-Agnes czy mogłabyś...? -zaczął
niepewnie Sean.
-Boże! -wrzasnęłam na całe gardło.
Spojrzałam na zmieszanego chłopaka,
wzrokiem przepełnionym złością.
-Czy ja Cię we wszystkim muszę
wyręczać?! -zapytałam z poirytowaniem wplątanym w mój ostry ton
głosu.
Wiercąc mu dziurę w głowie, zaczęłam
się zastanawiać po jaką cholerę ten chłopak spotyka się z tą
lafiryndą, Sarą? Nic nieznaczący pionek -bo aż pomagier Alexa, w
sumie jak większość aniołów światła- spotyka się z -dość
wysoko ustawioną- dziewczyną. Nie wiem co ona takiego w sobie
miała? Alex był nią po prostu zachwycony. Wystarczyło jedno jej
słowo... i wszystko było tak jak ona tego chciała. Nienawidziłam
suki.
Ale skoro miał tę szmatę,
mizdrzącą się na każdym kroku do kogo popadnie -a oni i tak tego
nie widzieli, bądź nie chcieli tego widzieć- po co mu byłam
potrzebna?
Zrezygnowany chłopak spuścił głowę
i smutne spojrzenie wbił w nierówne płyty podłogowe. Miałam tego
po wyżej uszu! Mój wolny czas zawsze marnowałam na tego kretyna.
Bo przecież w cholerę czasu zajęłoby mu sprawdzenie, jak Paul
poradził sobie ze swoją robotą. Starałam się go zrozumieć i po
części mi się to udawało, ale nie potrafiłam do końca wpasować
się w jego sytuację.
Miłość – cholerne uczucie,
zadające cholerny ból, jego silne działanie zawsze przyćmiewa
racjonalne myślenie, które woła co sił w komórkach, jednak nie
jest w stanie pokonać tak silnego uczucia, które mało co jest w
stanie stłumić. W stanie zakochania wyłącza się nasz
mózg, nasza ostatnia deska ratunku, która chroni przed zrobieniem
czegoś skrajnego.
Dokładnie tak to działa, miłość
jest nieprzewidywalna, dlatego też zawsze łamię się i pomagam tym
debilom.
Stęknęłam, a on natychmiast podniósł
swe błękitne oczy i wbił je we mnie. Dostrzegłam przebłysk
nadziei czający się pod powłoką, udawanej intrygi.
-Niech Ci będzie. -westchnęłam z
rezygnacją.
Białoskrzydły natychmiast się ożywił
i jego twarz rozpromieniała.
-Ale wiesz... -zaczęłam, a on
gwałtownie wstrzymał powietrze.- Zapamiętaj sobie, że...
-wykrzywiłam usta w tajemniczym uśmiechu.- To ostatni raz.
-powiedziałam ostrzegawczo mrużąc oczy.- Plus odwdzięczysz mi
się, za wszystko. -dodałam z satysfakcją w głosie.
Sean z widoczną ulgą wypuścił,
wstrzymywane do tej pory, powietrze.
-Dobra. -przewrócił oczami.- Mam
nadzieję, że nie uwalisz mnie tak jak ostatnim razem.
-rzucił od niechcenia, robiąc przy tym minę obrażonego dziecka.
Chwyciłam się za buzię, tym samym
chcą powstrzymać śmiech, jednak nie na wiele się to zdało.
Wybuchnęłam panicznym chichotem, od czego rozbolał mnie brzuch.
Odruchowo chwyciłam się w miejscu nieprzyjemnego uścisku. Już nie
było mi do śmiechu. Uspokoiłam się i starałam się wyrównać
oddech. Zniesmaczony sytuacją Sean, odleciał do swojej dziewczyny.
Parsknęłam na samą myśl o tej jawnogrzesznicy.
Od kiedy oni są już razem? Jakoś tak
od momentu, kiedy to tu przybyłam. Samo wspomnienie tamtych dni,
wywołało nieprzyjemny dreszcz, który wstrząsnął całym mym
ciałem. Momentalnie popsuł mi się również humor. Nie koniecznie
lubiłam wracać do przeszłości. To były bolesne wspomnienia, o
których nie tyle co starałam się zapomnieć, bo to było by nie w
porządku, lecz przez pewien czas nie myśleć. Przynajmniej do
momentu, aż uporam się z uczuciem, które ogarniało mnie w
momencie, kiedy tylko przywoływałam tamte dni w pamięci. Odczucie
te było tak namacalne, że aż bolało. Czułam się jak oszustka,
nic nie warta zdrajczyni. Poddałam się bez walki i zrozumiałam to
dopiero po fakcie. Niestety było już za późno. Za późno na to,
aby cokolwiek jeszcze uratować. Czułam ogromny wstyd, którego tak
mocno starałam się wyzbyć.
