Blogger Gadgets

Anioły Ciemności - Tajemnica

Powoli otworzyłam oczy. Nieprzytomnym wzrokiem rozejrzałam się po białym pomieszczeniu. Nie miałam pojęcia gdzie i dlaczego tu jestem. Zastanawiałam się co się dzieje. Kiedy mój wzrok przyzwyczaił się już do iskrzącego bielą pomieszczenia, skupiłam się na niezbyt interesującym suficie. Potrzebowałam chwili wytchnienia.
Po około pięciu minutach, nużącego gapienia się w sufit, świadomość zaczęła do mnie wracać. Z każdą chwilą przypominałam sobie coraz więcej szczegółów. Poczucie chwili oraz to jak się czuję, uderzyło we mnie z niebywałą siłą. Uświadomiłam sobie, że czuję się bardzo dobrze, tysiąc razy lepiej, niż przed podaniem tabletki na sen. Byłam pełna energii. Nie miałam już mieszanych uczuć, wiedziałam dokładnie jakie emocje mnie w tym momencie ogarniają, radość i zdumienie.
Usiadłam na szpitalnym łóżku i powoli zaczęłam studiować każdy element, nieprzyjemnej dla oka, sali, w której aktualnie przebywałam. Zaczęło mnie zastanawiać która jest godzina i jak długo spałam. Ciekawiło mnie, dlaczego nikogo przy mnie nie było... Może nie jest to zbyt interesujące, patrzeć na kogoś, przez kilka godzin, gdy ten nic nie robi. Jednak, pomimo wszystko, byłam lekko rozczarowana. Powoli wstałam i podeszłam do okna, zza którego mogłam ocenić porę dnia i pogodę. Chociaż nie wiem czy w tym momencie, było mi to potrzebne.
Słońce chyliło się ku zachodowi, nie było żadnych nieprzyjemnych chmur, zwiastujących deszcz, czy też jakieś inne anomalie pogodowe. Ten widok znacznie poprawił mi humor, poczułam, że jeszcze bardziej pragnę wyjść z tego okropnego pokoju i jak najszybciej wrócić do, nie tyle Mike'a, co życia codziennego.
Krytycznym wzrokiem spojrzałam na za dużą piżamę, w którą byłam ubrana. Wyglądałam okropnie! Niezgrabnie i grubo. Westchnęłam. Za grosz gustu. No trudno. Ignorując to jak wyglądam, ruszyłam w stronę białych drzwi. Opuściłam pomieszczenie, bez większego żalu, i cienkim korytarzem ruszyłam w stronę holu, gdzie miałam nadzieję zastać jakąś konkretną osobę, która powie mi czy mogę już wyjść ze szpitala.
Na całe szczęście w recepcji zastałam Amelię. Ucieszyłam się na jej widok, zresztą ona na mój też. Gdy tylko mnie zauważyła, uśmiechnęła się lekko.
-A pani dokąd? -zapytała z żartobliwą pogróżką w głosie.
-Gdzie są wszyscy? -pytaniem odpowiedziałam na pytanie.
-Wydaje mi się, że na placu ćwiczeń. Eva ogłosiła obowiązkowe ćwiczenia dla wszystkich. -poinformowała mnie Amelia.
-Aha. -skinęłam głową i z zaciekawieniem zaczęłam przyglądać się całej recepcji.
Czułam się tak jakbym widziała ją po raz pierwszy... a przecież tak nie było. Jednak niewątpliwie coś się w niej zmieniło, ale  nie miałam pojęcia co konkretnie.
-Jak się czujesz? -wyrywając mnie z zadumy, z troską w głosie, zapytała Am.
-Bardzo dobrze. Wręcz wspaniale! Jestem pełna energii... Najchętniej to od razu wróciłabym do obowiązków. -zatrzymałam się na chwilę i pytająco spojrzałam na Amelię.
-Jeżeli czujesz się na siłach i rzeczywiście jest tak jak mówisz, a wiesz że możemy to potwierdzić badaniami. -w jej głosie wychwyciłam nieskryte ostrzeżenia.- To nie widzę przeciwwskazań. -dodała z uśmiechem.
-Dziękuję. -odwzajemniłam uśmiech.
Nagle uświadomiłam sobie jedną, bardzo ważną, rzecz. To właśnie dla niej szukałam Amelii.
-Am... -zaczęłam, a ona spojrzała na mnie niespokojnym wzrokiem, widocznie wyczuwając moją nagłą zmianę nastroju.
-Co się stało? -zapytała.
-Co z Klarą? Jak ona się czuje? -na jej twarzy pojawił się smutek.
Spuściła wzrok i wbiła go w chropowatą podłogę.
-Chodź, sama zobaczysz. -powiedziała, po czym skierowała się w stronę korytarza.
Nie czekając na nic, ruszyłam za nią. Szła dość szybko, ale nie miałam problemów z dogonieniem jej. W pewnym momencie zatrzymałyśmy się przed jedną z sal. To pewnie tu znajdowała się Klara. Amelia chwyciła klamkę i zawahała się, jednak po chwili nacisnęła ją i weszła do środka. Powoli ruszyłam za nią. Całe pomieszczenie oblane było czernią, kompletnie nic nie widziałam, co wskazywało na to, że Klara musi być w okropnym stanie. Okna były przesłonione, przez co trudno było się nie potknąć.
-Klara? -Amelia zadała pytanie, na które odpowiedziała jej tylko głucha cisza.
Zaniepokoiło mnie to, poczułam mrowienie na karku.
-Klara? -zapytała raz jeszcze.
-Tak. -odezwał się ktoś ledwo słyszalnym głosem.
Wiedziałam, że musiał to być głos Klary, jednak nie potrafiłam w to uwierzyć. Sposób w jaki to powiedziała, mówił sam za siebie. Z nią było coraz gorzej.
-Masz gościa. -poinformowała ją Amelia.
-Kogo? -zapytała Klara z nieskrywanym podnieceniem w głosie.
Znacznie ożywiła ją ta informacja, jednak wątpię czy było to dla niej dobre. Usłyszałam cichy szmer. Wyostrzyłam lekko wzrok i zauważyłam, że Klara siedzi na łóżku i z całych sił stara się dostrzec odwiedzającą ją osobę.
-Agnes przyszła Cię odwiedzić. -powiedziała Am.- Ale proszę Cię, połóż się z powrotem. Nie trać sił. -prosiła.
-Agnes, mogłabyś do mnie podejść? -zapytała, ignorując głuche prośby Amelii. -Nie jestem w stanie Cię zobaczyć... -dodała ze smutkiem.
Odruchowo, wzrok skierowałam w stronę, wycofującej się do drzwi, Amelii. Nie patrzyła na mnie, jednak musiała wyczuć mój wzrok na sobie, bo smutno pokręciła głową.
-Oczywiście. -odpowiedziałam jej i usiadłam obok niej na łóżku, chwytając jej dłoń w swoją.
-Och, Agnes. -westchnęła.
Ciepłe łzy zaczęły otulać jej zmarznięte policzki. Ja również poczułam jak pieczą mnie oczy, jednak nie chciałam przy niej płakać. Przytuliłam ją mocno.
-Już dobrze. -zapewniłam, gładząc ją po włosach.
Parsknęła.
-Nic nie jest dobrze. -zaprzeczyła, po czym pociągnęła nosem i wyprostowała się.- Agnes. Powiedz mi jak się czujesz? Wiem, że byłaś w okropnym stanie... i to przeze mnie.
-Co ty wygadujesz? To nie przez ciebie. Poza tym, nic mi nie jest... -zatrzymałam się na chwilę.- To w jakim stanie się znalazłam, to nie jest twoja wina! To tylko i wyłącznie, moja wina. Przestałam panować nad swoją mocą. -zacisnęłam palce na jej ramionach.- Moja wina rozumiesz? -zapytałam, lekko potrząsając ją.
