Blogger Gadgets

Anioły Ciemności - Tajemnica


-Nie! -wydarłem się na całe gardło, w momencie kiedy Agnes bezwładnie opadła w moich ramionach.- Nie pozwolę jej odejść! Nie teraz! -krzyczałem rozpaczliwie.
Wzrokiem błądziłem po całej sali. Szukałem jakiegoś punktu zaczepienia. Chciałem znaleźć coś, cokolwiek, co mogłoby jej pomóc. Byłem bliski rozpaczy. Nie potrafiłem zapanować nad swoimi emocjami. Bałem się, że ją stracę. Pochłaniałem wszystko dookoła. W końcu mój wzrok zatrzymał się na smukłej sylwetce rudowłosej dziewczyny, stojącej w kącie sali.
-Amelia. -wszeptałem bezgłośnie.
Nawet na mnie nie spojrzała. Z jej wyrazu twarzy wynikało, że jest przerażona.
-Proszę Cię. Pomóż mi ją uratować. -spróbowałem raz jeszcze.
Tym razem jej wzrok, powoli, niepewnie, skierował się w moją stronę.
-Amelia, błagam Cię! Jeżeli jej nie pomożemy... Ona... Ona... -nie potrafiłem dokończyć swojej wypowiedzi. Słowa ugrzęzły mi w gardle.
-Cris... -powiedziała cicho.
Z ledwością udało mi się to zrozumieć. Na całe szczęście miałem wyostrzony słuch.
-Gdzie on jest?! -zapytałem drżącym głosem.
Byłem u kresu sił. Nie mogłem pozwolić na to, żeby Agnes odeszła. Liczyła się każda minuta. Nie. Każda sekunda. Jej usta utworzyły kształt litery O.
-Am...
-Eva po niego pobiegła. -powiedziała stanowczo, przerywając mi.
Teraz nie była przerażona. Na jej twarzy malowała się powaga. Najwidoczniej zaczęło docierać do niej to, co się teraz dzieje. Najgorszą rzeczą było to, że ja sam do końca nie wiedziałem co. Klara leżała na stole operacyjnym... w kompletnym bezruchu. Nie mam pojęcia, czy poświęcenie Agnes cokolwiek dało. Czy jest jeszcze dla niej jakikolwiek ratunek. A dla Agnes? Poczułem mocne ukłucie w klatce piersiowej. Jak w ogóle moge myśleć o tym, że dla Agnes nie ma ratunku?! Musi być! Nie pozwolę jej odejść!
Zaciskając pięści ruszyła w moim kierunku. Klęknęła przy Agnes i chwyciła ją za nadgarstek.
-Mamy jeszcze szansę. -rzekła, głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.
Podniosła na chwilę wzrok, jednak od razu go odwróciła. Zacisnęła pięści i wzięła głęboki oddech.
-Przepraszam... -powiedziała już mniej chłodno.- Nie panuję nad swoimi emocjami... Nie potrafię... -skinąłem głową.- Musimy się pospie...
Jej wypowiedź przerwał huk otwierających się drzwi. Do pokoju wbiegł Cris i Eva. Równocześnie z Amelią wzrokiem powędrowaliśmy w ich stronę. Szybkim krokiem przemierzyli salę i znaleźli się obok nas. Na twarzy Crisa malował się niepokój. Ukląkł przed nami.
-O mój Boże! -krzyknął, w momencie kiedy jego spojrzenie omotało twarz Agnes.- Daj mi ją Mike. -zażądał.
Bez zbędnych słów i marnowania cennego czasu, delikatnie podałem mu ją. Chciałem odsunąć od siebie tą myśl, że mogę ją stracić, to mnie przerażało. Nie mogłem jednak sobie z tym poradzić. Już raz, byłem bliski tego, na szczęście zareagowałem dość szybko. Tym razem jednak, nie miałem pojęcia co mam zrobić, żeby jej pomóc.
Twarz Crisa przyjęła poważny wyraz. Zaniepokoiło mnie to.
-Odsuńcie się. -powiedział przez zęby.
Nie byłem zachwycony tonem jego głosu, jednak posłusznie odwróciłem się i ruszyłem za Amelią, w kąt sali. Co nie zmienia faktu, że mnie drażnił. Miał się za nie wiadomo kogo. No, ale z tego co mi powiedziano, tylko on był w stanie ją uratować, więc musiałem się pilnować. Musiałem znosić jego zachowanie. Niby chciał jej pomóc, ale w żaden sposób nie okazywał tego. Właśnie to mnie denerwowało. Rozwalało mnie od środka. Ta bezsilność. To było okropne. W żaden z możliwych sposobów, nie potrafiłem jej pomóc. Nie byłem w stanie nic zrobić. Jeszcze to wszystko moja wina! To, że ją rozproszyłem... To, że energia przejęła kontrolę nad jej delikatnym ciałem. To wszystko moja wina! Poczułem ogromny napływ frustracji. Z całych sił zacisnąłem powiek. Wziąłem głęboki wdech. Starałem się opanować emocje, które targały mną w tym momencie.
W końcu otworzyłem oczy. Nadal byłem trochę wściekły, jednak nie aż tak. Musiałem się pilnować. W każdej chwili mogłem stracić panowanie nad sobą, a to z pewnością, nie pomogłoby Agnes. Zauważyłem, że Cris nadal nic nie robi. Zaskoczyło mnie to. Odkąd oddałem moją dziewczynę, w jego ramiona, on nic nie robił. Oczy miał zamknięte, a na jego twarzy malowało się skupienie. Tylko tyle. Poza tym nie robił kompletnie nic. Nie czułem żadnej energii, którą wyczuwałem, gdy któryś z aniołów używał swojej mocy. Ani on, ani Agnes, nie dawali żadnej oznaki, że coś się dzieje, że są tu z nami... Tak strasznie chciałem coś zrobić! Nie mogłem stać bezczynnie i patrzeć na to. Musiałem coś zrobić!
W końcu nie wytrzymałem i gwałtownie ruszyłem w ich stronę. Wściekłość przejęła górę nad moim ciałem. Nie zdążyłem jednak zrobić trzech kroków, ponieważ Amelia złapała mnie za nadgarstek, tym samym zatrzymując mnie. Odwróciłem się i wbiłem w nią spojrzenie pełne nienawiści. Ona jednak nie patrzyła na mnie. Jej oczy skierowane były w stronę Crisa i Agnes. Szarpnąłem ręką, a ona przecząco pokręciła głową, jednak nadal nie patrząc na mnie.
-Nie rozpraszaj go. -mruknęła od niechcenia.
-Przecież on nic nie robi! -warknąłem na nią.
-Mylisz się. -powiedziała spokojnie.- Od samego początku. -spojrzała na mnie.- Od momentu, kiedy znalazł się na tej sali. -zatrzymała się na chwilę.- Cały czas. -podkreśliła.
-To co do chole...
-Zostawcie nas samych. -przerwał nam Cris.- Weźcie ze sobą Klarę.
Amelia posłusznie skinęła głową i ruszyła w stronę nieprzytomnej Klary. Ja natomiast nie miałem ochoty nigdzie się stąd ruszać. Ukradkiem zauważyłem, że klatka piersiowa Klary, unosi się i opada. Oddycha? Ale jak to w ogóle możliwe? Wzrok skierowałem w jej stronę. Rzeczywiście. Nie byłem w stanie uwierzyć w to co widzę. Cholera. Kompletnie nie ogarniam już tego świata!
Nagle napotkałem wzrok Amelii. Wyraz twarzy miała spokojny, a spojrzenie wyczekujące.
-Pomożesz mi? -zapytała.
Od niechcenia ruszyłem w jej stronę. Wziąłem Klarę na ręce i ruszyłem za Amelią, w stronę drzwi. Zatrzymałem się jednak jeszcze na chwilę. Ukradkiem spojrzałem na Agnes. Już za nią tęskniłem. Nie chciałem jej tu zostawiać. Nie miałem takiej ochoty, ale co mogłem zrobić? Nie mogłem stać tak w nieskończoność. W końcu ruszyłem się z miejsca i poszedłem za Amelią. Gdy znaleźliśmy się już w innej sali, położyłem Klarę na przygotowanym dla niej, przez Amelię, łóżku.
-Ile to potrwa? -spytałem.
-Nie wiem. -odpowiedziała.
Powoli odwróciła się w moją stronę. Na jej twarzy malowało się skupienie.
-Nie jest to czas określony... -zamyśliła się.- Różnie to bywa. -uzupełniła po chwili.
-Na czym to w ogóle polega? -zmarszczyła brwi.- Wyglądało tak, jakby on kompletnie nic nie robił. -pokręciła przecząco głową.
Poczułem jak oburzenie, które odczuwałem wcześniej, znowu we mnie wzbiera.
-Rozmawiał z nią. -powiedziała w końcu.- A dokładniej z jej duszą. Pyta ją o przyczynę śmierci. O każdy powód, przez który znalazła się po drugiej stronie. Kiedy wie już, co poszło nie tak, pomaga jej.