Trudno było mi się po tym wszystkim
pozbierać. Godzinami siedziałam w pokoju, odcinając się od
otaczającego mnie świata. Byłam bliska bezkresnej rozpaczy,
żałoby. Miałam nawet moment, w którym próbowałam sobie odebrać
życie. Niewiele pamiętam z tamtych dni, jedynie to, że pomógł mi
Dylan, któremu zawdzięczam strasznie dużo. A nuż to, że żyję.
Dzięki niemu, na nowo, poznałam sens życia, radość i silne
uczucia, których tak mi brakowało. Całkowicie przeciwne do tych,
które odczuwałam zaraz po odejściu. Czułam się spełniona,
że tak to określę. Bo było to spełnienie niedopełnione. Czyli
byłam spełniona, ale zaraz potem ponownie odczuwałam pustkę,
którą zajmowała jedynie obecność anioła o skrzydłach koloru
pochmurnego nieba.
Był dla mnie bardzo ważny, jednak
-chyba- nie czułam do niego niczego więcej. Był moim przyjacielem
i chciałam żeby tak to pozostało, on również akceptował moją
decyzję. Nie był nachalny, wręcz przeciwnie, trzymał się na
dystans, tym samym zachowując się jak mój starszy brat. Dobrze
wiedział, gdzie są granice, w którym momencie ma odejść, a
kiedy powinien się zjawić i to właśnie w nim podziwiałam. Bardzo
często latał do Mika i gdy wracał, opowiadał mi o wszystkim, o
Evie, Amelii, Crisie i całej reszcie. Jak się okazało mieliśmy ze
sobą wiele wspólnego, wiele tematów do omówienia i cech, które
nas łączyły.
Miesięczny pobyt tutaj strasznie mnie
zmienił. Stałam się zgorzkniałą, pozbawioną uczuć wobec
innych, wredną wersją samej siebie. Teraz byłam przeciwieństwem
starej Agnes, która tak łatwo odeszła w niepamięć. Stałam się
wrogiem starej wersji samej siebie. Moje dawne ja powracało
tylko w obecności Dylana, który starał się podtrzymywać moją
starą osobowość. Moją jedyną słabością było poprzednie
życie, do którego tak uparcie starałam się nie wracać. Stałam
się niezależna i samolubna.
Strasznie irytowały mnie te cech,
jednak z czasem pogodziłam się z tym i odpuściłam. Właśnie w
tym cholernym momencie, kiedy wracam myślami do tamtych dni, łzy
napływają mi do oczu. Poczułam jak spływają mi po policzkach.
Moja słabość daje się we znaki. W tak krótkim czasie, zmieniło
się całe moje życie. Nigdy nie pomyślałabym, że do tego
dojdzie. Ilekroć przywoływałam tamte wspomnienia, uświadamiałam
sobie jak dużo straciłam. Starałam się szukać w tym wszystkim
pozytywów, jednak takowych nie dostrzegałam.
Nagle zauważyłam Dylana. Wyłonił
się właśnie zza zakrętu i pośpiesznym krokiem zmierzał w moją
stronę. Moja jedyna nadzieja na lepsze jutro.
Jego obietnicą był powrót do krainy
Ciemności. Oczywiście nie chciałam wierzyć w to, że mogłoby się
udać, ale on dawał mi ku temu powody. Rodził we mnie nadzieję,
która gasła podczas jego nieobecności.
Alex wyobrażał sobie, że od razu
rzucę się mu w ramiona i Bóg wie co się wydarzy. Niestety surowe
realia przywróciły go na ziemię. Jednak nie poddawał się
skurczybyk. Dążył do swojego i w końcu, wspólnie z
Dylanem postanowiliśmy, że najlepiej będzie jak będę udawać, że
uczucia do tego niedorozwoja powróciły. Zabawne, bo on w to
wszystko uwierzył. Poddał się temu i zaufał mi.
