Blogger Gadgets

Anioły Ciemności - Tajemnica

-Doriana, uważaj! -wrzasnąłem ostrzegawczo.- Po prawej! -sprecyzowałem dokładniej powód swojego wzburzenia.
Dziewczyna natychmiast uchyliła się w przeciwną stronę, dzięki temu unikając bliższego, zapewne bolesnego, kontaktu z naelektryzowaną kulą.
-Dzięki. -rzuciła przez ramię i uśmiechnęła się smutno.
Skinąłem głową i również wykrzywiłem usta w lekkim uśmiechu. Jak co dzień mieliśmy próbę. Każda doba -od momentu odejścia Agnes- wyglądała podobnie, a mianowicie najpierw próby,a potem ewentualnie własne przyjemności. W dzień po odejściu Agnes, kiedy byłem już w stanie, choć trochę, myśleć racjonalnie, obiecałem sobie, że nie spocznę dopóki jej nie odzyskam. Będę o nią walczył. Nie zostawię tego ot tak. Razem z Evą i Crisem ustaliliśmy dokładny grafik, który funkcjonuje aż do dziś. Dwa razy podjęliśmy się próby wyzwolenia mojej ukochanej, jednak oby dwie skończyły się podobnie. Nie oznacza to jednak, że się poddaliśmy, absolutnie! Będzie i ten trzeci raz, nazywany ostatnim. Po dwóch porażkach zrozumieliśmy, że trzeba zwiększyć liczbę ćwiczących oraz liczbę treningów, a zaatakujemy dopiero w momencie, kiedy będziemy w pełni na to przygotowani. Dzięki Dylanowi możemy mniej więcej sprecyzować, kiedy dokładnie powinniśmy uderzyć. Wiele zawdzięczam temu chłopakowi. Jest naszym informatorem, utrzymującym jednocześnie mnie przy życiu, ponieważ gdybym tylko się dowiedział, że Agnes coś się stało, nie mógłbym znieść tej myśli.
Każdego dnia zastanawiałem się dlaczego poddała się bez walki. Owszem, Eva zapewniała mnie, że zrobiła to tylko i wyłącznie po to, aby nas chronić. Jednak czasami nękały mnie dziwne myśli, że może ona coś jednak czuła do Alexa... Wiem, że to niedorzeczne i za każdym razem, gdy tylko nachodziły mnie takowe wątpliwości, pukałem się w czoło i wmawiałem sobie : „Człowieku! Ogarnij się! Przecież nie ma większego okazania miłości, jak to. Porzucenie wszystkiego, tylko dlatego żeby chronić Twoje dupsko i bliskich jej osób. Dla Ciebie, ona była gotowa oddać swe życie.” Taaak. Te oto rozmyślenia załamanego Mike'a, znacząco poprawiały mi humor. O dziwo, pomimo tego jak się zmieniłem, gdzieś głęboko, na samym dnie, pod całą tą powłoką, którą przybierałem na co dzień, tkwiło jeszcze stare ja. Nierozważny dzieciak, myślący tylko o zabawie i wykorzystaniu życia w pełni, wyzuty z przekonania o prawdziwej miłości -która właściwie uderzyła w niego z dnia na dzień- i łapiący każdą lepszą okazję do urządzenia domówki, gdzie byłaby możliwość zarwania kilku lasek.
- Mike! -huknął nagle donośny głos Amelii.
Lekko zdezorientowany odwróciłem się w stronę, z której pochodził dźwięk. Nad kopułą wisiała zdenerwowana anielica o miedzianym odcieniu włosów, z dłońmi ułożonymi na biodrach. Mimika jej twarzy zdecydowanie ukazywała jej wzburzenie. Zdumiony jej zachowaniem, uniosłem wysoko swe czarne brwi. Dziewczyna westchnęła teatralnie.
-Mike. -powtórzyła raz jeszcze ze swoistym spokojem.- Zakończmy trening. Potrzebujemy odpoczynku. Jutro również możemy ćwiczyć. -powiedziała stanowczo.