-Haczyk? -zapytałem lekko unosząc brwi.
-Nie ma żadnego haczyka. -na chwilę odwróciła wzrok.- Zasada jej prosta. Wszystko zależy od tego, czy osoba, której proponowana jest pomoc, chce ją przyjąć. W każdym z przypadków pada jedno, zasadnicze pytanie... Czy masz po co wracać? -ścisnęło mnie w żołądku.- Jeżeli dusza odpowie, że tak, wtedy Cris używa swojego daru i jej pomaga.
-Czyli jego darem jest przywracanie do życia? -zapytałem.
-W pewnym sensie tak. Przywracanie do życia i komunikacja ze światem umarłych oraz tym pomiędzy umarłymi i żywymi. Krótko mówiąc potępionymi, jak wolisz zawieszonymi. -zatrzymała się na chwilę i spojrzała mi głęboko w oczy.- Agnes należy do tej grupy zawieszonych. Nie odeszła całkowicie... Jednak gdyby zapanowała nad energią, nic takiego, w ogóle, nie miałoby miejsca.
-Co masz na myśli? -zapytałem marszcząc czoło.
-Nie mam pojęcia czego tu nie rozumiesz. Rozproszyła się. Energia przejęła kontrolę nad jej ciałem, a ona... poddała się. -powiedziała ze smutkiem w głosie.
-Co?! -oburzyłem się.- Skąd ta pewność, że się poddała?! Ona walczyła i walczy nadal! -byłem zdruzgotany, słowa same ze mnie wychodziły.- Agnes nigdy by się nie poddała! Jestem tego pewien. -zatrzymałem się na chwilę.- Ona nie jest taką osobą. -dodałem po chwili, z naciskiem.
-Może tak spokojniej, co? W przeciwnym razie, będę musiała odsunąć Cię od całej tej sprawy. Nię będziesz o niczym informowany, jak i nie będziesz mógł jej zobaczyć, czy też...
-Nie. -przerwałem jej.- Przepraszam, poniosło mnie.
Popatrzyła na mnie podejrzliwie. Już myślałem, że gorzej być nie może. Po chwili  przyglądanie mi się, jednak skinęła głową i wyraz jej twarzy z surowego, zmienił się na trochę łagodniejszy.
-Dobra. Jak mówiłam, znam ją dłużej niż ty. Poddała się wypowiadając słowo przepraszam. Nie miała już siły aby dłużej walczyć, co nie oznacza, że w ogóle nie walczyła. -zatrzymała się na chwilę i na jej twarzy pojawiło się współczucie.- Masz rację, walczyła do samego końca. Jeżeli Cris ją uratuje, a miejmy taką nadzieję, to przywrócenie jej sił zajmie... -odwróciła wzrok.- Około trzech dni. Dlatego... -znowu na mnie spojrzała.- I tak będziesz musiał znaleźć sobie inne zajęcie,  bo przez te trzy dni jej nie zobaczysz.
-Nie...
-Mike, zrozum. -przerwała mi.- Nie możesz...
-Tak rozumiem. -również nie pozwoliłem jej dokończyć, nie chciałem przedłużać już tej rozmowy.- Dziękuję Ci za wszystko... Ja już pójdę... Informujcie mnie na bieżąco. -odwróciłem się i skierowałem w stronę drzwi.
-Oczywiście. -powiedziała.- Ale naprawdę, tak będzie dla niej lepiej. -powiedziała cicho.
Skinąłem głową i wyszedłem. Byłem zdruzgotany. Przepełniała mnie złość i poczucie pustki. Dlaczego przepełniały mnie takie uczucia? Bo to właśnie ona nadawała sens mojemu życiu. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której ona tak po prostu znika z mojego życia. Gdyby takie coś miało miejsce, moje życie straciłoby sens. Nie mam pojęcia co niby, będę robić przez te trzy dni. Zwariuje. Nie wiem czy jestem w stanie wytrzymać... Kolejne trzy dni... trzy dni... bez niej... Sama ta myśl wywoływała u mnie złość, która narastała z każdą sekundą.
Skręciłem w stronę jeziora. Tego samego, przy którym ostatnią noc, spędziłem z Agnes. W sumie było to jedyne miejsce, do którego w tej chwili mogłem się udać. Tam pozostawiliśmy nasze, wspólne wspomnienia. Kryła się tam nadzieja, której w tym momencie potrzebowałem, szansa na to, że uda mi się zapanować nad emocjami i pogodzić się z tym wszystkim. Poukładać myśli. To było nasze miejsce. Wspomnienie ostatniej nocy wywoływało u mnie, pełno sprzecznych emocji. Smutek, radość, szczęście, złość, żal, tęsknotę, pragnienie... Stanąłem nad brzegiem jeziora i zacząłem obserwować zachodzące słońce. Było takie same. Kolejne wspomnienie, minionej nocy. Udanej, pełnej namiętności. Myślałem, że moje dary są zadziwiające. Jednak pomyliłem się. Jak mogą być zadziwiające, skoro nie jestem w stanie użyć ich do pomocy Agnes? Po co mi one? Te wszystkie myśli strasznie mnie przytłaczały. Chciałbym to wszystko ominąć, te wszystkie przeszkody... Chciałem mieć to wszystko już za sobą.
-Mike. -z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś głos.
Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem Evę. Lekko uniosłem brwi. A ona co tu robi? Czego ode mnie chce? Czy nie wspomniałem, że chcę zostać sam... Nie mam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Chciałem mieć czas na przemyślenie sobie tego wszystkiego. Sam na sam ze swoimi myślami.
-Przepraszam, że Ci przeszkadzam...
-Mhm. -odchrząknąłem, przerywając jej.- Wybacz, ale nie mam ochoty na rozmowę. Chciałbym pobyć sam. -powiedziałem tonem głosu wyzutym z jakichkolwiek emocji.
Wiem, że ją uraziłem i nie powinienem zachowywać się w ten sposób, ale... Naprawdę nie miałem ochoty na rozmowę, więc w tym momencie było to dla mnie bez znaczenia.
-Jasne. -spuściła wzrok.
Jednak nie zbierała się do odejścia. Stała ze wzrokiem wbitym w ziemię. Nagle mój smutek i żal, przerodził się w nienawiść.  Byłem zły na wszystko i wszystkich. Wszystko mnie denerwowało.
Podniosła wzrok. Każdy jej ruch drażnił mnie. Wiedziałem, że jestem niesprawiedliwy wobec niej, nie powinienem się tak czuć. Nie potrafiłem jednak, zapanować nad swoimi emocjami.
-Mike. Ja po prostu przyszłam Ci coś powiedzieć, nic więcej. -powiedziała z zdecydowaniem w głosie.
Patrzyłem na nią wyczekująco. Moje podrażnienie zaczynało przybierać na sile. Nie chciałem tego. Jednak sama mnie prowokowała. Mogła najzwyczajniej w świecie, sobie stąd pójść. Dlaczego tego nie robiła? Co było aż tak ważne, że nie mogła mi dać chwili dla siebie?
-Boże! -krzyknęła.- Nie patrz na mnie w ten sposób! Nic Ci nie zrobiłam! Wiem doskonale jak się czujesz, ale uspokój się, dobrze?! -ton głosu miała stanowczy, zacisnąłem zęby.- Mniejsza z tym -powiedziała zrezygnowana.- Możesz sobie mnie teraz nienawidzić i w ogóle, ale proszę Cię o jedno. Nie rób niczego głupiego. -patrzyła mi prosto w oczy.- W tym momencie zachowujesz się okropnie. Z jednej strony Cię rozumiem, ale mógłbyś się ogarnąć.  Nie tylko ty masz uczucia, geniuszu. My przeżywamy to tak samo, jak ty. Nie jesteś sam! Mike! Do cholery. -przeklęła.- Proszę Cię. -spojrzała na mnie ze współczuciem, odwróciłem wzrok.- Dobra mniejsza z tym. -zrobiła zawiedzioną minę.
Udawałem, że jej słowa kompletnie nic dla mnie nie znaczą. Rzeczywiście zachowywałem się jak rozwydrzony bachor.
-W końcu i tak wrócisz do miasta. Nie możesz tu zostać na wieczność. Weź się w garść. Gdy tylko dowiemy się co z Agnes i Klarą... zaczynamy się przygotowywać. -powiedziała twardo.
-Do czego? -zapytałem w końcu.
-Do ataku. -powiedziała sucho i odleciała.
W końcu zostałem sam. Stałem tak jeszcze przez chwilę i nie wiedziałem co mam teraz ze sobą zrobić. Patrzyłem w ciemność i dopadała mnie nicość. Czułem się samotny... Ogarniało mnie poczucie winy. Ostatecznie poleciałem za nią.