Przestraszyłam się tym co zrobiłam i natychmiast zabrałam ręce. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłam.
-Rozumiem.  -powiedziała Klara.- Ale i tak przepraszam... -nie dawała za wygraną.- Macie przeze mnie tyle problemów...
-Klara! -wrzasnęła Amelia.
Nie zdziwiło mnie to, sama miałam ochotę to zrobić.
-Mówiłam Ci już coś, na ten temat!
-Owszem mówiłaś. -zgodziła się.- Co jednak nie oznacza, że ja też nie mam racji. -poczułam, że Amelia wycofuje się.- Mniejsza o to. -Klara również postanowiła odpuścić.
-Tak. -powiedziałam bardziej do siebie, niż do nich.- A ty jak się czujesz? -zapytałam.
-Nic mi nie jest. -skłamała.
Ścisnęło mnie w żołądku, poczułam się okropnie. Dobrze wiedziałam, że przeżywa koszmar, a ja? Nie byłam w stanie jej pomóc!
-Przepraszam, że nie zdołałam Cię uratować... Klara, ja naprawdę... przepraszam. -łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
To było coś okropnego, nie chciałam pokazywać jej, że jestem słaba, jednak to było silniejsze ode mnie.
-Agnes, zrobiłaś co mogłaś. To nie jest twoja wina! Nie obwiniaj się z mojego powodu! -ścisnęła moją dłoń, a drugą położyła mi na policzku.- Przyrzeknij mi jedną rzecz. -poprosiła.
-Oczywiście. -powiedziałam przez łzy.- Co tylko chcesz.
-Obiecaj mi... że pomścisz moją śmierć i wszystkie krzywdy, które on nam wyrządził. Agnes, proszę Cię.
Powoli przestawałam panować nad sobą. Poczułam jak złość we mnie wzbiera. Samo wspomnienie jego imienia, wywoływało u mnie obrzydzenie.
-Oczywiście Klara, obiecuję. Nie spocznę dopóki Alex nie zapłaci, za wszystko co zrobił nam i tobie. -zapewniłam ją.
Przytuliłam ją po raz ostatni i wybiegłam z pokoju. Sama do końca nie wiedziałam gdzie zmierzam, po prostu biegłam przed siebie. Usłyszałam czyjś krzyk za sobą, jednak nie zatrzymałam się, biegłam dalej. Nagle ktoś szarpnął mnie za ramię i przygwoździł do ściany. Totalnie wytrąciło mnie to z równowagi.
-Czy ty musisz tak pędzić?! -zapytała ze złością Amelia, w momencie kiedy chciałam się jej wyrwać.
Gdy usłyszałam jej głos, znacznie się uspokoiłam. Zrobiło mi się głupio. Zdyszana Amelia oparła się o ścianę i próbowała uregulować oddech. Aż tak szybko biegłam?
-Przepraszam. -powiedziałam ze skruchą.
Popatrzyła na mnie spode łba, po czym się wyprostowała.
-Dobra. -powiedziała.- Chodź, zrobię Ci te badania.
Skinęłam głową i ruszyłam za nią w głąb korytarza.
________________________________________

"Prawda jest taka, że wszyscy Cię skrzywdzą.
Musisz tylko potrafić odróżnić tych, dla których warto cierpieć."

Categories:

2 Responses so far.

  1. Neva says:

    Hmmm... mało akcji, ale jak każdy twój wpis bardzo ciekawy. Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
    wladczyni-mocy.blogspot.com

  2. Przepraszam, teraz moze jeszcze jeden rozdzial, gora dwa, beda zamulajace, ale obiecuje poprawe :*

Leave a Reply

Popularne posty (ostatnie 30 dni)