Amelia od razu ruszyła za nim. Natomiast ja... Nie potrafiłam się ruszyć, całe ciało miałam sparaliżowane. Po prostu stałam tak i gapiłam się na nich, jak odlatują. Zostałam tu sama. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie byłam w stanie zapanować nad moimi emocjami, w tym momencie. Ciepłe łzy zaczęły spływać po moich chłodnych policzkach.
-Peter jest już w bezpiecznym miejscu. -usłyszałam czyjś głos za sobą.
Odwróciłam się powoli i zobaczyłam Evę. Gdy zobaczyła wyraz mojej twarzy, podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Agnes... -powiedziała po cichu.- Skończ się obwiniać... To nie twoja wina... -szeptała.- Dobrze wiesz jaki on jest...
-Wiem jaki był... -pokręciłam przecząco głową.
Właśnie wiem jaki był, a nie jaki jest teraz. Kiedyś dało się przewidzieć jego zamiary. A teraz?! Jesteśmy bezbronni. Kompletnie mu odbiło. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego... Nigdy nie pomyślałbym, że wstąpi do aniołów światła... Jak on mógł w ten sposób nas zdradzić?
Eva odsunęła mnie od siebie, na długość ramion, tak aby mogła spojrzeć mi w oczy. Jej spojrzenie przepełnione było bólem.
-Masz rację. -nagle jej twarz przyjęła obojętny wyraz.- Odbiło mu. Posunął się o wiele za daleko. Jest zdrajcą. -powiedziała głosem pozbawionym z jakichkolwiek emocji.- Więc do cholery za co on obwinia ciebie?! Zrozum! Ty nie zrobiłaś nic wbrew zasadom, natomiast on... To już inna sprawa. -miała surowy wyraz twarzy.- Weź się w garść. Nie możesz pozwolić sobie teraz na słabości. Musisz zachować zimną krew, jak my wszyscy. Alex wywołał nam wojnę, więc się jej podejmiemy. -zmrużyła oczy.
Przez chwilę nie potrafiłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Miała rację. Muszę się wziąć w garść.
-Ten sam niepokój... Ja wiedziałam. Ja wiedziałam o tym, że to nastąpi. -otworzyła szeroko oczy.
-Ten sam co z Oktawią?! -skinęłam głową. Pokręciła przecząco głową.- Cholera... -chwilowo odwróciła wzrok.
Kiedy znowu na mnie spojrzała, wiedziałam że zrozumiała o co chodzi. Na jej twarzy malowało się zdecydowanie.
-Nie pozwolę na to. -powiedziała twardo.- Lecimy. Agnes.
-Nie wiem czy jestem gotowa... To znaczy nie jestem pewna czy po raz drugi...
-Potrzebujemy Cię. -przerwała mi.- Twój dar. Agnes, dasz radę. Wierzę w to.
Spojrzałam na nią dziwnie. Nie byłam pewna czy ja w to wierzę. Ale muszę coś zrobić. Skinęłam głową.
-Lecimy. -powiedziałam odwracając się.
Nie tracąc ani chwili, ruszyłyśmy w stronę szpitala. Potrzebowałam dużego skupienia. Musiałam się ogarnąć, nie mogłam ani na chwile się zdekoncentrować. Od tego zależało życie Klary. Cały czas kogoś uzdrawiałam, takie było moje powołanie, jednak były to drobne skaleczenia. Bałam się, jeszcze nigdy nie miała styczności z takim przypadkiem. Jej los leżał w moich rękach, liczyły się każde sekundy, minuty. Nie miałam czasu. Przyspieszyłam. Eva miała problemy z dogonieniem mnie. Po chwili jednak się poddała. Była daleko w tyle, nie czekałam na nią, nie mogłam. Leciałam najszybciej jak tylko potrafię. W końcu dotarłam do szpitala. Wbiegłam do środka i ruszyłam w stronę sali operacyjnej.
-Agnes! -wrzasnęła Amelia, gdy tylko znalazłam się na sali.
-Jestem już. Co mam robić? -zapytałam podchodząc do niej.
-Nie zdążę jej zoperować. -powiedziała z rozpaczą w głosie.- Wszystko zależy teraz od ciebie, od twojej siły woli. Będziesz musiała użyć całej siły jaką posiadasz, nie będzie to łatwe...
