Blogger Gadgets

Anioły Ciemności - Tajemnica


Idąc zatłoczoną ulicą zorientowałam się, że przeoczyłam właściwy zakręt. Powoli więc, wycofałam się i skierowałam w odpowiednią ścieżkę. Nieśpiesznym krokiem przemierzałam ulice, pomiędzy dużymi, zabytkowymi, budynkami. Dookoła panował błogi spokój i cisza, którą przerywało stukanie moich czarnych czółenek. Dzień zapowiadał się obiecująco, więc postanowiłam, że ubiorę coś sexy. Krótka, czarna spódniczka, z zamkiem na pupie, a do tego biały top z dużym dekoltem i turkusowy sweterek, trzy czwarte. Cały strój uzupełniała koralowa biżuteria i ostry makijaż.
Gdzie właściwie zmierzałam? Miałam zamiar znaleźć pracę. Potrzebowałam kilku pomagierów do pomocy w moim planie. Ah, Ci śmiertelnicy, tacy naiwni, zaśmiałam się sama do siebie. Zależy im tylko na jednym. Bogactwo nade wszystko. Parsknęłam. Nie ma tu takich, których interesowałaby władza czy też kierowali by się żądzą zemsty na kimś. Nawet jeżeli już się takich znajdzie, okazuje się, że są zbyt słabi, mają wyrzuty sumienia i prędzej czy później się wycofują. Ale co zrobić. Ja nie zamierzam rezygnować z całej zabawy, jakiej mi dostarczają. Szczególnie w momentach, kiedy to już błagają, abym im zwróciła wolność. Zaiste zabawne.
Poprawiłam bluzkę, dokładnie tak aby było widać jeszcze więcej niż wcześniej i z gracją weszłam po schodach, prowadzących do wysokiego biurowca. Nie oglądając się na boki, podeszłam do -jakże okropnie ubranej, totalne bezguście- recepcjonistki.
Niestety ta nie zwróciła na mnie uwagi. Przewróciłam oczami i przybrałam znudzony wyraz twarzy. Położyłam dłoń na blacie i swoimi -pomalowanymi na zielono- idealnymi paznokciami, zaczęłam z niecierpliwością stukać w gładką powierzchnię.
Kobieta wyjrzała zza biurka. Na jej czole pojawiła się zmarszczka, która zdecydowanie nie dodawała jej uroku, wręcz przeciwnie. Wyglądała na około trzydzieści pięć lat.
-Słucham? -zapytała z grymasem na twarzy.
Parsknęłam.
-Ja do pana Adamsa. -odpowiedziałam od niechcenia.
-A w jakiej sprawie? -uniosła lekko jedną brew, po czym oceniła mój wygląd.
Uśmiechnęłam się chytrze.
-W sprawie pracy.
-Nazwisko. -rzuciła oschle i wzrok przeniosła na monitor.
-Khan, Crystal Khan.
Recepcjonistka wystukała na klawiaturze podane jej dane i wyjęła kartkę i długopis. Zapisała coś na niej i mi podała.
-Poziom czwarty, pokój numer dwa, pan Adams już czeka. -mówiła przyglądając mi się podejrzliwie.
Wyrwałam kobiecie kartkę z ręki i bez pożegnania ruszyłam w stronę windy. Weszłam do środka i nacisnęłam numer czwarty. Oparłam się i uśmiechnęłam do swojego odbicia w lustrze.
Na pierwszym piętrze do windy wsiadł jakiś mężczyzna, około dwudziestu dziewięciu lat, ocenił moją sylwetkę i uśmiechnął się kusząco.
-Jestem Stephan. -przedstawił się zawadiacko.
-Crystal. -odpowiedziałam bez entuzjazmu.
-W sprawie pracy? -zapytał uśmiechając się przebiegle.
-Tak.
-Do Adamsa? -uśmiech nadal zdobił jego przystojną twarz.
Zdziwiło mnie to, nie mniej postanowiłam, że nie dam tego po sobie poznać.
-A czy to jakieś przesłuchanie? -zapytałam z irytacją.
Rozbawiony moją reakcją huknął donośnym śmiechem. Oburzyłam się i postanowiłam zignorować natręta. Gdy przestał się już śmiać spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się kusząco. Chciałam oderwać wzrok, jednak nie potrafiłam. W jego spojrzeniu dostrzegłam coś znajomego, ale nie byłam pewna co to jest. Przyjrzałam się mu dokładnie. Miał kwadratowy kształt twarzy, mocno zarysowane kości policzkowe, zmysłowe usta, które tak kusiły i oczy, w których było coś znajomego. Ciemna otchłań jego spojrzenia, pożerała mnie.
Nagle winda zatrzymała się na czwartym piętrze. Mężczyzna uśmiechnął się i podał mi swoją wizytówkę.
-Gdybyś miała czas i ochotę, to czekam. -powiedział zmysłowo niskim tonem głosu.
Unikając jego spojrzenia, wyszłam i powędrowałam w stronę drzwi z numerem dwa. Gdy tylko usłyszałam, że drzwi windy się zamknęły, zatrzymałam się. Najpierw spojrzałam na kartkę od recepcjonistki. Niewyraźnym pismem napisała :

