek dostrzec. Nagle potknęłam się o coś i upadłam na podłogę lądując w czymś lepkim. Podnosząc się, uderzył we mnie okropny metaliczny zapach, po którym zebrało mi się na wymioty, jednak ostatecznie powstrzymałam odruch. Do głowy zaczęło mi napływać wiele nieprzyjemnych myśli związanych z pochodzeniem substancji. Starałam się uspokoić i odrzucić najgorsze scenariusze, gdyż postanowiłam pozostać nieugiętą optymistką, jednak nie do końca mi to wychodziło. Znałam ten zapach i nie było mowy o pomyłce, jednak kto wie czy bezpośrednio po przemianie moje zmysły nie płatały mi figli? Mimo to miałam żal do wspólnika, że pozostawił tu taki bałagan i nie zadbał o lepsze lokum dla mnie.
-Stephan! -wrzasnęłam gniewnie.
W tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi tuż za mną. Odwróciłam się gwałtownie i instynktownie przyjęłam pozycję drapieżnika przygotowanego do natychmiastowego ataku na napastnika. Zdumiona zauważyłam nawet, że gdy tylko zobaczyłam zarys mocno zbudowanej postaci mężczyzny w lekko uchylonych drzwiach, z mych ust wydał się ostrzegawczy pomruk, na co intruz zareagował charakterystycznym dla mnie śmiechem, który od razu rozpoznałam.
-Kretyn. -posłałam obelgę w stronę przybysza.
-Przecież mnie wzywałaś. -stwierdził z szyderczym uśmiechem na twarzy, który w końcu byłam w stanie dostrzec, gdyż otworzył drzwi na rozszerz i wpuścił światło do środka.
Jednak jego kpina nie była jedyna rzeczą, którą zauważyłam.
Moje obawy dotyczące mazi okalającej podłoże, okazały się być słuszne. Patrzyłam na swoje ręce i za dużą tunikę, w którą byłam ubrana i zastanawiałam się do kogo należy krew brudzące me ciało i ubranie.
-Co to kurwa jest?! -rzuciłam z obrzydzeniem i wzrok wbiłam w stojącego w drzwiach ciemnookiego anioła.
Jego mięśnie na całym ciele napięły się, a wyraz twarzy z szyderczego zmienił się w poważny.
-Były małe komplikacje. -oznajmił bez wyrazu.
Zmrużyłam oczy i nieprzyjemne spojrzenie wbiłam prosto w niego, jednak on tępo wpatrywał się w plamę posoki znajdującą się tuż za mną.
-Czyja to krew? -wycedziłam przez zęby.
-Wroga. -odparł głucho.
Zaśmiałam się krótko, jednak bez krzty wesołości.
-Nie uważasz, że należą mi się wyjaśnienia? -dopytywałam się.
Spojrzał na mnie spode łba, co nieco mnie zmroziło, nigdy jeszcze nie patrzył na mnie w ten sposób.
-To ja ustalam co powinnaś wiedzieć, a czego nie. -rzekł twardo.- A póki co to powinnaś wiedzieć jedynie tyle, że przemiana doszła do skutku i przebiegła bez żadnych komplikacji, a to co się działo pomiędzy kompletnie nie ma znaczenia...
-Dopóki mnie w to nie w plątasz. -przerwałam mu.
Zapadła chwila nieprzyjemnej ciszy, po której jego stare ja znów powróciło.
-Wydaje mi się, że chcesz się przebrać i odświeżyć, czyż nie mam racji? -bez problemu zmienił temat.
Przekrzywiłam głowę i wpatrywałam się w niego jak szczeniak nierozumiejący co się do niego mówi. Jego reakcja na to co zobaczył była oczywista, parsknął śmiechem i ruszył w moją stronę. Zatrzymał się tuż przede mną i spojrzał mi prosto w oczy, a jego ślepia rozbłysnęły, po czym nieco uniósł kąciki ust. Koniuszkiem języka zwilżył spierzchnięte wargi i nachylił się ku mojej twarzy, a w moje nozdrza po raz kolejny wdał się nieprzyjemny fetor krwi. Machinalnie odskoczyłam od źródła i zrobiłam zniesmaczoną minę. Natomiast uśmiech Stephana zdawał się tylko powiększyć i wykrzywić w bardziej ironiczny sposób.
-Dobry masz węch. -pochwalił oblizując usta.