-Dobrze. -przerwałam jej.
-W takim razie skup się. To jest najważniejsze. -skinęłam głową i podeszłam do stołu operacyjnego, na którym leżała Klara.
Wyglądała okropnie, jeszcze gorzej niż wcześniej. Zrobiło mi się niedobrze. Jak on mógł... Sama ta myśl wywołała u mnie jeszcze większe mdłości.
-Ag! -wrzasnęła Amelia, przywołując mnie do porządku.- Nie rozpraszaj się! Nie możesz! Nie teraz! -w jej głosie było słychać rozpacz.- Nie myśl o tym, jak teraz wygląda... Pomyśl o tym jak będzie wyglądać, kiedy jej pomożesz... Nie wiem... gdzie jesteś teraz myślami... -ściszyła głos.- Ale proszę cię... Postaraj się ją uratować. Uratuj moją przyjaciółkę! -powiedziała przez łzy.- Błagam cię.
Popatrzyłam na nią smutnie. Czy naprawdę uważali, że dam radę? Pomimo wszystko warto spróbować. Spojrzałam na Klarę. Z całych sił starałam się nie myśleć o tym, jak ona wygląda. Zamknęłam oczy. Myśli kierowałam na jeden tor. Klara i jej życie, zależy teraz ode mnie. Dłonie skrzyżowałam na jej klatce piersiowej. Powoli zaczęłam uwalniać energię leczniczą. Stopniowo, zwiększałam jej siłę.
-To nie wystarczy. -usłyszałam cichy głos Amelii.
Postanowiłam skoncentrować się tylko i wyłącznie na uwalnianej energii. Zrozumiałam, że nie potrafię. Coś w środku zaczęło mnie blokować. Nie miałam dość siły... Łzy same zaczęły spływać po moich policzkach. Ręce bezwładnie opadły mi wzdłuż tułowia, poddałam się. Czułam się okropnie. Nie potrafiłam robić nawet tak banalnej rzeczy. Zakryłam twarz dłońmi. Usłyszałam jak ktoś wybiega z sali. Nie chciałam wiedzieć, kto to był. Nagle poczułam żelazny uścisk tak dobrze mi znanych, silnych ramion.
-Jestem z tobą. -wyszeptał mi do ucha.- Dasz radę, pomogę Ci w tym. Po prostu się skup.
-Ale ja nie potrafię, Mike! Jestem żałosna. -wyszlochałam.
-Chociaż spróbuj. -powiedział i mnie puścił.
Poczułam jak opuszcza mnie najważniejsza część mnie. Wtedy jego ciepłe usta znalazły się na mojej szyi. Zacisnęłam powiek z całych sił. Zrobię to, dam radę. Zaczęłam sobie powtarzać w myślach te słowa. Ponownie ułożyłam ręce, tak jak powinnam. Rozluźniłam się trochę i spróbowałam raz jeszcze. Poczułam ciepły dotyk dłoni Mike, na moim ramieniu. To mi pomogło. Powoli zaczęłam się wyciszać i skupiać. Stopniowo zaczęłam odgradzać myśli. Aż w końcu zostały tylko te, które były mi potrzebne. Po chwili poczułam wewnętrzny spokój. Wtedy do mojego ciała zaczęła napływać, dotąd mi nieznana, ale przyjemna energia. Byłam oazą spokoju, w której kryła się niesamowita energia. Powoli zaczęłam uzdrawiać Klarę. Stopniowo, uwalniałam energię, która zaczynała napierać z coraz większą siłą. Z każdą sekundą było jej coraz więcej. Teraz nie wydobywała się już tylko z moich rąk. Zaczęła emanować z całego ciała. Poczułam jak włosy mi falują. Mike odsunął się ode mnie. Wytrąciło mnie to na chwilę z równowagi. Wtedy energia uderzyła z przerażającą siłą, ledwo ustałam na nogach. Jednak wiedziałam, że nie mogę przestać. Nie pozwolę jej umrzeć.
-Agnes! -do moich uszu dobiegł stłumiony krzyk Mike.
Poczułam się jakbym była w innym wymiarze, w innym świecie. Tak jakbym powoli opuszczała swoje ciało. Stałam się duchem, straciłam kontrolę nad tym co się dzieje z moim ciałem. Jednak w żaden sposób nie chciałam zahamować tego co się działo.