Crystal Khan
godz. 16:30
Mr. Daniel Adams

Poziom 4, pokój nr 2

Westchnęłam.
-Wstrętne babsko. -powiedziałam sama do siebie.
Teraz spojrzałam na wizytówkę mężczyzny z windy.

Stephan Leander
Nr kontaktowy:
667-989-234
e-mail:

Zaśmiałam się sama do siebie. Skąd ja go znam? Nie mam pojęcia. Włożyłam obie kartki do torebki i powędrowałam do drzwi, na których widniał numer dwa. Zapukałam i weszłam do środka.
Młody mężczyzna siedzący zza biurkiem, podniósł swoje błękitne oczy znad sterty papierów. Krytycznym spojrzeniem ocenił mnie z góry do dołu.
-Proszę, usiądź. -powiedział od niechcenia.
Uśmiechnęłam się kusząco i usiadłam na krześle.
-W sprawie pracy, tak? -zapytał patrząc na mnie ze skupieniem.
Skinęłam głową i nachyliłam się lekko w stronę rozmówcy.
-Przedstaw się. -zażądał.
-Mam na imię Crystal Khan. Niedawno skończyłam osiemnaście lat. Interesuje mnie praca sekretarki. -zatrzymałam się na chwilę i pochyliłam jeszcze ciut.- Mam doświadczenie w tej pracy. -uśmiechnęłam się znacząco.- Jestem rzetelna, odpowiedzialna, punktualna... -podchwyciłam wzrok Daniela.- A przede wszystkim jestem pracowita i dokładna. -zakończyłam i oparłam się o oparcie fotela.
Przez cały czas podtrzymywałam jego spojrzenie.
-O jakim doświadczeniu mówisz? -podchwycił.
Uśmiechnęłam się chytrze. Wiedziałam, że zaraz złapię go w swoje sidła. Jego twarz przybrała tajemniczy wyraz.
-Praktyki oraz praca w biurze mojego wujka. -powiedziałam udając niewiniątko.
Zaśmiał się ironicznie.
-Zależy Ci na tej pracy? -zapytał z dostrzegalnym błyskiem w oku.
-Bardzo. -wyszeptałam ponownie pochylając się.
On również się nachylił.
-Co jesteś w stanie zrobić żeby ją dostać?
-Wszystko. -wyszeptałam powoli, przeciągając teatralnie każdą literę.
Uśmiechnął się kusząco.
-Udowodnij. -zachęcił i oparł się o siedzenie.
Zaśmiałam się krótko, wstałam i podeszłam do niego. Odsunął krzesło od biurka, tak abym mogłam na nim usiąść. Delikatnie pocałowałam go w usta, a on chwycił mnie za pośladki. Nasze pocałunki stawały się coraz głębsze. Jedną dłonią, powoli, rozpięłam jego koszule, na co on zareagował i pozbawił mnie sweterka i bluzki. Trzymając mnie, wstał i położył mnie na biurku. Całował mnie po szyi, zjeżdżając coraz niżej. Jego dłonie delikatnie jeździły po moim ciele, moje natomiast wplątałam w nieład jego blond włosów. Nagle jego dłonie znalazły się na zamku mojej krótkiej spódniczki. Zaśmiałam się ironicznie i odepchnęłam go od siebie, a ten wylądował z powrotem na obrotowym krześle. Popatrzył na mnie z dezorientacją.
-To jak będzie z tą pracą? -zapytałam z przebiegłym uśmiechem zdobiącym mą twarz.
-Zaczynasz od jutra. -uśmiechnął się kusząco.
Wstał i jedną dłoń położył na moim policzku. Pocałował mnie i podał ubrania.
Ubrałam się. Daniel poszedł w moje ślady i poprawił koszulę. Pocałowałam go na pożegnanie i opuściłam budynek. Po drodze zgarnęłam jeszcze kilka spojrzeń napalonych palantów, ale nie miałam czasu na zabawę.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę odludnej uliczki. Wyjęłam z torebki kartkę od nieznajomego z windy, który wzbudził moje zainteresowanie i telefon. Muszę przyznać, że zrobił na mnie nie lada wrażenie, a przede wszystkim zaciekawiła mnie jego osoba. Ta tajemniczość, którą w sobie miał... Mógłby mi się przydać, bo ten pół mózg z biura raczej nie na wiele mi się zda.
Zapisałam jego numer i niezwłocznie wysłałam mu SMS-a.
Pub na skrzyżowaniu Wolt Street i Break Born.
Godzina 19.30, czekam dziesięć minut.
Przez chwilę wpatrywałam się w ekran telefonu oczekując na odpowiedź, jednak takowej nie otrzymałam, więc ze złością wrzuciłam telefon do czarnej torebki.
-Palant. -mruknęłam sama do siebie.
Poprawiłam ubrania i wyszłam na zatłoczoną ulicę. Prowokująco kręcąc pupą ruszyłam przed siebie. Uniosłam wysoko głowę i ignorując zawistne spojrzenia, skręciłam w prawo. Weszłam do pięciogwiazdkowego hotelu, w którym byłam zakwaterowana.
Gdy znalazłam się już w swoim pokoju, zdjęłam buty i zrzuciłam turkusowy sweterek. Powędrowałam w stronę dużej szafy. Otworzyłam ją i wyjęłam czarną sukienkę. Położyłam ją na łóżku i podreptałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się i pomalowałam. Wysuszyłam włosy i starannie ułożyłam je w koka.
Stanęłam przed dużym lustrem, mieszczącym się w salonie. Przyjrzałam się sobie i oceniłam swój wygląd. Postanowiłam wypuścić z koka pojedyncze pasma włosów, dzięki czemu efekt był jeszcze lepszy. Wyglądałam dokładnie tak jak powinnam. Ponętnie, a zarazem elegancko. Czarna sukienka, idealnie dopasowana była do mojej figury. Cały zestaw uzupełniłam czarną biżuterią i butami na wysokim obcasie.
Wzięłam telefon do ręki, jednak nie zastałam żadnej wiadomość, co mnie trochę wkurzyło, tym bardziej, że dochodziła już dziewiętnasta. Westchnęłam.
Wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Nieśpiesznie ruszyłam w stronę miejsca, w którym powinien być tajemniczy mężczyzna z windy.
Droga, o dziwo, zajęła mi o wiele więcej czasu niż zwykle. Była punkt dziewiętnasta trzydzieści. Rozejrzałam się, jednak nigdzie nie dostrzegłam Stephana. Nie oznaczało to, że moje przygotowania pójdą na marne. Nigdy nie poświęcam się dla facetów. Prychnęłam i weszłam do pubu.
Zajęłam miejsce przy barze, obok jakiegoś ciacha.
-Jedną whisky poproszę. -powiedziałam do barmana.
Odwrócił się do i puścił mi oczko.
-Na mój koszt. -rzucił kusząco.
Uśmiechnęłam się słodko i również puściłam mu oczko. Barman odwrócił się, aby wykonać zamówienie, a ja dyskretnie spojrzałam w stronę siedzącego obok. Nieznajomy uśmiechnął się pod nosem.
-Ładnie wyglądasz. -pochwalił.
Popatrzyłam na niego z zaciekawieniem, gdy nagle on spojrzał mi prosto w oczy. Dostrzegłam w nich coś znajomego i po chwili zorientowałam się, że przecież to jest Stephan. Prychnęłam.
-Co to ma znaczyć? -zapytała z oburzeniem.- Nie umawialiśmy się czasem przed pubem? -moją twarz wykrzywił niezrozumiały grymas, na co on zareagował śmiechem.
-Słodko wyglądasz, gdy się złościsz. -rzucił wesoło.
Spiorunowałam go wzrokiem, po czym przybrałam znudzony wyraz twarzy.
-Oh, nie złość się. -zaśmiał się.
Odwróciłam wzrok i odebrałam swoje whisky od barmana.
-Co powiesz na spacer? -zaproponował nie poddając się.
Tym razem to ja uśmiechnęłam się pod nosem. Upiłam trochę whisky i ruszyłam w stronę drzwi, zostawiając go w tyle. Zatrzymałam się dopiero przed wejściem do pubu. Wyszedł śmiejąc się.
-Nie mam pojęcia co Cię tak bawi. -rzuciłam obojętnie.
-Ty, kochanie. -uśmiechnął się kusząco.
Zignorowałam to.
-Dokąd idziemy? -zapytałam udając urażoną jego zachowaniem.
On nadal się uśmiechał, podchwycił moje spojrzenie i dopiero wtedy się odezwał.
-Do krainy rozkoszy. -powiedział tym samym zmysłowym głosem, co wtedy w windzie.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Nie potrafiłam się na niego złości, humor mi wrócił. Uśmiechnęłam się zmysłowo i przybliżyłam się do niego. Jednym palcem przejechałam po jego ustach.
-W takim razie zgoda. -szepnęłam mu do ucha.
Na jego twarzy pojawiła się satysfakcja. Okrążył mnie i złapał taksówkę. Otwarł drzwi i przytrzymując je, gestem ręki zaprosił mnie do środka.
Zatrzymaliśmy się pod luksusowym hotelem. Weszliśmy do środka i windą wyjechaliśmy na najwyższe piętro. Przez cały czas prowadząc grę wzrokową.
Wyszliśmy na dach budynku, gdzie znajdował się basen. Ruszyłam w jego kierunku, jednak on chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na niego z dezorientacją. Uśmiechnął się przebiegle i przecząco pokręcił głową, po czym zaprowadził mnie na przeciwną stronę dachu.
Zastaliśmy tam stolik, który był przygotowany do kolacji, świece, róże i tym podobne. Muszę przyznać, że ten widok zrobił na mnie wrażenie. Dookoła były małe świeczki, które nadawały nastroju. Romantycznie, przeszło mi przez myśl. Błyskotliwa jestem, wyśmiałam samą siebie.
Nieznajomy odsunął mi krzesło, po czym usiadł po przeciwnej stronie. Bez, jak dotychczas, żadnego słowa zaczęliśmy jeść. Po chwili zatrzymałam się, podłożyłam sobie dłonie pod brodę i zaciekawione spojrzenie wbiłam w przystojnego mężczyznę. Uśmiechnął się i zrobił to samo. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, patrzyliśmy tylko sobie w oczy. Ja szukałam w nich wyjaśnienia całej sytuacji, natomiast on pogrywał sobie ze mną.
-O co tu chodzi? -zapytałam uśmiechając się chytrze.
-Crystal... -wyszeptał, patrząc na mnie z pożądaniem.- Piękne imię, wiesz? -zapytał z błyskiem w oku.