Zmrużyłam oczy i zaczęłam analizować go od dołu do góry. Coś mi tu nie pasowało, zaszła w nim jakaś zmiana, ale nie potrafiłam konkretnie określić jaka. Czyżby zrobił się bardziej tajemniczy? Westchnął.
-Nic się nie zmieniło. -zaprzeczył zawiedziony, aczkolwiek niekoniecznie przekonując mnie o tym.- Drzwi łazienki masz obok łóżka, na którym leżałaś. -gestem ręki wskazał mi miejsce, do którego powinnam się udać.
Wzrokiem powędrowałam, więc w wyznaczony punkt. Po chwili rzeczywiście zdołałam wyodrębnić zarys wejścia do toalety. Zdziwiłam się, że wcześniej tego nie dostrzegłam. Obojętnie wzruszyłam ramionami i ruszyłam pod prysznic.
Wchodząc jednak do pomieszczenia musiałam doznać kolejnego wstrząsu, a mianowicie nie tyle, że spod prysznica leciała lodowata woda, ale miała miedziany kolor i dookoła rozwijała się pleśń. Dziwiło mnie, że w tak małej chacie mieściła się łazienka Z trudem hamowałam odruch wymiotny, jednak gdy dostrzegłam ogromnego pająka tuż pod moimi stopami, nie zważając na nic wybiegłam spod natrysku. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zamarłam odwracając się. Drzwi wyjściowe były otwarte na rozszerz, a na ich progu stał Stephan z jakimś mężczyzną. Obaj zamilkli i wbili we mnie swe chciwe spojrzenia, studiując me nagie ciało i przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Wrzasnęła, co ich spłoszyło. Stephan natychmiast podał mi ręcznik, którym się okryłam.
Udawałam zniesmaczoną ich zachowanie, jednak tak naprawdę to było mi wszystko jedno czy zobaczyli mnie nagą, czy też nie. Jeżeli o Stephcia chodzi to nie pierwszy raz, gdy widzi mnie taką, a jego kolega, no cóż możliwe że nie ostatni.
-Mogłaś mnie uprzedzić, że masz zamiar wychodzić. -rzekł spokojnie.
Zrobiłam groźną minę, a on uniósł obie ręce.
-No dobra, dobra... -zaczął udając skruszonego.- Tylko nie gryź. -poprosił obejmując mnie w pasie i przyciągając do siebie.
Parsknęłam i odepchnęłam go od siebie.
-Daruj sobie. -warknęłam na niego.
Poprawiłam ręcznik, bo jego głupie zachowanie nieco mi go poluzowało i odruchowo zerknęłam w stronę miejsca, w którym jeszcze przed moją kąpielą, ziemię zdobiła plama krwi. Niestety nie dane było mi się jej dokładniej przyjrzeć, zniknęła. Pytające spojrzenie wbiłam w ciemnookiego anioła, jednak ten zignorował to i gestem ręki zaprosił swojego wcześniejszego rozmówcę do środka. Bez oporu ruszył w naszym kierunku. Śledziłam wzrokiem każdy jego ruch, gdy nagle uświadomiłam sobie, że jego wizyta zmusiła Stephana do szybkiego zatarcia śladów walki, która miała tutaj miejsce podczas mojej przemiany. Zaczęłam się zastanawiać kim był, bo raczej nie często dostrzegałam takie próby przypodobania się komukolwiek przez Stephana, jak ta. Po krótkich oględzinach stwierdziłam, że przybysz jest niepokojąco podobny do mego wspólnika. Różnili się jedynie kolorem oczu- Stephan wściekle czarne, a ten drugi koloru mchu. Nieznajomy stanął na wprost mnie i uśmiechnął się zawadiacko.
-To jest... -zaczął ciemnooki.
-Dan. -uprzedził go mężczyzna, wysuwając rękę w moją stronę.
-Crystal. -przedstawiłam się podając rękę, którą on pocałował delikatnie.
Zdziwiło mnie to. Mało kto teraz dba o etykietę i dobre maniery, jednak u niego wydawało się to być czymś naturalnym. Zaczęłam rozmyślać na ten temat, gdy nagle uświadomiłam sobie, że podobieństwo między nimi nie było przypadkowe. Przecież to był brat Stephana!
-To jest mój bliźniak. -poinformował bliżej mi znany mężczyzna, jednak ciut za późno.
Skinęłam głową.
-W takim razie... -zaczął Dan.- Mogę rozumieć, że wszystko idzie zgodnie z planem i przemiana dobiegła końca? -pytanie skierował do brata.
-Owszem. -uśmiechnął się tajemniczo.
-A jak z jej kondycją? -dopytywał się.- Kiedy możemy zacząć?
-Już jutro. -poinformował ciemnooki.
-Zabawa nie może czekać. -zakpił starszy z braci.- Nie możesz pozwolić, żeby cokolwiek się przesunęło w czasie, prawda? -zapytał.
-Za dobrze mnie znasz. -zaśmiał się Stephan szyderczo.
-W takim razie wracam tu jutro, bo póki co nic tu po mnie. -westchnął i spojrzał na mnie.- Chociaż... -podszedł i pochwycił kosmyk mych włosów równocześnie wdychając ich zapach.- Łapy przy sobie. -rzucił ostrzegawczo w stronę brata.
Na co ten wykrzywił twarz w ironicznym uśmiechu.
-Jak bym śmiał? -zapytał kpiąco.
Dan zrobił zniesmaczoną minę i ucałował mnie w dłoń.
-Już niedługo ten bękart pożałuje. -zapewnił mnie, po czym bez pożegnania z bratem opuścił chatę.
Odprowadziłam go wzrokiem, po czym ponownie spojrzałam na Stephana.
-Bękart? -zadałam pytanie nie kryjąc zdumienia ich relacjami.
Parsknął śmiechem.
-No cóż, nikt nie mówił że pochodzenie z nieprawego łoża to coś złego. -uśmiechnął się przebiegle.
-Jesteś okropny, wspominałam? -zamrugałam słodko oczkami.
Podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
-Może ze dwa razy. -mruknął zmysłowo.
Zaczął mnie całować po szyi, ale chwyciłam go za podbródek i uniosłam na wysokość mej twarzy.
-Czyja to była krew? -zapytała zaciskając palce na jego brodzie.
Jego oczy zrobiły się szkliste. Jedną rękę zdjął z mojego biodra i zatopił ją w kieszeni dżinsowych spodni. Wstrzymałam oddech, bo nie wiedziałam co ma zamiar zrobił. Nagle zauważyłam przebłysk ostrza w strumieniu światła, które następnie znalazło się tuż pod moją szyją. Zamarłam. W jego spojrzeniu pojawiło się szaleństwo i nie byłam pewna, czy nie powinnam się obawiać o swoje życie.
-Co... -zaczęłam ostrożnie zważając na słowa.-Co Ty robisz? -zapytałam z trudem przełykając ślinę.
Zbliżył ostrze jeszcze bardziej, aż poczułam jak tnie mi skórę i strużka krwi spływa mi na dekolt. Zaczęłam panikować. Miałam nierówny oddech i zaczynałam się trząść. Wiedziałam, że on nie ma skrupułów i wnioskując z wcześniejszego odkrycia, nie zawahałby się mnie zabić. Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Dopóki Ci o czymś nie mówię, to znaczy że masz się tym nie interesować. -zaczął nieprzyjemnym tonem głosu. - Dlatego sądzę, iż nie powinnaś zadawać zbędnych pytań, bo tylko tracisz mój cenny czas i przestaje mnie to bawić. -kontynuował bezlitośnie.- Mam nadzieję, że od teraz będziemy się rozumieć bez słów. -rzekł.- Tak więc, jeszcze jakieś pytania? -zapytał oschle.
Z przerażeniem w oczach delikatnie zaprzeczyłam ruchem głowy, uważając aby ostrze nie poraniło mnie bardziej.
Delikatnie odsunął ostrze po czym oblizał krew z krawędzi narzędzia. Z jego ust wydobył się pomruk zadowolenia. Schował broń i kciukiem starł posokę z mej szyi i wytarł ją w ręcznik, a następnie zdjął go ze mnie i pochwycił mą twarz w swe ręce. Spojrzał mi w oczy, przy czym jednym z kciuków gładził mój policzek i delikatnie mnie pocałował. Puścił mnie i pozbył się swojego podkoszulka.
-Na łóżku masz coś co możesz na razie na siebie ubrać. -poinformował mnie i ruszył w stronę łazienki.
Zamknął za sobą drzwi, a ja chwyciłam się za gardło i z trudem wypuściłam wstrzymywane do tej pory powietrze. Uspokoiłam oddech i zmuszając swoje kończyny do posłuszeństwa ruszyłam w stronę pozostawionej odzieży.