Po tych słowach zapadła kilkuminutowa cisza. Każdy z obecnych patrzył na mnie wyczekująco. Ja natomiast śledziłem wzrokiem otaczające mnie twarze aniołów. Miała rację. Powinienem wrzucić na luz, przecież musimy być przygotowani na każdą ewentualność, a przy takim wykończeniu, jakie panowało wśród nas przez ostatnie kilka dni, nie było nawet mowy o czymkolwiek innym jak tylko ŁÓŻKO, zaraz po zakończeniu morderczego treningu. Był on szczególnie trudny dla nowicjuszy. Krótko mówiąc, przesadzałem, ale nikt się z tym nie kłócił. Nie tylko mnie zależało na odzyskaniu podpory miasta Ciemności. Gdy nasza władczyni została pojmana -bo tak to sobie tłumaczyliśmy, żaden z nas nie był w stanie przyjąć do wiadomości, że odeszła z własnej woli- część władzy przejąłem ja wraz z Crisem i Evą -tak na marginesie byli parą, ale dopiero od niedawna zaczęli okazywać to publicznie, wcześniej kryli się z tym, co najmniej jakby popełniali jakąś zbrodnie. Mieliśmy wydzielone zadania i każdy z nas musiał się z nich wywiązać, w przeciwnym razie naszą mieścinę szlag by trafił. Przez okres chwilowego zachwiania -tak nazwaliśmy chwilową nieobecność królowej- dołączyła do nas nowa anielica. Muszę przyznać, że z wyglądu całkiem, no cóż nieco podobna do Agnes. Różnica była jedynie w długości ich włosów i kolorze oczu. Natomiast charakterem były siebie całkowitym przeciwieństwem. Było już nawet kilka prób swatania mnie z nią, ale za każdym razem kończyły się awanturą. Dziewczyna zdecydowanie biła do mnie, ale niestety z mojej strony mogła liczyć jedynie na przyjaźń. W sumie z każdą jej próbą oczarowania mnie, odpychała mnie od siebie coraz bardziej. Od samego początku miałem co do niej złe przeczucia i tak jest nadal. Próbowałem to wmówić innym, jednak niezbyt skutecznie. Nie mniej jako współwładca muszę się liczyć z opinią publiczną, więc przyhamowałem i resztę zastrzeżeń i wewnętrznych przemyśleń zachowałem dla siebie.
-Dobrze. -odpowiedziałem im w końcu.- Zarządzam zakończenie próby. -oznajmiłem podnosząc nieco głos, tak aby każdy mnie usłyszał.- Możecie wyłączyć pole magnetyczne. -skinąłem w kierunku obsługującego maszynę.
Aniołowie odetchnęli z ulgą i powoli zaczęli kierować się w stronę wyjścia. Najwyraźniej chcieli wykorzystać jak najlepiej dany im czas, ponieważ dobrze wiedzieli co czeka ich jutro. Ja również postanowiłem zająć się czymś konkretnym.
-Co zamierzasz? -zapytała rozbawionym głosem Am.
Odwróciłem się w jej stronę i uśmiechnąłem się ciepło.
-Dokończę pewne sprawy i również odpocznę. -westchnąłem marzycielsko.
-Żadnych planów z Meg? -rzuciła nieśmiało.
W jednym momencie mój humor gdzieś wyparował. Spojrzałem na nią spode łba.
-Coś sugerujesz? -spytałem oschle.
Zrezygnowana uniosła wysoko swe dłonie, na znak, iż się wycofuje.
-Przepraszam, nie powinnam. -zauważyła.
Westchnąłem.
-Nie ma sprawy. -odpowiedziałem nieco mniej przyjemnie niż zamierzałem.
Zrobiła smutną minę i chyba chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie miałem już ochoty na dalszą konwersacje z nią, w szczególności na temat Meg. Postanowiłem, że najpierw się odświeżę, a dopiero potem załatwię to co mam załatwić.
