Droga powrotna, zajęła nam więcej czasu, niż przypuszczaliśmy. Nic dziwnego. Cały czas któreś z nas wpadało na jakiś genialny pomysł. Gdy weszliśmy już do, od teraz, naszego domu, od razu ruszyliśmy w stronę sypialni. Byliśmy wykończeni, za dużo jak na jeden dzień. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się, właśnie w przeciągu jednego, zwykle krótkiego, dnia. Bezwładnie opadłam na łóżko. Odwróciłam się do Mike'a stojącego w drzwiach sypialni. Uśmiechnęłam się i gestem ręki pokazałam mu, że ma do mnie przyjść. Zrobił to bez wahania. Położył się obok mnie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i od razu zapadłam w sen.
Gwałtownie otworzyłam oczy i zerwałam się z łóżka. Dookoła panowała jeszcze ciemność. Byłam cała spocona. Towarzyszyło mi uczucie przerażenia, po śnie, z którego kompletnie nic nie pamiętam... oraz całym moim ciałem zawładnął niepokój. Bałam się, ale nie wiem czego. Czułem, że coś się wydarzy. Mój wzrok powędrował w stronę śpiącego Mike'a. Zdałam sobie sprawę z tego, że musi być bardzo wczesna pora. Mimo to nie chciało mi się już spać. Mój wzrok, powoli zaczął się przyzwyczajać do ciemności. Odwróciłam się i po cichu ruszyłam w stronę drzwi. Weszłam do salonu. Zmrużyłam oczy i starałam się dostrzec, gdzie leży mój sweter. Po chwili go zauważyłam. Ubrałam go i wyszłam na zewnątrz. Chłodny wiatr otulił moją twarz. Zamknęłam na chwilę oczy i starałam się pozbyć uczucia, które nadal mi towarzyszyło. Nic z tego. Dzisiaj się coś wydarzy, wiem o tym. Już raz zdarzyła mi się taka sytuacja... Było tak jak teraz. Sen, z którego nie pamiętam nic. Niepokój i przerażenie.
Otworzyłam oczy. To były bolesne wspomnienia. Właśnie wtedy zginęła Oktawia. Moja najlepsza przyjaciółka, pierwsza którą poznałam, kiedy tu przybyłam. Byłyśmy jak siostry... Po całym ciele przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Przecząco pokręciłam głową, starając się odsunąć od siebie tą myśl. Ruszyłam w stronę placu. Nikogo jeszcze nie było. Czyli serio musiało być wcześnie. Ogólnie rzecz biorąc, to my nie potrzebujemy ośmiu godzin snu, tak jak normalni ludzie. Nam wystarczą trzy, cztery godziny. Jedynie Mike potrzebuje ośmiu. Jest nowy, przeszedł przemianę i potrzebuje wypoczynku. Jego ciało musi się przyzwyczaić do tego wszystkiego. Szczególnie, że nie przeszedł jeszcze wszystkich testów. On jest niezwykły i żadne testy nie są potrzebne, do udowodnienia tego. Jednak takie są zasady.
-Problemy ze snem? -nagle usłyszałam czyjś głos za sobą.
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Evę. Uśmiechnęłam się do niej, odwzajemniła uśmiech.
-Cześć. -przywitałam się.- Widzę, że nie jestem sama.
-Jak wam minął dzień? -zapytała.
-Przyjemnie. -na samo wspomnienie wczorajszego dnia, poczułam się lepiej.
-No tylko pozazdrościć. -powiedziała z zadumą w głosie. Westchnęła.- A testy?
-Stan psychiczny i wytrzymałość.
-Aha. Czyli przeszedł tylko jeden? -skinęłam głową.
Na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. Uniosłam pytająco brwi.
-No to trochę roboty przed nami. -spojrzała w niebo.- Musimy zacząć od samego rana. -powiedziała jakby sama do siebie.
-Mhm.
-Potem trening. Wszyscy. Dawno nie ćwiczyliśmy...
-Masz rację. -zgodziłam się.- Z samego rana, jeszcze przed badaniami, ogłoszę obowiązkowy trening. -popatrzyła na mnie z uśmiechem.
