Szliśmy w całkowitej ciszy, trochę
niezręcznej. Odezwała się dopiero kiedy wyszliśmy już z lasu.
-No więc, powiesz mi może, co ty
sobie tak naprawdę myślałeś skacząc na ten mur? Chciałeś się
zabić czy jak? Bo głowę masz dość mocno rozbitą. Powinien to
obejrzeć jakiś lekarz. -powiedziała z widocznym przejęciem w
głosie.
-Masz rację. Tak jak mówiłem, mój
wujek się tym zajmie, ale na pewno to nic takiego poważnego.
-uśmiechnąłem się, ale ona dalej czekała na jeszcze jedną
odpowiedź. Westchnąłem.- Ja sam nie wiem dlaczego... Nie chciałem
się zabić, co to, to nie, aż takiego złego życia to ja nie
mam... -zaśmiała się krótko, ale znacząco.
Zrobiło mi się trochę głupio.
-Ja naprawdę...
-No? -wyczekiwała jakiejś sensownej
odpowiedzi, ale w takim stanie, nie wiem czy było mnie stać na
taką.
-Nie, to głupie... Naprawdę...
-zatrzymałem się na chwilę.
Przez chwilę wzrok miałem wbity w
ziemię. Po chwili jednak na nią popatrzyłem, chciałem wiedzieć
co sobie teraz myśli, ale nie potrafiłem niczego wywnioskować z
jej miny. Z jej twarzy nie dało się nic wyczytać... Nie wiem jak
ona to robiła. Dla mnie trudnością było nie palnąć czegoś
głupiego,a co dopiero mimika twarzy. Nie licząc ciągłego
zalewania się rumieńcami. A ona? W niej było tyle... spokoju.
Tyle... pozytywnej energii. Bardzo dobrze czułem się w jej
towarzystwie, jedyną przeszkodą były moje uczucia. Popatrzyłem
głęboko w jej piękne oczy, można się było w nich zatracić.
Uśmiechnęła się.
-Przepraszam, że cię śledziłem...
-zaczerwieniłem się.
-Nie ma sprawy. -uśmiechnęła się
jeszcze szerzej.- Farciarz z ciebie.
-Dlaczego? -zapytałem zaskoczony.
-Może nie do końca normalny, ale
farciarz. -mówiła uśmiechając się.- Masz szczęście, że byłam
w pobliżu i że masz twardą głowę. -zaśmiała się.- Naprawdę
nie wielu wyszłoby z takiego uderzenia bez szwanku.
-Nic takiego. -machnąłem ręką.
-A jeżeli mogę spytać... -jej twarz
zrobiła się poważna. Skinąłem głową.- Dlaczego właściwie za
mną poszedłeś?
Zaskoczyła mnie tym pytaniem...
Wiedziałem, że okłamując ją nic nie zyskam. Najlepiej powiedzieć
prawdę, prosto z mostu... Problem był tylko taki, że nie
wiedziałem czy się na to zdobędę. Nie było to takie łatwe jak z
innymi dziewczynami. Do tej pory nie zdarzyła mi się jeszcze taka
sytuacja, że miałem problem z wyrażeniem swoich uczuć. Co ona
miała takiego w sobie? Tak bardzo mnie przyciągała do siebie... To
było po prostu coś niesamowitego. Wydaje mi się, że tu chodziło
o jej tajemnicę, którą skrywała. Chciałem za wszelką cenę ją
poznać, tym samy zbliżając się do niej.
-No tak... -zacząłem.
-Jak nie chcesz, to nie ma sprawy.
-stwierdziła.
-Nie. -powiedziałem dość stanowczo.-
Powinienem Ci powiedzieć... Jest to po prostu trochę
zawstydzające...
-Rozumiem.
-Nie do końca rozumiesz... Bo wiesz
ja... Od pewnego czasu... Sam nie wiem dlaczego, może po prostu taka
jest kolej rzeczy... -ścisnęło mnie w żołądku.- Od pewnego
czasu... -powtórzyłem.- Po prostu mi się strasznie podobasz.
-wydusiłem to z siebie, w końcu.- Można powiedzieć, że za bardzo
odbiło mi na twoim punkcie.
Powiedziawszy to spuściłem wzrok, nie
chciałem nawet widzieć jej reakcji. Było mi strasznie wstyd.
-Przepraszam... -powiedziała, a ja z
niedowierzaniem natychmiast podniosłem wzrok.- Ja nie wiedziałam...
-Za co ty mnie przepraszasz?! Oszalałaś
kobieto?! -uśmiechnęła się.- Nie ważne, po prostu o tym
zapomnij. -odwzajemniłem uśmiech.- Można powiedzieć, że znowu
bredzę.
Zaśmiała się i znowu wzięła mnie
pod rękę i zaczęliśmy iść.
-Jeżeli teraz ja mogę zadać Ci
pytanie... -zacząłem.
-Jasne. -skinęła głową.
-Gdzie mieszkasz?
-Nie daleko stąd. -odpowiedziała nie
patrząc na mnie.
Zerwał się lekki wiatr i potargał
jej piękne kruczoczarne włosy. To było coś niesamowitego. W tym
właśnie momencie, miałem problemy z samokontrolą. Tak cholernie
chciałem ją pocałować.
-Nie daleko stąd, to znaczy?
-zapytałem.
-Około trzydzieści pięć minut
drogi.
-To nie takie niedaleko, pewna jesteś
że to nie ja powinienem Cię odprowadzić?
-To nie ja się uderzyłam w głowę.
-odpowiedziała z uśmiechem nadal patrząc się przed siebie.
-To znaczy, że nie dasz się
odprowadzić? -zapytałem z iskrą nadziei w głosie.
Nie odpowiedziała, po prostu
uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Westchnąłem. Resztę drogi
przebyliśmy w ciszy. Nie była to jednak niezręczna cisza, tylko
było to przyjemne milczenie, słowa były zbędne.
-To w takim razie dziękuję, za
odprowadzenie. -powiedziałem, gdy się zatrzymaliśmy.
-Nie ma za co. -uśmiechnęła się.
Całym moim ciałem wstrząsnął
przyjemny dreszcz, wynikający z podniecenia, które mnie ogarnęło.
Boże! Jak ona na mnie działa! Z jednej strony mi się to podobało,
ale z drugiej mnie to przerażało.
-No w takim razie... mam jeszcze tylko
jedno pytanie... -myślałem, że nie dam rady.- Em, więc... Dasz mi
swój numer telefonu? -zapytałem nieśmiało.- W razie gdybym znowu
planował jakiś zamach na mur. -uzupełniłem szybko.
Zaśmiała się. Dała mi swój numer i
pożegnaliśmy się.
Niewiarygodne... Pierwszy raz w życiu
tak trudno przychodziła mi rozmowa z dziewczyną. Zawsze byłem
pewny siebie, wiedziałem co powiedzieć, nie czułem się
niezręcznie, nie zważałem na słowa. Przy niej jest inaczej, czuję
się niesamowicie, pierwszy raz w życiu tak mocno mi na czymś
zależy.
Categories: