Otworzyłem oczy
dopiero w momencie, gdy na czymś wylądowałem. Było to miękkie. Z
początku trudno było mi złapać ostrość widzenia, ponieważ
dookoła panowała całkowita ciemność. Jednak kiedy już mniej
więcej rozróżniałem przedmioty, zorientowałem się, że siedzę
na materacu. Kiedy jednak starałem się dowiedzieć gdzie jestem,
nie do końca potrafiłem uwierzyć własnym oczom. No co prawda
miejsce, w którym się znajdowałem, nie należy do niesamowitych,
ponieważ było to wysypisko śmieci, ale to co znajdowało się nade
mną. To miejsce było... Hmm... Dookoła mnie panowała ciemność,
a niebo było mieszanką kolorów... niebieski, czarny, szary,
fioletowy i nawet pasma czerwonego. To było niesamowite, w życiu
nie widziałem czegoś podobnego. Z jednej strony było to piękne i
niesamowite, ale z drugie trochę przerażające.
Siedziałem tak jeszcze przez chwilę
podziwiając to nie codzienne zjawisko, po czym jednak postanowiłem
zejść z materaca i poszukać czegoś konkretnego. Ruszyłem w
kierunku, prawdopodobnie wyjścia z tego miejsca. No i nie pomyliłem
się. Znalazłem się na jakiejś ulicy, a ponieważ nie miałem za
dużego wyboru kierunku, w którym mógłbym pójść, skręciłem w
prawo. Nie szedłem długo. Z ciemności zacząłem dostrzegać,
ogromną przestrzeń. Po chwili okazało się, że jest to jakiś
plac rekreacyjny, na którym było pełno ludzi. Było to jednak
ciemne punkty na tle czegoś jasnego. Miałem ochotę podejść do
kogoś i zapytać się co tu się dzieje? Ale moje kończyny
stanowczo mówiły „NIE”. Czyli było to jakieś zebranie, czy
coś.
Nagle jedno z nich wzbiło się w
powietrze. Moje niedowierzanie sięgało szczytu. W jaki sposób to
lata? I właśnie w tym momencie zorientowałem się, że to ma
skrzydła i odwraca się w moją stronę. Najwidoczniej usłyszało
to mój cichy jęk, jaki wydobył się ze mnie w chwili, w której
wzniosło się w powietrze. Zamarłem. To był człowiek... Ale jak?!
Skąd on wziął skrzydła? W jaki sposób to miejsce istniało? Skąd
się wzięło?
Nagle w mojej głowie pojawiło się
tyle pytań naraz...
Kiedy odwrócił się całkiem w moją
stronę zauważyłem przebłysk niepokoju na jego twarzy, zrozumiałem
że nie jestem tu mile widziany. Jego twarz była cała ubabrana
czymś czarnym. Jego oczy były, aż do przesady niebieskie. Jeszcze
nigdy nie widziałem u nikogo tak intensywnego koloru patrzałek,
pomijając przy tym Agnes. To było niesamowite, ale niosło ze
sobą coś tajemniczego i w tym momencie dla mnie niezrozumiałego.
Pierwsze skojarzenie? Anioł... Aż sam siebie zadziwiłem tą myślą.
Ubrana w ciemne barwy postać zaczęła lecieć w moim kierunku.
Kompletnie wytrąciło mnie to z równowagi, nie czekając na nic,
zacząłem biec.
Biegłem co sił w nogach, nie
oglądając się za siebie. Nie miałem pojęcia dokąd zmierzam. