Blogger Gadgets

Anioły Ciemności - Tajemnica


Rozwścieczony anioł biegł wprost na mnie, gdy nagle chwycił się za głowę i upadł na ziemię. Wiedziałem, że jest to zasługa Doriany. Biedna użyła swoich ostatnich sił, które zachowała właśnie na taką sytuację, aby nam pomóc. Blondyn zwinął się w kłębek i starał się stawiać opór, jednak bezskutecznie. Moce dziewczyny, choć używane ostatkiem sił, zdecydowanie górowały nad nieopanowaniem wrogiego anioła.
Natanael nie tracąc okazji, wkroczył do akcji. Pojawił się za brunetem i wykorzystując chwilowe skupienie strażników światłości na Seanie, ogłuszył go.
Łysy zareagował od razu, gdy tylko zorientował się co się dzieje. Bez zastanowienia ruszył na stojącego do niego tyłem Natanaela. Nie mogłem mu na to pozwolić.
-Te, krasnal! -zawołałem szydząc z anioła.- A może tak wziąłbyś się za kogoś swojego pokroju? -zapytałem.
Przeciwnik odwrócił się w moją stronę. Jego twarz wykrzywiona była w sarkastycznym uśmiechu.
-Mówisz o sobie? -zadrwił.- Jak tak bardzo tego chcesz. -zaśmiał się krótko.- To nie ma sprawy. -dokończył już z powagą.
I biegiem rzucił się wprost na mnie. Kątem oka dostrzegłem, że Doriana całkowicie opadła z sił, prawdopodobnie straciła przytomność. Cholera, przekląłem w duchu. Ona potrzebowała pomocy medycznej i to jak najszybciej jest to możliwe. Na całe szczęście blondyn wciąż był nieprzytomny, nie mniej brunet wracał już do siebie. Powoli podnosił się z podłogi, a gdy stał już na nogach, zaczął walkę z Nathanem. Byłem pod wrażeniem jego daru. Potyczka między nimi była wyrównana. Obydwoje mieli podobne do siebie umiejętności. Nawzajem zaczęli rzucać w siebie ognistymi kulami, które iskrzyły się na przemian niebieskim i żółtym kolorem.
Natomiast mój przeciwnik, ostrożnie zbliżył się do mnie. Odruchowo rozprostowałem skrzydła. Niewielka odległość pomiędzy budynkami nie wystarczyła całkowicie. Widok mojej tajnej broni wywołał u mojego przeciwnika lekkie zawahanie, jednak nie zrezygnował. Stanął pewniej na nogach, przez co wyglądał trochę komicznie. Nie został obdarzony wzrostem, a to, że był łysy, też robiło swoje, więc gdy próbował stworzyć pozory mężnego, zebrało mi się na śmiech. Jednak nie powinienem go lekceważyć. Kątem oka dostrzegłem, że zaciśnięte w pięści dłonie zaczynają płonąć. Ten płomień znacznie różnił się od tych, które miałem okazję już zobaczyć u Natanaela czy też jego przeciwnika. Muszę przyznać, że lekko mnie to rozproszyło. Nie miałem pojęcia z kim mam do czynienia, co nie oznacza, że ja już znałem swoje możliwość. Za każdym razem zaskakiwały mnie coraz bardziej.
Nieprzyjaciel był coraz to bliżej mnie, dzieliły nas dosłownie trzy kroki. Machinalnie napiąłem wszystkie mięśnie, dzięki czemu drzemiąca w środku mnie energia, napłynęła do całego mojego ciała, w tym również skrzydeł. Poczułem siłę. W momencie kiedy łysy spróbował mnie unieruchomić, moje skrzydła zadziałały jak tarcza. Mimowolnie osłoniły mnie przed atakiem, a dzięki ich wielkości, nie musiałem się martwić o nic.
Wykorzystując dogodną sytuację i refleks, chwyciłem gasnącą dłoń przeciwnika i bez skrupułów, wyrzuciłem go w powietrze. Nie tracąc przewagi, działałem dalej. Wzbiłem się w powietrze, od razu za nim i w locie sprzedałem mu kopniaka. Odrzuciło go z niesamowitą siłą. Uderzył w ścianę, ledwie stojącego, bloku mieszkalnego. Budynek zatrząsł się niebezpiecznie, a ściana, na której wylądował łysy, zawaliła się. Moja siła, po raz kolejny, wprawiła mnie w osłupienie. Byłem pod wrażeniem.
Po takim uderzeniu, generalnie, powinien stracić przytomność i miałem nadzieję, że tak jest. Nie wiedziałem czy strażnicy światłości są równie podatni na uderzenie, co my. Niestety nasza wytrzymałość nie była zadziwiająca, jednak szybko się regenerowaliśmy. Postanowiłem się upewnić i poleciałem w tamtym kierunku.