Categories:

6 Responses so far.

  1. Ech, porobiłaś trochę błędów :) przeczytaj to raz jeszcze i sprawdź :)
    Miłego wesela :)
    Rozdział świetny, choć trochę gorszy niż poprzednie. Pisałaś go na szybko prawda? Czasem lepiej nie dodać nic (choć czekałam na rozdział:P) a napisać go później lepiej :) Nie mówię, że jest zły, ale znając twoje możliwości mógłby być lepszy :)

  2. No masz rację, pisałam go na szybko.
    Strojenie sali i tym podobne rzeczy.
    Strasznie mnie teraz czas goni.
    Ja poprawię ten rozdział w wolnym czasie.
    Wiem, że jest w nim w cholerę błędów
    Na razie dodam następnym.
    Chcę tylko, żebyście wiedzieli o co chodzi w tym.
    Poinformuje Cię, jeżeli poprawię ten rozdział :)

    I dzięki:)

  3. Okej, czekam na poprawę :)
    I mam nadzieję, że zajrzysz w wolnym czasie do mnie, bo kiedy ty zmagałaś się z testami i ogółem całym pierdolnikiem, ja pisałam :)

  4. Miiikusia says:

    Trochę błędów jest ale dla mnie i tak OK :)

  5. Będzie poprawa ;)
    Ale dzięki :)

  6. Jasne, ze zajrzę !
    Jak tylko bd miala chwile, to od razu musze nadrobic zaleglosci :(
    Tyle mnie ominelo :(

Leave a Reply

Popularne posty (ostatnie 30 dni)