Zatrzymałam się tuż przed drzwiami,
za którymi mieściły się lochy. Zawahałam się. Tak naprawdę to
interesowało mnie jak on się tu dostał, czego chciał i co tak
naprawdę się wydarzyło, gdy uciekał przed Alexem. Mimo wszystko
wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na słabości. Nie w tym
momencie. On nie mógł zniszczyć tego wszystkiego, na co tak ciężko
pracowałam. Nie miał prawa wtrącać się w moje życie, w moje
szczęście. W ogóle nie miał do niczego prawa, nie powinno go tu
być! Jeżeli już miałoby coś takiego miejsce, to na pewno nie
przez niego! Zadufanego w sobie milionera, myślącego że może mieć
wszystko! Nienawidziłam takich dzieci, omijałam ich szerokim
łukiem. Szczególnie ich. Zazwyczaj to oni najbardziej się
czepiali, bo przecież byli tacy lepsi od nas. Ogarnij się
Agnes! Skarciłam samą siebie w duchy.
Potrząsnęłam przecząco głową i
popatrzyłam w niebo. Zerwał się mocniejszy wiatr i potargał mi
włosy.
-Tak wiem, nie ma się nawet nad czym
zastanawiać. -powiedziałam do siebie.
Westchnęłam i weszłam do środka.
Panowała tu niesamowita ciemność, zresztą jak wszędzie. Nic
dziwnego, przecież była to kraina Ciemności. Ja miałam nad nią
władzę. Byłam swego rodzaju królową, ale nie bardzo podobało mi
się to określenie. Ja po prostu decydowałam o większości
rzeczach i podejmowałam większość decyzji. No dobra wszystkie.
Nazywaliśmy się Anioły Ciemności.
-Kurde! -wrzasnęłam nagle, potykając
się na nierównym schodzie.- Jak ja kocham to miejsce. -powiedziałam
z sarkazmem.
Schodząc w dól, tym razem bardziej
ostrożnie, zaczęło mnie zastanawiać, czy już się ocknął, mam
nadzieję że nie. Raczej na pewno nie. Chciałam mieć to już za
sobą, chciałam żeby było już po wszystkim.
Gdy znalazłam się już na dole
skręciłam w wąski korytarz, prowadzący do sektora pilnie
strzeżonego. Doszłam do ogromnych drzwi i weszłam do środka.
Tutaj również panowała ciemność, ale byłam już do tego
przyzwyczajona. Nagle podszedł do mnie Alex, chwycił mnie za rękę
i odciągnął mnie na bok.
-A teraz szczerze. Znasz go? -zapytał.
Nie zbyt zaskoczył mnie tym pytaniem.
Nawet nie miałam co zaprzeczać, on i tak by się dowiedział.
-Mike, ma na imię Mike. Chodzę z nim
do klasy, nie mam pojęcia jak się tu znalazł, więc nawet nie
pytaj.
-Miał ku temu powody?
-No co ty! Przecież dobrze wiesz jak
jest! Nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób się tu znalazł.
-Alex tylko zmarszczył brwi, westchnęłam.- Jejku. On jest nikim,
rozumiesz? Nikim! Rozpieszczony bachor, który ma wszystko czego
tylko dusza zapragnie. Ahh! Też chciałabym wiedzieć w jaki sposób
się tu znalazł, ale jakby patrzeć na to z innej perspektywy to mam
to w nosie! Pozbądźmy się go i tyle.
Buzowały we mnie emocje, trochę za
bardzo się uniosłam. Zapadła cisza i wszyscy odwrócili się w
naszym kierunku. Dobrze, że potrafiłam się opanować, przybrałam
kamienny wyraz twarzy i zwróciłam się w kierunku Alexa, miałam
nadzieję, że może on ma jakiś pomysł. Uśmiechnął się.
-Na prawdę, jesteś już w tym coraz
lepsza.
-Ej! Nie czas na to, lepiej wymyśl co
z nim zrobimy. -powiedziałam nieco ciszej.
-No, więc moja propozycja jest
następująca. Wynieśmy go za mur. Ma rozwaloną głowę, co ułatwia
sprawę. Będziesz musiała udawać, że odchodziłaś od zmysłów,
gdy skoczył na mur i rozwalił sobie głowę. Myślałaś, że
będzie konieczna pomoc sanitarna, ale na szczęście ocknął się.
Wła la!
-Jesteś genialny! -uśmiechnęłam się
do niego.- Ale tej rozwalonej głowy i tak Ci nie daruje!
-popatrzyłam na niego z wyrzutem.
-Taka była konieczność, wybacz.
-No dobra. A bierzmy się do roboty!
-zwróciłam się do reszty.
Categories:
Hm, krótko i na temat:) Nieźle:)
Naj spodobał mi się frag., gdy ona wyznaje jak "kocha" to miejsce:P
(a gdzie obiecana obserwacja?:P)
dzięki, obserwuję już ;)