_____________________________________________________

Czy mam coś na swoją obronę? 
Ano tak się składa, że mam.
Chciałam wam zrobić niespodziankę i powrócić ze zdjęciem gotowej książki, 
jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem i moje starania poszły na marne, jedna nie zamierzam porzucić swych marzeń i będę próbować do skutku, aż pewnego dnia z dumną będę mogła wam zaprezentować okładkę :)

Już kończę rozdział, więc ararara :3

Categories:

6 Responses so far.

  1. Anonimowy says:

    Aaa! nareszcie, tak dawno nie czytałam twojego bloga, że aż zapomniałam jak wspaniale piszesz, no ale cóż,,, dawno cię nie było ;) Mam nadzieję, że następny rozdział będzie ne o Crystal. Nie przepadam za nią, taka trochę zdzira. A jesli chodzi o Stephana... Boję się go! Ale najchętniej to bym mu skręciła kark i byłabym wniebowzięta gdyby zabiłaby go Agnes lub Mike. muahahahaha. A tak to wszystko w porządku tylko czasem na końcu zjadasz końcówki. Zachowaniem a nie zachowanie. I była chyba jeszcze jedna taka sytuacja, ale dobra już się ciebie nie czepiam :D
    Podsumowując - rozdział świetny, a ja się rozpisałam. Cieszę się, że wróciłaś i życzę weny! Do następnego rozdziału!!! ♥

  2. Anonimowy says:

    hahaha zapomniałam się podpisać :D
    ~Jacealia. Ale chyba się domyśliłaś i myślę,że będziesz musiała to częściej robić.

  3. Właśnie bardzo dobrze, że mnie poprawiasz i rób to częściej :) wieczorkiem będę kończyć rozdział i mam nadzieję, że wena mi potowarzyszy i dzisiaj już dodam :)

  4. Anonimowy says:

    I gdzie reszta ? Juz kurde no prawie pol roku nic nie wrzucilas. A ludzie czekaja. Bardzo fajnie piszesz tylko szkoda ze tak rzadko :(

  5. Anonimowy says:

    Chciałam ci życzyć weny, ale widzę, że nie jest ci ona potrzebna ;) zapraszam również do siebie zakochalam-sie-w-aniele.blogspot.com

  6. Brak rozdziałów :(

Leave a Reply

Popularne posty (ostatnie 30 dni)