Wylądowałem na stercie gruzu i powoli zacząłem odgarniać pojedyncze cegły. Gdy nagle spod całego tego zwaliska wyłonił się mój rywal. Zatkało mnie. Moje rozproszenie spowodowało to, że łysy podleciał do mnie i chwycił mnie za gardło, przy czym lekko podniósł mnie ponad rumowisko. Chciałem się mu wyszarpać, jednak jego uścisk był nie lada wyzwaniem. Teraz to on miał przewagę.
-Myślałeś, że tak łatwo mnie pokonasz? -zakpił.
W jego spojrzeniu kryła się pogarda. Nie miałem pojęcia w jaki sposób wybrnę z tej sytuacji. Właśnie wtedy przypomniałem sobie rozmowę z Agnes, gdy mówiła mi, że nasi wrogowie mają dwu lub trzykrotnie większą siłę od nas. Ta myśl mnie przeraziła. Sam do końca nie wiedziałem co mnie teraz czeka. Gdy nagle na twarzy mojego oprawcy pojawił się szyderczy uśmiech. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na mojej szyi i z furią, rysującą się w jego oczach, uderzył mną o pozostałości po ścianie-wcześniej tu stojącej- z zauważalnie większą siłą niż zrobiłem to ja, z nim. Uderzenie było tak ogromne, że znalazłem się pod budynkiem, w jakimś pomieszczeniu zrobionym na wzór typowej piwnicy.
Z ledwością podniosłem się z ziemi, wszystko mnie bolało. Nie potrafiłem znaleźć wytłumaczenia na to, ze po tym co ja mu zrobiłem, jemu kompletnie nic się nie stało. Powoli rozejrzałem się dookoła. W kącie dostrzegłem metalowy pręt, po który od razu sięgnąłem. Postanowiłem się schować za, otaczającymi mnie dookoła, pudłami.
Na mojego przeciwnika nie trzeba było długo czekać. Praktycznie od razu zleciał za mną na dół, całe szczęście, że udało mi się schować. Z hukiem wylądował na podłożu. Po chwili ciszy usłyszałem jego szyderczy śmiech.
-No nie psuj mi zabawy. Jeszcze z tobą nie skończyłem. -poinformował.
Z zewnątrz doszły mnie odgłosy walki, równie zaciętej, co ta tutaj. Musiałem jak najszybciej pomóc Nathanowi. Kurczowo zacisnąłem pręt, trzymany w obu rękach. Mój rywal powoli okrążył pomieszczenie po czym zatrzymał się i głęboko wciągnął powietrze do płuc.
-Dobry jesteś. -stwierdził.- Jednak nie lepszy ode mnie. -zadrwił.- Kwestia czasu zanim Cię znajdę. Maskowanie zapachu nic Ci nie da. -powiedział ostrzegawczo.
Jego słowa mnie zdziwiły. Co miał na myśli mówiąc: „Maskowanie zapachu nic Ci nie da”? Chciałem pojąć o co może mu chodzić, jednak nie za bardzo mi to wychodziło. Jedyne co sobie uświadomiłem w tym momencie, to to, że mam straszne braki dotyczące strażników światła.
Łysy odwrócił się do mnie plecami i wolno szedł przez pomieszczenie, uważnie rozglądając się na boki. Wykorzystałem to i bezszelestnie wyłoniłem się zza mojej zasłony -którą były pudła. Zaszedłem go od tyłu i przy pomocy metalowego pręta, zadałem mu cios w tył głowy, dzięki czemu ten upadł na ziemię i stracił przytomność. Nie chciałem od razu go zabijać, więc użycie siły wobec niego, nie było wielkie, nie mniej jednak dostrzegłem krew, płynącą z miejsca, w którym oddałem cios. Nie wydawało mi się jednak, że spowodowałem jakiś groźniejszy uraz. Poza tym należało mu się. Nie wiem dlaczego ogarniało mnie współczucie wobec tych śmieci. Może po prostu musiałem przyzwyczaić się do tego? Tutaj było to normą, natomiast w moim poprzednim życiu nie do końca. Mam jednak nadzieję, że z czasem do tego przywyknę.
Skupiłem się i z zaskakującą łatwością, bo jak dotychczas takowej nie było,wszedłem do jego głowy. Zacząłem szukać jakiś pożytecznych informacji, nie zamierzałem marnować takiej szansy na opracowanie planu i dokopanie im.
Po chwili przeglądanie kompletnie bezużytecznych wiadomości, w końcu wpadłem na coś zdatnego do użycia. I właśnie wtedy napotkałem przeszkodę. Gwałtownie otworzyłem oczy i dostrzegłem, że mój rywal odzyskał przytomność i ostatkiem sił, a miał ich w cholerę, zaczął stawiać opór. Westchnąłem. Ponownie wszedłem do jego głowy i zacząłem mu w niej mieszać. Sprawiało mi to przyjemność. To uczucie można było porównać do tego z dzieciństwa, gdy dziecko dostaje nową zabawkę. Dokładnie tak się czułem, co chwilę poznawałem coraz więcej swoich możliwości.
