Czekałem przed drzwiami sali, w której leżała Agnes. Gdyby nie Eva, zapewne w dalszym ciągu przebywał bym nad jeziorem użalając się nad sobą. Jestem jej wdzięczny. Zastanawiało mnie co by było gdyby się tam nie zjawiła...
Nagle zza drzwi dobiegł mnie stłumiony szloch. Wzdrygnąłem się. Co tam się wyprawiało? Miałem ochotę tam wejść i dowiedzieć się co wywołało taką reakcję u tej osoby. Miałem złe przeczucia. Nie musiałem długo czekać na kolejne dziwne odgłosy. Szloch, który słyszałem wcześniej, przerodził się w donośny śmiech. Ale nie był mi obcy ten śmiech. Ja go doskonale znałem.
Agnes.
Był jak ukojenie... jak słodka melodia dla moich uszu. Trochę mnie to uspokoił, jednak nie całkowicie. W dalszym ciągu nie miałem pojęcia o co chodzi. Ciągle słyszałem co innego. Śmiech, szloch, frustracje, radość, podniecenie w głosie mówcy... I tak na zmianę.
Nerwowo zacząłem przestępować z nogi na nogę. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się w jakim stanie jest Agnes. Najchętniej wszedłbym tam do środka i sam ją o to zapytał, ale nie mogłem. Musiałem z cierpliwością, której powoli zaczynało mi brakować, czekać na Amelię. Westchnąłem. Jak długo miało to jeszcze trwać?
I jakby w odpowiedzi na moje pytanie, drzwi uchyliły się lekko. Z podenerwowanie i może krztą nadziei, czekałem kto się zza nich wyłoni. Po chwili ujrzałem wychodzącą z sali Amelię. Poczułem lekki zawód. W sumie sam nie wiem czego się spodziewałem. Intensywnie się jej przyglądałem, gdy szła w moją stronę. Na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.
-Co z nią? -zapytałem gorączkowo, gdy była już przy mnie.
Przyjrzała mi się uważnie. Chwilowo jej wyraz twarzy zmienił się z radosnego, na podejrzliwy. Jednak po chwili wiercenia mi dziury w głowie, swoim przenikliwym wzrokiem, ponownie się uśmiechnęła.
-Bardzo dobrze. Bardzo szybko wraca do zdrowia. -powiedziała z satysfakcją.- O wiele szybciej niż myślałam. -dodała po chwili w lekkim zamyśleniu.
-To może wyjaśnisz mi co się tam działo? -zapytałem lekko unoszą brwi, a ona zrobiła dziwną minę.- Raz szloch... potem śmiech... jeszcze później okropny krzyk... -starałem się zilustrować o co mi chodzi.
-A to... -skinęła głową.- Zwykła huśtawka nastrojów. -wzruszyła ramionami.- Myślałam, że uczucia wrócą do niej... no bynajmniej jutro. -zatrzymała się na chwilę.- No! Ale najwidoczniej się pomyliłam. -uśmiechnęła się.- Z początku nie odczuwała żadnych emocji. W pewnym momencie wszystko do niej wróciło. Okropny napływ emocji... Wszystko naraz... To dlatego.
-Czy dojdzie do stabilizacji? -zapytałem z lekkim przerażeniem w głosie.
-No jasne! -zaśmiała się głośno.- To nie potrwa długo. -zapewniła nadal się śmiejąc.
Popatrzyłem na nią z lekkim urażeniem, a ją to najwidoczniej jeszcze bardziej rozbawiło. Po dłuższej chwili krztuszenia się ze śmiech, w końcu przestała. Spojrzała na mnie, z jeszcze widocznym, rozbawieniem w oczach.
-Góra dzień może dwa. -powiedziała uśmiechając się.
Odetchnąłem z nieskrywaną ulgą. Jej wzrok powędrował w głąb korytarz, a potem z powrotem wrócił do mnie. Ściągnęła brwi.
-Czekają. -powiedziała .
Skinąłem głową, a ona ruszyła przed siebie. Mój zapłon był troszkę gorszy. Przez chwilę nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Kiedy w końcu to zrobiłem, musiałem ją dogonić, szła dość szybko.
-Jej uczucia i emocje, które doznaje, powinny się ustabilizować podczas snu. -powiedziała, gdy tylko zrównałem się z nią krokiem.- Chociaż z naszą królową nigdy nic nie wiadomo. -uśmiechnęła się pod nosem.- Jest strasznie silna. Nic, tylko ją podziwiać. -uśmiechnąłem się do niej.
Resztę drogi -krótkiej drogi do holu- przebyliśmy w ciszy.
Gdy w końcu znaleźliśmy się w głównej sali, wszyscy zwrócili się w naszą stronę. Amelia przywołała na twarz pokrzepiający uśmiech. Zauważyłem, że wszyscy czekają w napięciu, na to co powie Amelia.
-Jej stan... -zawahała się, jakby szukała odpowiedniego słowa.- Jest nienaganny. -skwitowała z uśmiechem.- Błyskawicznie wraca do zdrowia. -wszyscy, bez wyjątku, odetchnęli z ulgą.- Niesamowicie jest na to patrzeć. -kontynuowała.- Z jej duchem walki... możliwe, że już jutro będzie pełna energii. Pewnie będzie pchała się do skopania tyłka Alexowi. -uśmiechnęła się do słuchacz.- Mam nadzieję, że damy radę go dorwać. -zakończyła.
Atmosfera na sali, zrobiła się nieco bardziej smętniejsza, niż była zanim te słowa padły z ust Amelii. Myślę, że wszyscy bardzo chcieliśmy dorwać tego drania, za to co zrobił, nie tyle Agnes, co Klarze.
Po usłyszeniu wieści, każdy zajął się swoimi sprawami. Jedni zaczęli wychodzić, inni zbierali się w grupki i rozpoczynali żywe rozmowy, na temat tego co się aktualnie działo. My z Am ruszyliśmy w stronę Crisa i Evy. Jednocześnie uśmiechnęli się do nas.
-W takim razie nie mamy wiele czasu. -pierwszy odezwał się Cris.
-Na to wygląda... -odpowiedziałem z lekkim zmieszaniem.
Nie wiedziałem jak mam to wszystko odbierać. Z jednej strony... Sama ta myśl, że Agnes, już jutro, mogłaby być wolna i znowu bym ją zobaczył, przyprawiała mnie o zawrót głowy. A z drugiej strony przez tak krótki okres czasu, bo aż jeden dzień, nie uda się nam nie zrobić NIC w sprawie Alexa.
-To co robimy? -zapytałem po chwili.
-Jeszcze nie wiem... Nie jestem pewna czy w ogóle zdołamy coś zrobić... skoro Agnes tak szybko wraca do sił. -powiedziała Eva jakby czytając mi w myślach.
-Masz rację. -poparł ją Cris.- Ale gdybyśmy ogłosili obowiązkowe ćwiczenia, w celu wzmocnienia i poprawy kondycji, w razie ataku Alexa, to wydaje mi się, że w takich okolicznościach, nie ma w tym nic podejrzanego. -zasugerował.- Agnes się niczego nie domyśli. -popatrzył na nas z przekonaniem.- Wtajemniczymy anioły i po prostu wymyślimy dalszy plan działania.
-Wiedziałam, że coś wymyślisz. -wyszczerzyła się do niego Eva.
-Jeżeli masz na myśli sprawy typu : życie i śmierć, to tak. -uśmiechnął się do niej.
-Dobra. -przerwałem im wymianę zdań.
Spojrzeli na mnie z lekką dezorientacją. Uśmiechnąłem się do nich pobłażliwie. Pasują do siebie, pomyślałem.
-Kto zastępuje Agnes, gdy jest nieobecna? -zapytałem już z poważnym wyrazem twarzy.- Macie jakiegoś zastępcę?
Eva natychmiast spuściła wzrok i spochmurniała. Cris tego nie zrobił, jednak na jego twarzy pojawiła się niepokój. Zdziwiło mnie to. Ściągnąłem brwi. Nie wyglądało to za dobrze.
-Klara. -odpowiedział mi w końcu Cris.
Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć... Trochę mnie zamurowało.
-Cholera. -przekląłem pod nosem.- Zaczynam coraz bardziej go nienawidzić. -powiedziałem sam do siebie.- A kto zastępuje Klarę? -zwróciłem się w końcu do nich.
-Jeszcze nie mieliśmy takiej sytuacji... Ale ją omawialiśmy... -powiedziała cicho Eva.
-To znaczy?
-Ja... Ja jestem w zastępstwie za Klarę. -podniosła na mnie wzrok.
-Okey. -skinąłem głową.- Trzeba ogłosić to wszystkim aniołom. Najlepiej teraz... póki wszyscy tu są.
Eva skinęła głową. Złapała pierwsze lepsze krzesło, stojące z boku w poczekalni, i stanęła na nie.
-Proszę wszystkich o uwagę! -krzyknęła.
Na sali zapanowała cisza i wszyscy jednocześnie wbili wzrok w stojącą na krześle Evę.
-Dziękuję. -odchrząknęła.- W związku z tym co miało miejsce... niespełna dwanaście godzin temu. -zaczęła.- Musimy zwiększyć swoją czujność. Zapewne na tym się nie skończy. Z tego też powodu.. Ogłaszamy obowiązkowe ćwiczenia dla każdego anioła. -wszyscy słuchali jej uważnie.- Ćwiczenia rozpoczniemy już dziś... -zatrzymała się na chwilę.- Żeby nie było zamieszania, podzielimy się na grupy. -powiedziała po chwili.- Na godzinę 11 przyjdą anioły najniższego stopnia, na 13 stopnia normalnego i na 15 anioły stopnia najwyższego. Po przyjściu proszę się zgłosić do mnie, Crisa albo Mike. Poinformujemy was co dokładnie macie robić i podamy termin następnych ćwiczeń. -zatrzymała się na chwilę i zrobiła zamyśloną minę.- To by było na tyle. Dziękuję za uwagę, idźcie się przygotować. -zakończyła swoją przemowę i zeszła z krzesła.
Wszyscy powoli zaczęli opuszczać salę.
-Dobrze Ci poszło. -pochwalił ją Cris, gdy tylko do nas podeszła.
-Dziękuję. -uśmiechnęła się.- My też musimy się iść przygotować... Potrzebna nam jest lista wszystkich aniołów i musimy to podzielić między nas.
Skinąłem głową. Miała rację, też musieliśmy się przygotować.
-Tak jest prze pani. -wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu.
Roześmiała się głośno. Pokręciła przecząco głową, nadal się śmiejąc, i ruszyła w stronę wyjścia. Nie czekając na nic, ruszyłem za nią. Cris również poszedł w nasze ślady. Muszę przyznać, że Eva doskonale nadawała się do tej roli. Przed nami ciężki dzień, więc nie było czasu na odpoczynek. Trzeba było coś z tym zrobić i nie miałem zamiaru marnować czasu. Nie było dla mnie ważne czy wygramy czy przegramy, liczyło się tylko to, żeby ten śmieć dostał za swoje. Przysięgam, że nie wyjdzie z tego żywy. Zapłaci za wszystkie krzywdy, które wyrządził komukolwiek w tym świecie.
____________________________________________________Sorry, za taki "ciulaty" :P, rozdział, ale miałam przerwe i no muszę znowu nabrać wprawy.
Categories:
Przyznam ze mnie wciagnelo ; )
Zapraszam do mnie na "Niewidoczny" http://opowiadaniaaaa.blogspot.com/
i na Mistyczna Akademie
http://mistycznaakademia.blogspot.com/
Bd wchodzic ;))
Twój blog jest... jakby to ująć... super. W czasie czytania twoich wpisów nie wyobrażałam sobie te wszystkie sytuacje. Trafiłam na bloga niedawno więc przeczytałam wszystkie rozdziały, a gdy się skończyły nie mogłam w to uwierzyć. Masz pewność, że będę na twoim blogu częstym gościem.
Zapraszam na mojego nowego bloga, niedługo pojawią się pierwsze rozdziały
wladczyni-mocy.blogspot.com
"My z Am" A nie chodziło o "Ja z Am"? Z koryguj ten błąd ;P