Lecąc w stronę domu znowu popadłem w te moje błąkanie w obłokach- które ostatnimi czasy zdarzało mi się nieco często- przez co nie zauważyłem nadlatującej z przeciwnej strony anielicy. Uderzyłem w drobną dziewczynę z niemałą siła, co spowodowało nasz upadek na ziemię. Natychmiast się otrząsnąłem i pozbierałem z podłoża. Bez namysłu podbiegłem do ofiary mojej nieuwagi, jednak gdy tylko uświadomiłem sobie, kogo tak naprawdę staranowałem, moja pomoc nie była już tak ochocza.
-Nic Ci nie jest? -zapytałem z udawaną sympatią, podając Meg rękę.
-Nie. -odpowiedziała uśmiechem.- Gdzie Ci było tak śpieszno? -rzuciła, gdy tylko stanęła już na nogi.
-Do domu. -odpowiedziałem obojętnie.
-Masz teraz chwilkę? -dopytywała się ciemnowłosa.
Westchnąłem, próbując ukryć narastające wzburzenie.
-Niezbyt. -udzieliłem anielicy odpowiedzi na irytujące pytanie.
-Aha. -skwitowała w końcu po krótkiej chwili milczenia.- W takim razie, do zobaczenia jutro. -powiedziała pożegnalnie godząc się ze swym losem.
Przewróciłem oczami, a moją twarz wykrzywił dziwny grymas niezadowolenia, jednak szybko stłumiłem to uczucie. Jakby nie było, już nie jestem tym wrednym typem co kiedyś. Żal mi się jej zrobiło. To była moja aktualna wada nad którą mocno musiałem popracować. Tutaj nie liczyło się współczucie.
-Zaczekaj. -sapnąłem niezbyt miło.
Pomimo tego Meg zareagowała od razu. Gwałtownie odwróciła się do mnie, a jej twarz już zdobił promienny uśmiech. Dłonie złożyła razem i przycisnęła je do klatki piersiowej.
-Obiecuję, że nie pożałujesz! -zapewniła z entuzjazmem.
-Oby. -mruknąłem pod nosem.
-Co proszę? -zapytała lekko wytrącona z równowagi.
-Nic, nic. Mówiłem sam do siebie. -skłamałem siląc się na fałszywy uśmiech.
Dziewczyna energicznie skinęła głową. Jak na mój gust za bardzo przejmowała się głupim, nic nie znaczącym -jak dla mnie- wspólnym spędzaniem czasu. Nie mam pojęcia co sobie myślała w tym momencie.
-W takim razie gdzie moglibyśmy polecieć? -zapytała z narastającym ożywieniem.
-Obojętne. -wzruszyłem ramionami.
Spojrzała na mnie i zrobiła zamyśloną minę.
-O! Już wiem! -oznajmiła.- Może wybralibyśmy się nad jezioro? -zaproponowała.
-Absolutnie. -uniosłem się, niemalże krzyknąłem na nią.
Starałem się stłumić powracające wspomnienia i uczucie, które zaatakowało mnie znienacka -tęsknota-, jednak zajęło mi to dłuższą chwilę.
-Jezioro odpada. -wycedziłem w końcu przez zaciśnięte zęby, już nieco bardziej spokojnie.
Jej ożywienie zmalało, jednak chyba nadal miała nadzieję na udany wieczór, ponieważ od razu przyszedł jej do głowy nowy pomysł.
-To w takim razie co powiesz na ruiny zamku w wschodniej części? -spróbowała raz jeszcze.
-Może być. -odpowiedziałem beznamiętnym tonem głosu.
Nie zważając na to czy dziewczyna poleci za mną ruszyłem w stronę rumowiska. Szczerze nie do końca rozumiałem jej wybór. Z wszystkich miejsc, uznawanych za nieco bardziej romantyczne, ona wybrała akurat te. Mroczne gruzy znajdujące się blisko granic z białymi.
W końcu dotarliśmy na miejsce, przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa.
-To gdzie konkretnie chcesz się wybrać? -rzuciłem przez ramię kompletnie ignorując to, iż moim zachowaniem mogłem zranić dziewczynę.