Zawsze kochałam Mika i kochać będę.
Alex nie jest wart nawet tych najgorszych uczuć. I obiecałam sobie,
że takowych nie będę odczuwała wobec niego.
Jedyne co mnie martwiło to to, że
przez cały czas wmawiałam sobie, iż rzekomo nie czuję nic do
Dylana, bo nie byłoby to prawdopodobne. A tak naprawdę nie byłam
do końca pewna swych uczuć.
Zatroskany Dylan podszedł do mnie i
opiekuńczo objął mnie ramieniem.
-Co się stało? -zapytał z
przejęciem.
-Za dużo myślę. -westchnęłam.
Nie musiałam mówić nic więcej, on
tylko przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej. Właśnie to mi
się w nim podobało, rozumieliśmy się bez zbędnych słów.
-Muszę iść zobaczyć jak Paul
wywiązał się ze swoich obowiązków. -powiadomiłam go smutno,
ocierając łzy.
-Sean? -zapytał z goryczą.
-Mhm... -skinęłam głową.
-Boże! -jęknął Dylan.- Jesteś już
prawie królową, nie daj sobie! -przewrócił oczami.
-Jasne. -uśmiechnęłam się ciepło i
wtuliłam w jego tors.- Spokojnie, załatwimy to szybko i mamy dzień
wolny. -zapewniłam.- O ile Alex niczego znowu nie wymyśli. -dodałam
po chwili z grymasem na twarzy.
-No. -westchnął po czym pocałował
mnie w kącik ust.
Uśmiechnęłam się smutno.
-Chodźmy do tego Paula. -powiedział
odsuwając mnie od siebie.
Dobrze wiedziałam, że zorientował
się o co chodzi. Skinęłam głową i ruszyliśmy w stronę
wschodzącego słońca.
___________________________________
Ka bum, jest.
Trochę się działo, szału nie ma, ale mam nadzieję, że bd :D
Enjoy, pysiaczki :*
Categories:
Uuuuu supciooo genialne ale co będzie z Mike'em aaa wariuje oni pasowali do siebie ale z drugiej strony zawsze lubiłam Sean'a i będę ... zmieniając temat Agnes i Sean pasują do siebie:) ;)
Seana? ;>
W końcu ;) Już nie mogę się doczekać 2 rozdziału :) / happysadx33
Mi do Agnes bardziej pasuje Mike ♥♥ /Asia
W końcu! Jak ja czekałam na ten rozdział. Świetny <3 Będę czekać na kolejny z niecierpliwością. Pozdrófffka! ;*
Super;*
Szkoda że tak późno to przeczytałam- problemy z kompem:/
Czekam na kolejny z niecierpliwością;*/Natalx
Witaj,
Jeśli interesuje Cię pisanie "na poważnie", być może pragniesz wydać swoją pierwszą książkę zapraszam do Klubu Młodych Pisarzy albo Klubu Kreatywnego Pisania. Więcej informacji tutaj: http://www.literaryartinstitute.com/
Pozdrawiam
Długo kazałaś na siebie czekać, ale jak widzę opłacało się! Czekam na więcej, bardzo dobry rozdział ;) Jeśli chcesz pośmiać się ze swojego byłego praktykanta to możesz odwiedzic KANAŁ POETYCKI na YT
http://www.youtube.com/watch?annotation_id=annotation_719709&feature=iv&src_vid=Lx6vm-r4RAQ&v=XgJEhPj3RzA
A wczoraj wyszedł najnowszy odcinek o The Doors jak Cię interesuje! Możesz tam podesłać koleżanką do pośmiania się.
http://www.youtube.com/watch?v=wiFGF5dmxzw
Pozdrawiam i czekam na nową dawkę Aniołów Ciemności!
Mateusz "MrCrowley" Wróbel
Jasne, że wpadnę :)
Dziękuję za komentarze i zainteresowanie! :)
Następny rozdział w miarę możliwości, ale niestety kiepsko jest póki co :/
Witam ponownie,
Kolejny fenomenalny rozdział.
Zatkało mnie.
Nie wiem co napisać...
Agnes i Sean??? A co z Mike'm???? Mam nadzieję, że dowiem się tego w następnych rozdziałach :D.
Darkness
Ps. zapraszam do siebie