-Idę. -powiedziała.
-Jasne, do zobaczenia na zebraniu. -skinęła głową i odeszła.
Najwyraźniej coś ją gryzło. Jednak z przyzwyczajenia wolę nie pytać. Zasada jest taka, że jeżeli naprawdę już nie dajemy sobie z czymś rady, to powinniśmy się tym z kimś podzielić, no i jeżeli chcemy. A zazwyczaj większość z nas wolała radzić sobie, ze swoimi problemami, sama. Westchnęłam i ruszyłam w stronę domu.
Niepokój nadal mi towarzyszył. Może dzięki treningowi i badaniom, uda mi się o nim zapomnieć. Mam taką nadzieję. Po cichu wśliznęłam się do sypialni. Idąc w stronę łóżka potknęłam się o coś, ale nie upadłam. Chwyciłam się za kostkę i po cichu przeklęłam pod nosem. Podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie Mike'a.
-Gdzie byłaś? -zapytał ziewając.
Uśmiechnęłam się i położyłam się obok niego. Delikatnie dotknęłam jego ust moimi i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Mamy jeszcze czas, śpij. -wyszeptałam.
Skinął głową i przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej. Po chwili zapadł znowu w sen, a ja leżała, wtulona w niego i rozmyślałam. Nie potrafiłam już zasnąć. Czekałam aż pierwsze promienie słońca wkradną się do naszej sypialni. Nie musiałam długo czekać, nie musiałam tez budzić Mike. Zrobił to za mnie. Popatrzył na mnie ledwie przytomny. Zaśmiałam się i pocałowałam go w czoło. Wstałam i ubrałam się. Gdy się do niego odwróciłam, siedział już na łóżku pochłaniał mnie wzrokiem.
-Ubieraj się, nie mamy dużo czasu, muszę jeszcze ogłosić trening. -zrobił zawiedzioną minę.
Podeszłam do niego i ujęłam jego twarz. Spojrzałam mu prosto w oczy i uśmiechnęłam się lekko.
-Kocham Cię. -pocałowałam go.
Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Pokręciłam przecząco głową.
-Na prawdę nie mamy czasu. -powiedziałam smutno.
Skinął głową i mnie puścił. Wstał i ruszył w stronę łazienki. Ja natomiast pościeliłam łóżko i zeszłam na dół, do kuchni. Zaparzyłam herbatę. Okropne uczucie, nadal mnie prześladowało. Całą sobą, czułam że powinnam pozostać w domu. Wiedziałam, że coś się dzisiaj wydarzy. I właśnie to najbardziej przerażało mnie w tym wszystkim.
-Hej... Co Ci jest? -spytał Mike, otulając mnie ramionami. Odwróciłam się do niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową.- Cała drżysz. -powiedział gładząc mnie po włosach.
Rzeczywiście, cała się trzęsłam. Nie mam pojęcia dlaczego. Miałam ochotę odwołać wszystkie testy i trening. Chciałam zostać w domu, sama z Mikiem. Jednak wiedziałam, że nie ma takiej opcji. Westchnęłam.
-Chodźmy już. -powiedziałam i chwyciłam go za rękę.
W laboratorium czekały już na nas Amelia i Eva. Jednak nigdzie nie widziałam Klary. Wydawało mi się to dziwne.
-A gdzie Klara? -zapytałam. Eva spuściła wzrok.
-Nie mam pojęcia, ale pewnie dołączy do nas potem. -powiedziała Amelia.
-Wątpię. -zaprzeczyła Eva. Spojrzałam na nią dziwnie.
-Co jest?
-Pokłócili się. -powiedziała smutno.- Klara powiedziała, że to już koniec. Powiedziała, że się poddaje i idzie mu o tym powiedzieć, więc mamy na nią nie czekać.