-Kim ty w ogóle jesteś? -nie dawałam się podpuścić.
-Kryształ. -uparcie drążył swój temat.
Westchnęłam i przybrałam poważny wyraz twarzy, jednak na niego to nie zadziałało.
-Piękne imię, piękna właścicielka, piękne pochodzenie... -kontynuował.
Nie potrafiłam zrozumieć o co mu chodzi, był taki tajemniczy.
-Możesz jaśniej? -zapytałam z poirytowaniem.
Oparł się wygodnie o oparcie krzesła, nie spuszczając ze mnie spojrzenia swych czarnych oczu. Uśmiechnął się kusząco.
-Dobrze. -zaczął.- Widzę, że się niecierpliwisz. Miałem nadzieję, że powiem Ci nieco później, jednak myślę, że to niczego nie zmieni. -jego oczy zabłysnęły.
Przeraziło mnie to. Ten typ był jakiś podejrzany. Coś z nim było nie tak. Nagle huknął donośnym śmiechem, jakby słysząc moje myśli. Popatrzyłam na niego pytająco.
-Kochana, twoje myśli są cholernie głośne. -parsknął śmiechem nieznajomy.
Z minuty na minutę miałam coraz gorsze wrażenie, że wpadłam po uszy.
-Oj, no dobrze, nie mam zamiaru katować Cię w nieskończoność. -poinformował z chytrym uśmiechem na twarzy.
-Widzę, że nieźle się bawisz. Szkoda tylko, że ja nie do końca. -zakpiłam.
-Nie złość się. -poprosił ze spokojem.- Crystal Khan...
-Skąd znasz moje nazwisko?! -przerwałam mu.
-Nie przerywaj mi, bo niczego się nie dowiesz. -zagroził żartobliwie.
Przewróciłam oczami, jednak w środku naprawdę się przestraszyłam.
-Masz siostrę... -zdziwiłam się.- Agnes Shaw-Khan. -wyjaśnił.
Wbiłam w niego spojrzenie pełne gniewu, nie zareagował.
-Zostałyście zrodzone z kryształu Khan, nie bez powodu nadali Ci takie imię i nazwisko. -prychnął, a jego twarzy przyjęła poważny wyraz.- Waszym zadaniem jest uratowanie krainy Ciemności. Czysty przypadek? -zapytał z sarkazmem.
-Nie sądzę. -odpowiedziałam za niego.
Słysząc to znacznie się ożywił. Zdumiony uniósł ciemne brwi do góry.
-Widzę, że znasz swoje zadanie. -uśmiechnął się tajemniczo.
-Nie do końca. -zdradziłam.- Skąd ty w ogóle o tym wszystkim wiesz? -starałam się udawać obojętną i nawet mi to wychodziło.
Zaśmiał się krótko.
-Przed waszymi narodzinami, twój ojciec obiecał mi jedną z was. -powiedział chłodno.
Jego poczucie humoru wyparowało. Spojrzenie miał puste, a z twarzy nie dało się wyczytać kompletnie nic.
-Chyba kpisz. -powiedziała obojętnie.- Mój stary to łajdak i kłamca. -obojętnie wzruszyłam ramionami.
Uśmiechnął się bez wyrazu.
-Mylisz się. -zaprzeczył.- Pomijając waszą historię, bo ją już znasz...
-Jak to naszą? -oburzyłam się.
-Twoją i Agnes.
Skrzywiłam się ironicznie.
-Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. -rzuciłam oschle.
-O ironio losu. -zakpił.- Szkoda, że jednak musisz.
Wbiłam w niego spojrzenie pełne nienawiści, zignorował to.
-Jesteś starsza od niej, przez co przypisana do mojego brata. -skrzywił się.
-Czyli mam rozumieć, że to nie mnie szukasz? -zapytałam.
-Ty mi pomożesz. -poinformował z powagą.
-Ciekawe w czym. -zakpiłam.
-Wiem, że zależy Ci na Mike'u. -uśmiechnął się.
-Co ty możesz o tym wiedzieć! -krzyknęłam pod wpływem emocji.
Po chwili jednak się uspokoiłam, oparłam się o oparcie siedzenia i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Przy mnie nie musisz udawać. -wzruszył ramionami, nie odpowiedziałam, więc kontynuował.- Sprawa jest prosta. Ty odzyskujesz Mike'a, a ja dostaję Agnes. -wyjaśnił.
-Po co Ci ona? -zapytałam mrużąc oczy.
Zaśmiał się ironicznie.
-Z czasem i tego się dowiesz. -wyminął pytanie.
-Jakoś nie widzę w tym zbyt dużych korzyści. -postanowiłam podjąć grę.
-Ah. -westchnął teatralnie.- Zapomniałem wspomnieć o władzy? -uśmiechnął się tajemniczo.
-No chyba pominąłeś ten fakt. -zainteresowałam się.- O jakiej władzy mowa? -zapytałam z iskrą zaciekawienia w głosie.
Jego oczy zabłysnęły.
-Ogromnej. -powiedział.
-Kim ty w ogóle jesteś? -zapytała z nienacaka.
Zdumiony uniósł wysoko czarne brwi.
-Dowiesz się w swoim czasie. -powiedział obojętnie.
-Jakaś gwarancja, że mnie nie oszukasz? -dopytywałam się.
Chciałam być pewna swoich decyzji. Tym bardziej, że ze mną się nie pogrywa. Uśmiechnął się tajemniczo i sięgnął do kieszeni spodni. Przyglądałam mu się z zaciekawieniem. Wyjął z nich coś błyszczącego. Gdy przysunął przedmiot do światła świecy, zamarłam. Odsłonił zęby w szerokim uśmiechu.
-Oto Twoja gwarancja. -powiedział.

