Blogger Gadgets

Anioły Ciemności - Tajemnica


Poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu, gwałtownie otworzyłem oczy. Nie był to dobry pomysł. Dookoła było tak jasno, że kompletnie mnie to zdezorientowało.
-Och.. -usłyszałem czyjeś westchnięcie.
Co jest?! Powoli otworzyłem oczy. Trochę zajęło mi przyzwyczajanie się do takiej jasności.
-Mike! Już myślałam, że się nie ockniesz! -zawołała jakaś dziewczyna.
-Co? -zapytałem z dezorientacją w głosie.- Gdzie ja jestem? -dopytywałem się.
Obróciłem się na bok i w końcu otworzyłem oczy.
-Ejże! Spokojnie! Uważaj na głowę! -skarciła mnie.
-Co? Jaką głowę? Gdzie ja w ogóle jestem?
Po tych słowach automatycznie chwyciłem się za głowę. O cholera! Ale mnie bolała! Dopiero teraz zorientowałem się co się stało. Czułem przeszywający ból w skroni. Zerwałem się na równe nogi i chwyciłem pierwszą lepszą rzecz, która leżała na ziemi. Akurat patyk, no niezbyt pomysłowo.
-Hej! Co ty wyprawiasz!? -zapytała zdezorientowana.
Spojrzałem na dziewczynę. Siedziała na ziemi i to prawdopodobnie ona trzymała rękę na moim ramieniu. Zaraz! Przecież to Agnes! O cholera! Co jest w ogóle grane?! Rozejrzałem się dookoła i moje zdziwienie sięgało zenitu. Byłem w lesie. W tym, w którym ją śledziłem, a jeszcze dokładniej pod samym murem. Podeszła do mnie.
-Dobrze się czujesz? -zapytała.
-Co jest? Gdzie jest ten... Ten... Anioł! -przyszło mi nagle na myśl, tak to było dobre określenie tego co widziałem.
-Kto? -zapytała z uśmiechem na twarzy.
-No... Ten anioł co mnie ścigał...
-Na pewno nic Ci nie jest? -zmarszczyła brwi.
-No nie wiem, rozwalił mi głowę...
-Kto?
-No ten anioł! Wszedłem za tobą w ten mur i ... On mnie zaczął ścigać!
-Zaraz... -przerwała mi.- Co zrobiłeś? Śledziłeś mnie? -zapytała z powagą na twarzy
O cholera... Czułem jak całą moją twarz zalewają rumieńce. Rzuciłem patyk, który trzymałem w ręce, na ziemie. Co mam jej odpowiedzieć? Ja nie potrafię w tym momencie myśleć racjonalnie, jeszcze ten ból... Popatrzyłem na nią, wyczekiwała odpowiedzi.
-Tak jakby... -powiedziałem w końcu.
-Tak jakby? -zapytała.
-No... tak. -spuściłem wzrok.
-Niewiarygodne. Nieźle jesteś stuknięty. Śledzisz mnie, a potem jak jakiś wariat skaczesz na mur i rozwalasz sobie przy tym głowę... Coś ty brał?
Zaskoczyła mnie, z niedowierzaniem intensywnie zacząłem się w nią wpatrywać.
-Jak to? Przecież...
-Ej... Jesteś pewien, że nie powinnam wezwać karetki? -zapytała z przejęciem w głosie, zrobiło mi się głupio.
Może rzeczywiście coś sobie ubzdurałem? Może coś mi się wydawało? Ale... to wszystko nie trzyma się kupy... Bądź co bądź, nie chcę też żeby uznała mnie za kompletnego debila.
-Nie... Nic mi nie jest... -zaprzeczyłem.- Mój wujek jest lekarzem, więc obejrzy ranę. -zamilkłem na chwilę.
Przyglądała mi się badawczo.
-Na prawdę skoczyłem na ten mur? -zapytałem po chwili.
-Tak, rozpędziłeś się i jak wariat wylądowałeś na murze. -uśmiechnęła się.
-Jak to możliwe? Ja naprawdę Cię widziałem... weszłaś w ten mur... Eh... -westchnąłem.- Nie ważne, może rzeczywiście ze mną gorzej. -uśmiechnąłem się do niej.
Po krótkiej analizie tego co powiedziałem, rzeczywiście to wszystko było jakieś bezsensu. Moje słowa wydawały się być bez znaczenia. Jednak pomimo wszystko, wiedziałem że sobie tego nie uroiłem. Popatrzyłem na nią. Na jej twarzy gościł uśmiech, piękny, słodki, niesamowity. Myślałem, że zaraz zwariuje. Cały świat zniknął, byłem tylko ja i ona. Po raz pierwszy czułem coś takiego. To było nie do opisania.
-No, więc... Wariacie jak daleko stąd mieszkasz? -zapytała.
O mamo! Wariacie! To jak ona to wypowiedziała! Ona w ogóle tak do mnie powiedziała! Miałem ochotę zacząć krzyczeć. Zacieszyłem się jak małe dziecko.
-Jakieś czterdzieści minut drogi stąd.
Przez to wszystko, przez te całe emocje, których nie doświadczyłem nigdy wcześniej, kompletnie zapomniałem o dokuczającym bólu głowy.
-W takim razie, odprowadzę Cię. -zaproponowała.
-Ależ nie ma potrzeby, to raczej ja powinienem odprowadzić Ciebie. -uśmiechnęła się przebiegle.
-Nie wątpię, ale nie jestem pewna, czy znowu nie masz w planach jakiegoś skoku na mur. -zaśmiałem się, ona również.
-W takim razie chodźmy.
Chwyciła mnie pod rękę, a ja zaczerwieniłem się jak burak. Zauważyła to, ale tylko się uśmiechnęła. Ruszyliśmy w stronę dróżki prowadzącej do wyjścia z lasu.

Categories:

3 Responses so far.

  1. Ooo, jak słodko xD Nie ma to jak stroić z kogoś idiotę xD

  2. Darkness says:

    Witam,
    Jestem Darkness. Zaczęłam czytać Twojego bloga dość niedawno, a jak na się natknęłam? Cóż nie pamiętam...
    Ale nie o tym teraz.
    Podoba mi się Twój styl pisania. Robisz błędy, ale z czasem będziesz tego unikać. Rozdziały są krótkie (trochę za krótkie jak dla mnie) ale to nie szkodzi. Przyzwyczaję się.
    Czyta się szybko i przyjemnie.
    A co do rozdziału 8 to mnie rozwaliłaś nim. Gratuluje, bo mało komu się to udaje ;).
    Tak na marginesie nie ma to jak robić z człowieka kompletnego idiotę xD.
    Pozdrawiam Darkness

    Ps. zapraszam do siebie: darkforest-darkdreams.blogspot.com i http://in-the-circle-of-another-world.blogspot.com/
    Pps. Dodam Cię do obserwowanych :)

Leave a Reply

Popularne posty (ostatnie 30 dni)