Idąc
zatłoczoną ulicą zorientowałam się, że przeoczyłam właściwy
zakręt. Powoli więc, wycofałam się i skierowałam w odpowiednią
ścieżkę. Nieśpiesznym krokiem przemierzałam ulice, pomiędzy
dużymi, zabytkowymi, budynkami. Dookoła panował błogi spokój i
cisza, którą przerywało stukanie moich czarnych czółenek. Dzień
zapowiadał się obiecująco, więc postanowiłam, że ubiorę coś
sexy. Krótka, czarna spódniczka, z zamkiem na pupie, a do tego
biały top z dużym dekoltem i turkusowy sweterek, trzy czwarte. Cały
strój uzupełniała koralowa biżuteria i ostry makijaż.
Gdzie
właściwie zmierzałam? Miałam zamiar znaleźć pracę.
Potrzebowałam kilku pomagierów do pomocy w moim planie. Ah, Ci
śmiertelnicy, tacy naiwni, zaśmiałam się sama do siebie. Zależy
im tylko na jednym. Bogactwo nade wszystko. Parsknęłam. Nie ma tu
takich, których interesowałaby władza czy też kierowali by się
żądzą zemsty na kimś. Nawet jeżeli już się takich znajdzie,
okazuje się, że są zbyt słabi, mają wyrzuty sumienia i prędzej
czy później się wycofują. Ale co zrobić. Ja nie zamierzam
rezygnować z całej zabawy, jakiej mi dostarczają. Szczególnie w
momentach, kiedy to już błagają, abym im zwróciła wolność.
Zaiste zabawne.
Poprawiłam
bluzkę, dokładnie tak aby było widać jeszcze więcej niż
wcześniej i z gracją weszłam po schodach, prowadzących do
wysokiego biurowca. Nie oglądając się na boki, podeszłam do
-jakże okropnie ubranej, totalne bezguście- recepcjonistki.
Niestety
ta nie zwróciła na mnie uwagi. Przewróciłam oczami i przybrałam
znudzony wyraz twarzy. Położyłam dłoń na blacie i swoimi
-pomalowanymi na zielono- idealnymi paznokciami, zaczęłam z
niecierpliwością stukać w gładką powierzchnię.
Kobieta
wyjrzała zza biurka. Na jej czole pojawiła się zmarszczka, która
zdecydowanie nie dodawała jej uroku, wręcz przeciwnie. Wyglądała
na około trzydzieści pięć lat.
-Słucham?
-zapytała z grymasem na twarzy.
Parsknęłam.
-Ja
do pana Adamsa. -odpowiedziałam od niechcenia.
-A
w jakiej sprawie? -uniosła lekko jedną brew, po czym oceniła mój
wygląd.
Uśmiechnęłam
się chytrze.
-W
sprawie pracy.
-Nazwisko.
-rzuciła oschle i wzrok przeniosła na monitor.
-Khan,
Crystal Khan.
Recepcjonistka
wystukała na klawiaturze podane jej dane i wyjęła kartkę i
długopis. Zapisała coś na niej i mi podała.
-Poziom
czwarty, pokój numer dwa, pan Adams już czeka. -mówiła
przyglądając mi się podejrzliwie.
Wyrwałam
kobiecie kartkę z ręki i bez pożegnania ruszyłam w stronę windy.
Weszłam do środka i nacisnęłam numer czwarty. Oparłam się i
uśmiechnęłam do swojego odbicia w lustrze.
Na
pierwszym piętrze do windy wsiadł jakiś mężczyzna, około
dwudziestu dziewięciu lat, ocenił moją sylwetkę i uśmiechnął
się kusząco.
-Jestem
Stephan. -przedstawił się zawadiacko.
-Crystal.
-odpowiedziałam bez entuzjazmu.
-W
sprawie pracy? -zapytał uśmiechając się przebiegle.
-Tak.
-Do
Adamsa? -uśmiech nadal zdobił jego przystojną twarz.
Zdziwiło
mnie to, nie mniej postanowiłam, że nie dam tego po sobie poznać.
-A
czy to jakieś przesłuchanie? -zapytałam z irytacją.
Rozbawiony
moją reakcją huknął donośnym śmiechem. Oburzyłam się i
postanowiłam zignorować natręta. Gdy przestał się już śmiać
spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się kusząco. Chciałam
oderwać wzrok, jednak nie potrafiłam. W jego spojrzeniu dostrzegłam
coś znajomego, ale nie byłam pewna co to jest. Przyjrzałam się mu
dokładnie. Miał kwadratowy kształt twarzy, mocno zarysowane kości
policzkowe, zmysłowe usta, które tak kusiły i oczy, w których
było coś znajomego. Ciemna otchłań jego spojrzenia, pożerała mnie.
Nagle
winda zatrzymała się na czwartym piętrze. Mężczyzna uśmiechnął
się i podał mi swoją wizytówkę.
-Gdybyś
miała czas i ochotę, to czekam. -powiedział zmysłowo niskim tonem
głosu.
Unikając
jego spojrzenia, wyszłam i powędrowałam w stronę drzwi z numerem
dwa. Gdy tylko usłyszałam, że drzwi windy się zamknęły,
zatrzymałam się. Najpierw spojrzałam na kartkę od recepcjonistki.
Niewyraźnym pismem napisała :
Crystal
Khan
godz.
16:30
Mr.
Daniel Adams
Poziom
4, pokój nr 2
Westchnęłam.
-Wstrętne
babsko. -powiedziałam sama do siebie.
Teraz
spojrzałam na wizytówkę mężczyzny z windy.
Stephan Leander
Nr kontaktowy:
667-989-234
e-mail:
Zaśmiałam się sama do siebie. Skąd ja go znam? Nie mam pojęcia. Włożyłam obie kartki do torebki i powędrowałam do drzwi, na których widniał numer dwa. Zapukałam i weszłam do środka.
Młody
mężczyzna siedzący zza biurkiem, podniósł swoje błękitne oczy
znad sterty papierów. Krytycznym spojrzeniem ocenił mnie z góry do
dołu.
-Proszę,
usiądź. -powiedział od niechcenia.
Uśmiechnęłam
się kusząco i usiadłam na krześle.
-W
sprawie pracy, tak? -zapytał patrząc na mnie ze skupieniem.
Skinęłam
głową i nachyliłam się lekko w stronę rozmówcy.
-Przedstaw
się. -zażądał.
-Mam
na imię Crystal Khan. Niedawno skończyłam osiemnaście lat. Interesuje mnie praca
sekretarki. -zatrzymałam się na chwilę i pochyliłam jeszcze
ciut.- Mam doświadczenie w tej pracy. -uśmiechnęłam się
znacząco.- Jestem rzetelna, odpowiedzialna, punktualna...
-podchwyciłam wzrok Daniela.- A przede wszystkim jestem pracowita i
dokładna. -zakończyłam i oparłam się o oparcie fotela.
Przez
cały czas podtrzymywałam jego spojrzenie.
-O
jakim doświadczeniu mówisz? -podchwycił.
Uśmiechnęłam
się chytrze. Wiedziałam, że zaraz złapię go w swoje sidła. Jego
twarz przybrała tajemniczy wyraz.
-Praktyki
oraz praca w biurze mojego wujka. -powiedziałam udając niewiniątko.
Zaśmiał
się ironicznie.
-Zależy
Ci na tej pracy? -zapytał z dostrzegalnym błyskiem w oku.
-Bardzo.
-wyszeptałam ponownie pochylając się.
On
również się nachylił.
-Co
jesteś w stanie zrobić żeby ją dostać?
-Wszystko.
-wyszeptałam powoli, przeciągając teatralnie każdą literę.
Uśmiechnął
się kusząco.
-Udowodnij.
-zachęcił i oparł się o siedzenie.
Zaśmiałam
się krótko, wstałam i podeszłam do niego. Odsunął krzesło od
biurka, tak abym mogłam na nim usiąść. Delikatnie pocałowałam
go w usta, a on chwycił mnie za pośladki. Nasze pocałunki stawały
się coraz głębsze. Jedną dłonią, powoli, rozpięłam jego
koszule, na co on zareagował i pozbawił mnie sweterka i bluzki.
Trzymając mnie, wstał i położył mnie na biurku. Całował mnie
po szyi, zjeżdżając coraz niżej. Jego dłonie delikatnie jeździły
po moim ciele, moje natomiast wplątałam w nieład jego blond
włosów. Nagle jego dłonie znalazły się na zamku mojej krótkiej
spódniczki. Zaśmiałam się ironicznie i odepchnęłam go od
siebie, a ten wylądował z powrotem na obrotowym krześle. Popatrzył
na mnie z dezorientacją.
-To
jak będzie z tą pracą? -zapytałam z przebiegłym uśmiechem
zdobiącym mą twarz.
-Zaczynasz
od jutra. -uśmiechnął się kusząco.
Wstał
i jedną dłoń położył na moim policzku. Pocałował mnie i podał
ubrania.
Ubrałam
się. Daniel poszedł w moje ślady i poprawił koszulę. Pocałowałam
go na pożegnanie i opuściłam budynek. Po drodze zgarnęłam
jeszcze kilka spojrzeń napalonych palantów, ale nie miałam czasu
na zabawę.
Szybkim
krokiem ruszyłam w stronę odludnej uliczki. Wyjęłam z torebki
kartkę od nieznajomego z windy, który wzbudził moje
zainteresowanie i telefon. Muszę przyznać, że zrobił na mnie nie
lada wrażenie, a przede wszystkim zaciekawiła mnie jego osoba. Ta
tajemniczość, którą w sobie miał... Mógłby mi się przydać,
bo ten pół mózg z biura raczej nie na wiele mi się zda.
Zapisałam
jego numer i niezwłocznie wysłałam mu SMS-a.
Pub
na skrzyżowaniu Wolt Street i Break Born.
Godzina
19.30, czekam dziesięć minut.
Przez
chwilę wpatrywałam się w ekran telefonu oczekując na odpowiedź,
jednak takowej nie otrzymałam, więc ze złością wrzuciłam
telefon do czarnej torebki.
-Palant.
-mruknęłam sama do siebie.
Poprawiłam
ubrania i wyszłam na zatłoczoną ulicę. Prowokująco kręcąc pupą
ruszyłam przed siebie. Uniosłam wysoko głowę i ignorując
zawistne spojrzenia, skręciłam w prawo. Weszłam do
pięciogwiazdkowego hotelu, w którym byłam zakwaterowana.
Gdy
znalazłam się już w swoim pokoju, zdjęłam buty i zrzuciłam
turkusowy sweterek. Powędrowałam w stronę dużej szafy. Otworzyłam
ją i wyjęłam czarną sukienkę. Położyłam ją na łóżku i
podreptałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam
się i pomalowałam. Wysuszyłam włosy i starannie ułożyłam je w
koka.
Stanęłam
przed dużym lustrem, mieszczącym się w salonie. Przyjrzałam się
sobie i oceniłam swój wygląd. Postanowiłam wypuścić z koka
pojedyncze pasma włosów, dzięki czemu efekt był jeszcze lepszy.
Wyglądałam dokładnie tak jak powinnam. Ponętnie, a zarazem
elegancko. Czarna sukienka, idealnie dopasowana była do mojej
figury. Cały zestaw uzupełniłam czarną biżuterią i butami na
wysokim obcasie.
Wzięłam
telefon do ręki, jednak nie zastałam żadnej wiadomość, co mnie
trochę wkurzyło, tym bardziej, że dochodziła już dziewiętnasta.
Westchnęłam.
Wzięłam
torebkę i wyszłam z mieszkania. Nieśpiesznie ruszyłam w stronę
miejsca, w którym powinien być tajemniczy mężczyzna z windy.
Droga,
o dziwo, zajęła mi o wiele więcej czasu niż zwykle. Była punkt
dziewiętnasta trzydzieści. Rozejrzałam się, jednak nigdzie nie
dostrzegłam Stephana. Nie oznaczało to, że moje przygotowania
pójdą na marne. Nigdy nie poświęcam się dla facetów. Prychnęłam
i weszłam do pubu.
Zajęłam
miejsce przy barze, obok jakiegoś ciacha.
-Jedną
whisky poproszę. -powiedziałam do barmana.
Odwrócił
się do i puścił mi oczko.
-Na
mój koszt. -rzucił kusząco.
Uśmiechnęłam
się słodko i również puściłam mu oczko. Barman odwrócił się,
aby wykonać zamówienie, a ja dyskretnie spojrzałam w stronę
siedzącego obok. Nieznajomy uśmiechnął się pod nosem.
-Ładnie
wyglądasz. -pochwalił.
Popatrzyłam
na niego z zaciekawieniem, gdy nagle on spojrzał mi prosto w oczy.
Dostrzegłam w nich coś znajomego i po chwili zorientowałam się,
że przecież to jest Stephan. Prychnęłam.
-Co
to ma znaczyć? -zapytała z oburzeniem.- Nie umawialiśmy się
czasem przed pubem? -moją twarz wykrzywił niezrozumiały grymas, na
co on zareagował śmiechem.
-Słodko
wyglądasz, gdy się złościsz. -rzucił wesoło.
Spiorunowałam
go wzrokiem, po czym przybrałam znudzony wyraz twarzy.
-Oh,
nie złość się. -zaśmiał się.
Odwróciłam
wzrok i odebrałam swoje whisky od barmana.
-Co
powiesz na spacer? -zaproponował nie poddając się.
Tym
razem to ja uśmiechnęłam się pod nosem. Upiłam trochę whisky i
ruszyłam w stronę drzwi, zostawiając go w tyle. Zatrzymałam się
dopiero przed wejściem do pubu. Wyszedł śmiejąc się.
-Nie
mam pojęcia co Cię tak bawi. -rzuciłam obojętnie.
-Ty,
kochanie. -uśmiechnął się kusząco.
Zignorowałam
to.
-Dokąd
idziemy? -zapytałam udając urażoną jego zachowaniem.
On
nadal się uśmiechał, podchwycił moje spojrzenie i dopiero wtedy
się odezwał.
-Do
krainy rozkoszy. -powiedział tym samym zmysłowym głosem, co wtedy
w windzie.
Przeszedł
mnie przyjemny dreszcz. Nie potrafiłam się na niego złości, humor
mi wrócił. Uśmiechnęłam się zmysłowo i przybliżyłam się do
niego. Jednym palcem przejechałam po jego ustach.
-W
takim razie zgoda. -szepnęłam mu do ucha.
Na
jego twarzy pojawiła się satysfakcja. Okrążył mnie i złapał
taksówkę. Otwarł drzwi i przytrzymując je, gestem ręki zaprosił
mnie do środka.
Zatrzymaliśmy
się pod luksusowym hotelem. Weszliśmy do środka i windą
wyjechaliśmy na najwyższe piętro. Przez cały czas prowadząc grę
wzrokową.
Wyszliśmy
na dach budynku, gdzie znajdował się basen. Ruszyłam w jego
kierunku, jednak on chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na niego z
dezorientacją. Uśmiechnął się przebiegle i przecząco pokręcił
głową, po czym zaprowadził mnie na przeciwną stronę dachu.
Zastaliśmy
tam stolik, który był przygotowany do kolacji, świece, róże i
tym podobne. Muszę przyznać, że ten widok zrobił na mnie
wrażenie. Dookoła były małe świeczki, które nadawały nastroju.
Romantycznie,
przeszło mi przez myśl. Błyskotliwa jestem, wyśmiałam samą
siebie.
Nieznajomy
odsunął mi krzesło, po czym usiadł po przeciwnej stronie. Bez,
jak dotychczas, żadnego słowa zaczęliśmy jeść. Po chwili
zatrzymałam się, podłożyłam sobie dłonie pod brodę i
zaciekawione spojrzenie wbiłam w przystojnego mężczyznę.
Uśmiechnął się i zrobił to samo. Przez chwilę żadne z nas się
nie odzywało, patrzyliśmy tylko sobie w oczy. Ja szukałam w nich
wyjaśnienia całej sytuacji, natomiast on pogrywał sobie ze mną.
-O
co tu chodzi? -zapytałam uśmiechając się chytrze.
-Crystal...
-wyszeptał, patrząc na mnie z pożądaniem.- Piękne imię, wiesz?
-zapytał z błyskiem w oku.
-Kim
ty w ogóle jesteś? -nie dawałam się podpuścić.
-Kryształ.
-uparcie drążył swój temat.
Westchnęłam
i przybrałam poważny wyraz twarzy, jednak na niego to nie
zadziałało.
-Piękne
imię, piękna właścicielka, piękne pochodzenie... -kontynuował.
Nie
potrafiłam zrozumieć o co mu chodzi, był taki tajemniczy.
-Możesz
jaśniej? -zapytałam z poirytowaniem.
Oparł
się wygodnie o oparcie krzesła, nie spuszczając ze mnie spojrzenia
swych czarnych oczu. Uśmiechnął się kusząco.
-Dobrze.
-zaczął.- Widzę, że się niecierpliwisz. Miałem nadzieję, że
powiem Ci nieco później, jednak myślę, że to niczego nie zmieni.
-jego oczy zabłysnęły.
Przeraziło
mnie to. Ten typ był jakiś podejrzany. Coś z nim było nie tak.
Nagle huknął donośnym śmiechem, jakby słysząc moje myśli.
Popatrzyłam na niego pytająco.
-Kochana,
twoje myśli są cholernie głośne. -parsknął śmiechem
nieznajomy.
Z
minuty na minutę miałam coraz gorsze wrażenie, że wpadłam po
uszy.
-Oj,
no dobrze, nie mam zamiaru katować Cię w nieskończoność.
-poinformował z chytrym uśmiechem na twarzy.
-Widzę,
że nieźle się bawisz. Szkoda tylko, że ja nie do końca.
-zakpiłam.
-Nie
złość się. -poprosił ze spokojem.- Crystal Khan...
-Skąd
znasz moje nazwisko?! -przerwałam mu.
-Nie
przerywaj mi, bo niczego się nie dowiesz. -zagroził żartobliwie.
Przewróciłam
oczami, jednak w środku naprawdę się przestraszyłam.
-Masz
siostrę... -zdziwiłam się.- Agnes Shaw-Khan. -wyjaśnił.
Wbiłam
w niego spojrzenie pełne gniewu, nie zareagował.
-Zostałyście
zrodzone z kryształu Khan, nie bez powodu nadali Ci takie imię i
nazwisko. -prychnął, a jego twarzy przyjęła poważny wyraz.-
Waszym zadaniem jest uratowanie krainy Ciemności. Czysty przypadek?
-zapytał z sarkazmem.
-Nie
sądzę. -odpowiedziałam za niego.
Słysząc
to znacznie się ożywił. Zdumiony uniósł ciemne brwi do góry.
-Widzę,
że znasz swoje zadanie. -uśmiechnął się tajemniczo.
-Nie
do końca. -zdradziłam.- Skąd ty w ogóle o tym wszystkim wiesz?
-starałam się udawać obojętną i nawet mi to wychodziło.
Zaśmiał
się krótko.
-Przed
waszymi narodzinami, twój ojciec obiecał mi jedną z was.
-powiedział chłodno.
Jego
poczucie humoru wyparowało. Spojrzenie miał puste, a z twarzy nie
dało się wyczytać kompletnie nic.
-Chyba
kpisz. -powiedziała obojętnie.- Mój stary to łajdak i kłamca.
-obojętnie wzruszyłam ramionami.
Uśmiechnął
się bez wyrazu.
-Mylisz
się. -zaprzeczył.- Pomijając waszą historię, bo ją już
znasz...
-Jak
to naszą?
-oburzyłam się.
-Twoją
i Agnes.
Skrzywiłam
się ironicznie.
-Nie
chcę mieć z nią nic wspólnego. -rzuciłam oschle.
-O
ironio losu. -zakpił.- Szkoda, że jednak musisz.
Wbiłam
w niego spojrzenie pełne nienawiści, zignorował to.
-Jesteś
starsza od niej, przez co przypisana do mojego brata. -skrzywił się.
-Czyli
mam rozumieć, że to nie mnie szukasz? -zapytałam.
-Ty
mi pomożesz. -poinformował z powagą.
-Ciekawe
w czym. -zakpiłam.
-Wiem,
że zależy Ci na Mike'u. -uśmiechnął się.
-Co
ty możesz o tym wiedzieć! -krzyknęłam pod wpływem emocji.
Po
chwili jednak się uspokoiłam, oparłam się o oparcie siedzenia i
skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Przy
mnie nie musisz udawać. -wzruszył ramionami, nie odpowiedziałam,
więc kontynuował.- Sprawa jest prosta. Ty odzyskujesz Mike'a, a ja
dostaję Agnes. -wyjaśnił.
-Po
co Ci ona? -zapytałam mrużąc oczy.
Zaśmiał
się ironicznie.
-Z
czasem i tego się dowiesz. -wyminął pytanie.
-Jakoś
nie widzę w tym zbyt dużych korzyści. -postanowiłam podjąć grę.
-Ah.
-westchnął teatralnie.- Zapomniałem wspomnieć o władzy?
-uśmiechnął się tajemniczo.
-No
chyba pominąłeś ten fakt. -zainteresowałam się.- O jakiej władzy
mowa? -zapytałam z iskrą zaciekawienia w głosie.