-Agnes! To Cię zabije! Przestań, już dość! Wystarczy. -słyszałam rozpaczliwe wrzaski Mike.
Chciałam spełnić jego prośbę, ale nie potrafiłam. Energia przejęła kontrolę nad moim ciałem, a może ja sama jej na to pozwoliłam? Ale czy to było najistotniejszą rzeczą w tym momencie? Nagle zrozumiałam, że powinnam to powstrzymać, że tyle wystarczy Klarze. Zaczęłam walczyć o odzyskanie swojego ciała.
-Proszę Cię! Przestań! -Mike nie dawał za wygraną.
Ja naprawdę chciałam przestać, ale nie potrafiłam. Byłam zbyt słaba. Ale nie mogę się poddać, nie zrobię tego Mike'owi. Nie mogę. Napierałam na energię. Jednak nic z tego, nie miałam szans. Była zbyt potężna. Nie chciałam się poddać, ale chyba nie miałam innego wyjścia. Sama na to pozwoliłam. Straciłam kontrolę nad własnym ciałem, z własnej inicjatywy. To moja wina, sama na to pozwoliłam. Nie miałam już siły żeby walczyć.
-Przepraszam. -wyszeptałam bezgłośnie.
Kolana się pode mną ugięły. Ręce opadły wzdłuż tułowia. Ostatek energii opuścił moje ciało. Zaczęłam się chwiać i poleciałam. Wtedy ktoś mnie złapał.
-Przepraszam. -powtórzyłam.
Walczyłam ze zmęczeniem, chciałam jeszcze zobaczyć kto mnie uratował. W końcu lekko otworzyłam oczy. Wszystko było niewyraźne, ale zdołałam wychwycić twarz Mike. Uśmiechnęłam się do niego słabo i teraz już mogłam się poddać. Ciężkie powieki opadły. Usłyszałam jeszcze stłumione krzyki. Dookoła zapanowała ciemność. Nie czułam już nic. Nie słyszałam już nic. To koniec.
Categories:
nie potrafiłem... Hm piszesz jako Agnes a używasz formy Mike'a :)
Rozdział super :)
To pprzez to, ze jak poprawiam bledy w programie, to zazwyczaj nie patrze na forme, wiec moga zdarzyc sie takie pomylki :P
Mozesz podac zdanie , w ktory, bo nie widze ;p
OK, znalazlam, dzieki :)
Witam,
Jest kilka błędów. Pozwolisz, że je jakoś je poprawię? Chcę Ci pomóc.
- "Nie potrafiłam się ruszyć, całe moje ciało miałam sparaliżowane." - zamiast "miałam" napisz "było" lub: Nie potrafiłam się ruszyć. Miałam sparaliżowane ciało.
- "Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie byłam w stanie zapanować nad moimi emocjami, w tym momencie. Ciepłe łzy zaczęły spływać po moim chłodnym policzku." - Poczułam jak łzy napływają mi do oczy, a po chwili zaczęły spływać po chłodnych policzkach. W tym momencie nie byłam w stanie zapanować nad emocjami.
- "Odwróciłam się powoli i zobaczyłam Evę. Gdy zobaczyła wyraz mojej twarzy, podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła." - powtórzenia. Przez nie estetyka tekstu nie jest taka jak być powinna. Pomyślę chwilę jak pomóc Ci z tego wybrnąć. Eh... Może tak: Odwróciłam się a mój wzrok spoczął na Evie. Widząc wyraz mojej twarzy, podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
Ogólnie, poza tymi błędami, rozdział jest świetny, choć równie smutny, jak poprzedni.
Chyba to wszystko co chciałam powiedzieć na temat tego rozdziału... Dosłownie nie mam pomysłu co mogłabym jeszcze napisać.
Pozdrawiam Darkness
Och... jak mnie tutaj dawno nie było... Aż mi się ciepło na sercu zrobiło jak czytałam wszystkie Twoje komentarze... wszystkie te rozdziały.. tyle wspomnień!
Ależ mnie zmotywowałaś! Dziękuję bardzo za poprawione błędy, oczywiście poprawie je i w najbliższym czasie biorę się za ponowne skrobanie rozdziałów. :)
dziękuje jeszcze raz za wsparcie i motywację :)