-Zabiję Cię! -wrzasnął nagle łysy.
Rozbawiony jego reakcją, spojrzałem na niego. Wyglądał żałośnie, nie był w stanie mi się przeciwstawić, chociaż walczył dzielnie. Używał wszystkich sił jakie mu pozostały. Miotał się po podłodze jak jakaś dżdżownica, krzycząc przy tym niemiłosiernie. Jednak jego groźby nic dla mnie nie znaczyły, wręcz przeciwnie, bawiły mnie. Muszę przyznać, że nawet żal mi się go zrobiło. Może powinienem mu odpuścić?Na tę myśl zaśmiałem się sam do siebie. Nie ma mowy, pomyślałem. Nie mam pojęcia skąd w nim tyle energii i w jaki sposób, po tym co mu zrobiłem, po tym jak oberwał, on nadal funkcjonuje i tak jakby nic się mu nie stało. Był silny, a i owszem, jednak w tym momencie to ja miałem przewagę, ponieważ opanowałem jego umysł, a on nie był w stanie nic na to poradzić. Najwyraźniej powoli wymiękał, ponieważ opór stopniowo ustawał.
Postanowiłem, że i ja zmniejszę silę napierania na niego. Jakże ja byłem głupi. Przez cały czas miałem zamknięte oczy, przez co nie byłem w stanie zobaczyć tego, co ten śmieć wyprawia. Przestał stawiać opór jeżeli chodzi o jego umysł, ale w międzyczasie postanowił mnie unieruchomić. Czołgał się w moją stronę, a przez to, że zareagowałem za późno, przewaga znów była po jego stronie. Chwycił mnie za kostkę i pociągnął w swoją stronę. Zachwiałem się, po czym upadłem na ziemię. Połączenie z jego umysłem, gwałtownie, zostało przerwane. Poczułem ból, ponieważ uderzyłem głową o podłogę.
Odruchowo chwyciłem się za miejsce, w którym go odczuwałem i otworzyłem oczy, dzięki czemu dostrzegłem, że mój przeciwnik nie tracił czasu. Podniósł się już z ziemi. Nie mogłem mu pozwolić na to, żeby zwiększył swoje szanse.
Gwałtownie zerwałem się z podłogi i doskoczyłem do niego, przybijając go tym samym do ściany. Zaczęliśmy się siłować. Na przemian lądowaliśmy na niepomalowanej ścianie. W końcu znaleźliśmy się na środku pomieszczenia i nadal próbując zdobyć przewagę nad rywalem, zaczęliśmy się kręcić w kółko.
W pewnym momencie, odrzuciłem łysego od siebie, a ten upadł. Nie tracąc czasu, wyleciałem z piwnicy. Zacząłem zasypywać dół, tak aby tamten nie mógł wyjść, chociaż wiedziałem, że niewiele to da. On i tak i tak wyjdzie, jednak zyskam chociaż chwilę, a to wystarczy.
Skończyłem i szybko odwróciłem się w stronę Natanaela. Na szczęście, radził sobie o wiele lepiej ode mnie. Miał przewagę nad brunetem. Kątem oka dostrzegłem, że blondyn, który dotychczas pozostał nieprzytomny, co było zadziwiające, podniósł się z podłogi i zaczął iść w kierunku Doriany. Dłonie zacisnąłem w pięści i rzuciłem się w jego stronę. Musiałem go powstrzymać.
Sean chciał zdjąć skatowaną dziewczynę z pręta, ale zdążyłem mu w tym przeszkodzić. Pchnąłem go na ścianę, tuż obok nieprzytomnej Doriany. Z wściekłością, zacząłem okładać go pięściami. Straciłem kontrolę nad tym co robiłem.
W końcu chłopak upadł na ziemię. Miałem zamiar ruszyć na pomoc Nathanowi, jednak łysy wydostał się z piwnicy. Rozejrzał się i, gdy tylko mnie dostrzegł, z furią, rzucił się w moją stronę. Stanąłem pewniej na nogach i rozprostowałem skrzydła. Pozwoliłem, aby energia zapanowała nad całym moim ciałem.
Rozwścieczony anioł uderzył we mnie z ogromną siłą, jednak dzięki mocy, którą zyskałem, nie przesunął mnie nawet o centymetr. Zaczęliśmy się przepychać, gdy nagle usłyszałem krzyk Amelii. Gwałtownie odwróciłem się w stronę, z której dobiegał. Była z nią Agnes. Przeraziłem się. Gestem rąk, dziewczyny wskazywały mi coś za mną. Spojrzałem więc w tamtą stronę. Sean podniósł się z ziemi, cały był w siniakach. Spojrzał na mnie i biegiem rzucił się w moją stronę.
________________________________________
Szału nie ma,ale no przepraszam.
Jak dostrzegliście jakieś błędy - to piszcie. 