Jego
oczy zabłysnęły.
-Ogromnej.
-powiedział.
-Kim
ty w ogóle jesteś? -zapytała z nienacaka.
Zdumiony
uniósł wysoko czarne brwi.
-Dowiesz
się w swoim czasie. -powiedział obojętnie.
-Jakaś
gwarancja, że mnie nie oszukasz? -dopytywałam się.
Chciałam
być pewna swoich decyzji. Tym bardziej, że ze mną się nie
pogrywa. Uśmiechnął się tajemniczo i sięgnął do kieszeni
spodni. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Wyjął z nich coś
błyszczącego. Gdy przysunął przedmiot do światła świecy,
zamarłam. Odsłonił zęby w szerokim uśmiechu.
-Oto
Twoja gwarancja. -powiedział.
*****
Trzymając
kryształ w ręce ruszyłam w stronę drzwi Tonego. Zapukałam.
Otworzył prawie natychmiast.
-Crystal!
-ucieszył się.
Uśmiechnęłam
się sztucznie.
-Tony,
potrzebna mi Twoja pomoc. -przybrałam smutny wyraz twarzy.
-Co
się stało?! -zapytał zaniepokojony.
-Chodź
ze mną, natychmiast. -poprosiłam.
Skinął
głowa i ruszył za mną.
Szybkim
krokiem przemierzyłam ulicę i ruszyłam w stronę pobliskiego lasu.
Co
za idiota,
zakpiłam w myślach. Niczego nieświadomy chłopak szedł za mną,
starając się dotrzymać mi kroku. Już prawie byliśmy na miejscu.
W
pewnym momencie zatrzymałam się gwałtownie. O drzewo, w niedbałej
pozie stał oparty mężczyzna. Gdy tylko Tony go zauważył wyszedł
przede mnie i zgrywając bohatera rzucił:
-Coś
ty za jeden?!
Mężczyzna
uśmiechnął się pod nosem i ruszył w naszym kierunku. Mój
obrońca stanął
pewniej na nogach. Idący w naszą stronę zdjął kaptur z głowy i
swe czarne oczy wbił w chłopaka. Z przebiegłym uśmiechem na
twarzy, nagle zniknął. Zdezorientowany Tony zaczął się oglądać
na wszystkie strony, gdy nieznajomy nagle
pojawił się za nim i oddał mu cios w tył głowy.
Westchnęłam.
-I
po co to całe przedstawienie? -zapytałam.
-Dobrze
się spisałaś. -pochwalił Stephan.
______________________________________
Wystąpiły małe komplikacje, ale w końcu jest,
Mam nadzieję, że się spodoba.
Jak wychwyciliście jakieś błędy -piszcie.
ENJOY.
Wystąpiły małe komplikacje, ale w końcu jest,
Mam nadzieję, że się spodoba.
Jak wychwyciliście jakieś błędy -piszcie.
ENJOY.
Categories:
Mega :3 / happysadx33
Super;*
Czekam na kolejny z niecierpliwością i wierzę w ciebie;*/Natalx
Nie lubię Crystal! Stephan też jest jakiś nie ten tegest... Jak przeczytałam ten rozdział to pierwsza myśl: Co oni się z jakiego wariatkowa urwali? Jakbym spotkała Stefcia to kierunek Rybnik bo to najbliższy psychiatryk w mojej okolicy. Zamierzam wysłać brata :D
Co do rozdziału: Ja już nie przeżyję żadnego w którym nie będzie występował Mike albo Agnes. Czekam na tom II z niecierpliwością! Pozdrófffka! Twa wierna czytelniczka Mroczna która odzyskała tablet po półgodzinnej scence płaczu. Tak więc najprawdopodobniej 16 maja będzie u mnie rozdział 10. Jeszcze raz Pozdrafiam!
Zgadzam się z Mroczną :* Jeśli chcesz zareklamować swojego bloga to zapraszam na http://zareklamuj-siebie.blogspot.com/
Informuję, że Twój blog został dodany na zareklamuj-siebie.blogspot.com . Pozdrafffiam MrocznaJa.
Mam nadzieję, że brat Stephana jest krwiożerczym dupkiem, który bedzie baaaardzo zły dla Crystal :S A Mike jest Agnes, koniec kropka.
heh :3 jak ja lubie ten dreszczy emocji :D zobaczymy co mi podpowie wyobraznia ;)