Trudno było mi uwierzyć w to wszystko. Co jak co, ale Klara? Niemożliwe. Ona... To prawda, że ich związek nie miał sensu. Byli całkowitymi przeciwieństwami, cały czas się kłócili. Jednak ona zawsze powtarzała „przeciwieństwa się przyciągają”. Pomimo całego bólu, który w sobie kryła, nigdy nawet nie pomyślała o rozstaniu z Peterem. Zawsze starała się ratować ich związek, całą winę, po każdej kłótni brała na siebie. Mówiliśmy jej, że długo tak nie pociągnie, ale pewnego dnia, powiedziała nam że mamy nie ingerować w jej związek. Więc od tej pory nie rozmawialiśmy na ten temat.
-Zaczynamy? -zapytała Amelia, zmieniając temat.
-Mhm. -skinęłam głową i odwróciłam się do Mike.- Chodź. -powiedziałam i chwyciłam go za rękę.
Zaprowadziłam go do szatni, gdzie mógł założyć kombinezon, niezbędny do badań na wytrzymałość. Zaczęliśmy badania, które poszły bardzo szybko. Wyniki były pozytywne. Chcieliśmy przejść do „psychotestów”, lecz nie zdążyliśmy.
Do laboratorium wpadł zdyszany Peter. Spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach. Zrobiło mi się słabo. Coś się stało, mój niepokój... Ja... NIE! Podbiegłam do niego i chwyciłam go za ramiona.
-Co?! Co się stało?! -krzyczałam potrząsając nim.
Był jeszcze bardziej przerażony niż ja. Podszedł do mnie Mike i odciągnął mnie od niego.
-Spokojnie. -wyszeptał mi prosto do ucha.
-Klara... On... On... -starał się zobrazować nam to co przed chwilą się zdarzyło, ale nie potrafił. Do oczu napłynęły mu łzy.
-Peter. -podeszła do niego Eva.- Uspokój się i powiedz co się wydarzyło. -pokręcił przecząco głową.
-Po prostu chodźcie ze mną! -powiedział odwracając się.
Podbiegłam do niego i chwyciłam go za rękę. Odwrócił się gwałtownie i starał mi się wyrwać.
-Peter... proszę Cię. -głos mi drżał.
-Chodź. -powiedział tylko i nie zważając uwagi na to czy za nim idę, czy nie, ruszył w stronę drzwi.
Oczywiście ruszyłam za nim. Wiedziałam, że stało się coś okropnego. Wzbiłam się w powietrze i leciałam za Peterem. Po chwili dołączył do nas Mike. Lecieliśmy teraz koło siebie. W pewnym momencie dostrzegłam jakąś postać leżącą na brzuchu, w kałuży krwi. Zemdliło mnie. Zatrzymałam się na chwilę. Poczułam, że nie mam ochoty tam lecieć. Nie chciałam wiedzieć co się stało, nie chciałam... Mike chwycił mnie za rękę. Spojrzałam na niego. Z ledwością powstrzymywałam łzy. Skinęłam głową i wylądowaliśmy. Zamarłam.
-Nie... To nie... Peter? -spojrzałam na niego.- Czy to... Czy to zrobił... Jack? -zapytałam drżącym głosem. Pokręcił przecząco głową.- W takim razie kto?! -po policzkach zaczęły spływać mu łzy.
-Alex. Wpadł tu... otoczony białym światłem... w towarzystwie... tej... nowej... -szlochał.- Chciałem go powstrzymać, ale... odrzucił mnie na bok... Nie miałem szans... Ta dziewczyna mnie blokowała... Zaczął ją katować... -nie powiedział już nic więcej.
Wspomnienia jak katują Klarę, były dla niego zbyt bolesne. Nie potrafiłam uwierzyć w to co słyszę.
-Ta nowa... Kazała Ci przekazać, że on tego tak nie zostawi... że to jest dopiero początek. -powiedział patrząc na Klarę.- To on jej to zrobił... -wyszlochał.
Co ja mu takiego zrobiłam?! Czy on jest niepoważny?! Jak on mógł potraktować Klarę w taki sposób?! Jak... Nagle Klara zaczęła kaszleć, wypluwając przy tym krew. Podbiegłam do niej i pomogłam jej obrócić się na plecy. Położyłam jej głowę na moich kolanach. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Wyglądała okropnie. Twarz miała całą we krwi. Głębokie rozcięcia kaleczyły jej piękną twarz. Ubrania całe potargane. Co najmniej jakby napadło ją jakieś dzikie zwierze.