FANPAGE

Categories:

5 Responses so far.

  1. Neva says:

    Nie ma szału?! Kobieto! To było cudne. Chociaż trochę mi poprawiłaś humor. Mam na jutro projekt i muszę go ręcznie napisać bo brat wykorzystał tusz... Błędy. Nie zauważyłam. A tak poza tym rozdział pełen emocji i ta męska inteligencja... ach jak ja ją uwielbiam. Zamykać oczy w trakcie walki. Panie Bućku tylko Mike tak może bo on ma szczególny poziom tej męskiej inteligencji. Pozdrawiam i dziękuję za te miłe słowa w odpowiedzi na mój komentarz do poprzedniego rozdziału.

  2. Cieszę się, że jednak się podobało!
    Twoje komentarze, za każdym razem, podnoszą mnie na duchu!
    Współczuję, jak ja bym tak musiała, to bym się chyba załamała, jednak trzymam za Ciebie kciuki!, dasz rade :)
    Ty nie masz za co dziękować, wręcz przeciwnie, to ja Ci jestem ogromnie wdzięczna!

  3. Anonimowy says:

    Zajebiste♥ Kocham to ♥ Pisz dalej /Asia

  4. To miło Asiu ... ♥ (bo to imię tak dużo mi mówi ^^).

Leave a Reply

Popularne posty (ostatnie 30 dni)