*****
 Trzymając kryształ w ręce ruszyłam w stronę drzwi Tonego. Zapukałam. Otworzył prawie natychmiast.
-Crystal! -ucieszył się.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
-Tony, potrzebna mi Twoja pomoc. -przybrałam smutny wyraz twarzy.
-Co się stało?! -zapytał zaniepokojony.
-Chodź ze mną, natychmiast. -poprosiłam.
Skinął głowa i ruszył za mną.
Szybkim krokiem przemierzyłam ulicę i ruszyłam w stronę pobliskiego lasu. Co za idiota, zakpiłam w myślach. Niczego nieświadomy chłopak szedł za mną, starając się dotrzymać mi kroku. Już prawie byliśmy na miejscu.
W pewnym momencie zatrzymałam się gwałtownie. O drzewo, w niedbałej pozie stał oparty mężczyzna. Gdy tylko Tony go zauważył wyszedł przede mnie i zgrywając bohatera rzucił:
-Coś ty za jeden?!
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i ruszył w naszym kierunku. Mój obrońca stanął pewniej na nogach. Idący w naszą stronę zdjął kaptur z głowy i swe czarne oczy wbił w chłopaka. Z przebiegłym uśmiechem na twarzy, nagle zniknął. Zdezorientowany Tony zaczął się oglądać na wszystkie strony, gdy nieznajomy nagle pojawił się za nim i oddał mu cios w tył głowy.
Westchnęłam.
-I po co to całe przedstawienie? -zapytałam.
-Dobrze się spisałaś. -pochwalił Stephan.
______________________________________
Wystąpiły małe komplikacje, ale w końcu jest,
Mam nadzieję, że się spodoba.
Jak wychwyciliście jakieś błędy -piszcie.
ENJOY.