-Ag... nes... -wykrztusiła.
-Klaro... Co on Ci zrobił? -zapytałam przez łzy.- To powinnam być ja... -wyszlochałam.
Pokręciła przecząco głową. Poczułam ciepły dotyk czyjejś dłoni, na moim ramieniu.
-Agnes... -powtórzyła słabym głosem.- To nie twoja wina, on nigdy tu nie pasował. -miała nierówny oddech.- Ale nie możemy tego tak zostawić. -każde słowo wykrzywiało jej twarz w bólu.- Ja jestem tego przy... -zaczęła kaszleć.- kładem... -dokończyła.- Na mnie się nie skończy. On będzie atakował... dalej. Nie chcę żeby moja ofiara... poszła na marn...
-Klara! -przerwałam jej.
-Dla mnie już nie ma ratunku...
-Uratujemy Cię! -zaprzeczyłam.
-Racja. -powiedział ktoś za mną.
Nagle koło mnie stanęła Amelia, nawet nie mam pojęcia kiedy się tu znalazła. Szczerze to ja już nic nie wiedziałam. Miałam mętlik w głowie.
-Agnes zrób mi miejsce. -posłusznie odsunęłam się na bok.- Nie zostawimy Cię. Nawet o tym nie myśl. -przecząco pokręciła głową.- To jest sprawa życia i śmierci. -zacisnęła zęby.- Mike. -zwróciła się w jego stronę.- Weź Petera...
-Ja go wezmę. -przerwała jej Eva. Amelia tylko skinęła głową.
-W takim razie, Mike. Weź Klarę. Musimy przeprowadzić operację... natychmiast. -dodała z naciskiem
Skinął głową i podszedł do niej. Ukradkiem spojrzał na mnie smutno. Delikatnie wziął ją na ręce i odleciał.
Categories:
Wiesz, ostatnio ja mam problemy z chłopakiem i też zawsze całą winę biorę na siebie, choć nie kłócimy się tak często. Cokolwiek zrobiło mi się smutno, gdy to czytałam.
Cóż Alex widzę się rozkręca.
Eh.. ;/
Wiem przez co przechodzi, mialam podobnie, wspolczuje i zycze zeby sie wam ulozylo
Tu chodzi glownie o to, ze Agnes boli to, ze Peter nigdy nie widzial nic zlego w tym co robil
Mój chłopak widzi, ale żeby był spokój to ja po prostu biorę winę na siebie.
Hm mam pytanko, sugestię, nie wiem, jak zwał - tak zwał:
mogłabyś włączyć moderację a wyłączyć kod obrazkowy?
Hmm... Nie zawsze jest to dobre... Ja mam akurat taki charakter, ze wzielabym na siebie, ale nie caly czas, bo moim zdaniem chlopak tez powinien w jakis sposob okazac skruche. Ale to takie moje, wiesz :P
Jasne, juz wylaczylam, w sumie nawet nie wiedziala, ze mam włączoną ;o
MHM.
Tyle, ze nie zalezy mi na obeswowaniu -.-
CZYTASZ?
Cześć! :* Na http://crying-werewolf.blogspot.com/ pojawił się 7 rozdział! Zapraszam do czytania i komentowania. ;)
Witam,
Nie lubię wstępów, więc od razu przejdę do tego o co chodzi.
Czasem też tak mam, że budzę się (zazwyczaj to jest środek nocy), nie wiem co się dzieje i czuję dziwny niepokój, więc dobrze rozumiem Agnes.
Chyba większość kobiet bierze kłótnie z partnerem na swoją winę.
Eh... Cóż mogę Ci powiedzieć?
Rozdział jest dość smutny. Biedna Klara...
Widać, że Alex pokazał swoje prawdziwe oblicze. W ramach zemsty? Wydaje mi się, że tak.
Pozdrawiam Darkness