-To może teraz ty coś wybierzesz. -mruknęła kompletnie zrezygnowana.
Najwidoczniej domyśliła się, że nie jestem w nastroju. Nie mniej nie lubiłem ranić innych. Zacisnąłem pięści i powoli dałem upust złym emocjom.
-W takim razie... Chodźmy. -zarządziłem.
Nie protestowała, bez słowa ruszyła za mną. Postanowiłem, że skoro już tutaj jesteśmy to zobaczę tę część zamku, która jako jedyna się zachowała. Ciekaw byłem jak to w rzeczywistości wygląda, ponoć było tam jeszcze mroczniej niż w tej części.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Widok rzeczywiście zapierał dech w piersiach.
Przed nami stało ogromne zamczysko w stylu średniowiecznym. Dookoła niego poprowadzona była rzeka. Nieco już zniszczony most opadał nad wodą, tworząc tym samym przejście.
-Niesamowite. -rzekła Meg stając tuż obok mnie.
-Chodźmy. -spojrzałem na nią zachęcająco.
Skinęła głową i ruszyliśmy na najlepiej zachowany z całej budowli dziedziniec. Przeszliśmy go szybkim krokiem i weszliśmy do środka. Przed nami pojawił się ogromny korytarz, który rozwidlał się przy schodach prowadzących do zniszczonej części. Wybraliśmy drogę prowadzącą w prawo. Meg była strasznie ciekawa jakie były wtedy stosowane kary i tortury, więc gdy tylko znaleźliśmy schody prowadzące w dół, nie wahaliśmy się. Schodząc coraz niżej zaczynałem mieć coraz gorsze przeczucia. Stopnie były coraz węższe, dookoła panowała ciemność, wszędzie było pełno jakiegoś robactwa, a przede wszystkim bałem się, że całą tą konstrukcję w jednej chwili może szlag trafić.
W pewnym momencie anielica zatrzymała się. Ostrożnie odwróciłem się do niej i starałem się wyczytać z jej miny cokolwiek, co pozwoliłoby mi zrozumieć powód jej postoju. Kiedy jednak zauważyłem strach kryjący się w jej spojrzeniu, zrozumiałem, że nie wróży to niczego dobrego.
Delikatnie spojrzałem przez ramię i zobaczyłem zarys postaci, w dodatku posiadała skrzydła. Zastygła podobnie jak my. Nie miałem pojęcia kto to jest, ale w takich okolicznościach nie miałem ochoty się o tym przekonywać.
Chwyciłem ciemnowłosą za rękę. W myślach odliczyłem do trzech i w jednej chwili przerzuciłem sobie dziewczynę przez ramię i nie tracąc okazji, runąłem w stronę wyjścia z zamczyska.
Przez całą drogę na plac ani razu nie oglądałem się za siebie, jednak wydaje mi się, że nie było nawet takiej potrzeby. Osoba z lochów nie rzuciła się w pogoń za nami, bynajmniej nic na to nie wskazywało.
Gdy byliśmy już w bezpiecznej strefie wylądowałem i odstawiłem Meg na ziemię. Jej mina wyrażała zszokowanie moim zachowaniem.
-Niczego nie było. -mruknąłem spuszczając głowę.
Anielica huknęła donośnym śmiechem i chwyciła się za brzuch. W kącikach jej oczu pojawiły się łzy szczęścia. Jej rechot przeszywał nieprzyjemnie moje uszy. Mlasnąłem dźwięcznie na znak niezadowolenia, ale ją to jeszcze bardziej rozbawiło.
-Dobranoc. -rzuciłem sucho.
Kiwnąłem głową na znak pożegnania i ruszyłem w stronę domu.

Categories:

2 Responses so far.

  1. Rozdział zajebisty;*
    Ja cię nigdy nie opuszczę;)
    Życzę dużo weny i pozdrawiam;]

  2. Starałam się!
    Dzięki, motywuje! <3

Leave a Reply

Popularne posty (ostatnie 30 dni)