Categories:

7 Responses so far.

  1. Anonimowy says:

    Mega :3 / happysadx33

  2. Anonimowy says:

    Super;*
    Czekam na kolejny z niecierpliwością i wierzę w ciebie;*/Natalx

  3. Neva says:

    Nie lubię Crystal! Stephan też jest jakiś nie ten tegest... Jak przeczytałam ten rozdział to pierwsza myśl: Co oni się z jakiego wariatkowa urwali? Jakbym spotkała Stefcia to kierunek Rybnik bo to najbliższy psychiatryk w mojej okolicy. Zamierzam wysłać brata :D
    Co do rozdziału: Ja już nie przeżyję żadnego w którym nie będzie występował Mike albo Agnes. Czekam na tom II z niecierpliwością! Pozdrófffka! Twa wierna czytelniczka Mroczna która odzyskała tablet po półgodzinnej scence płaczu. Tak więc najprawdopodobniej 16 maja będzie u mnie rozdział 10. Jeszcze raz Pozdrafiam!

  4. Moridia says:

    Zgadzam się z Mroczną :* Jeśli chcesz zareklamować swojego bloga to zapraszam na http://zareklamuj-siebie.blogspot.com/

  5. Neva says:

    Informuję, że Twój blog został dodany na zareklamuj-siebie.blogspot.com . Pozdrafffiam MrocznaJa.

  6. Anonimowy says:

    Mam nadzieję, że brat Stephana jest krwiożerczym dupkiem, który bedzie baaaardzo zły dla Crystal :S A Mike jest Agnes, koniec kropka.

  7. heh :3 jak ja lubie ten dreszczy emocji :D zobaczymy co mi podpowie wyobraznia ;)

Leave a Reply

Popularne posty (ostatnie 30 dni)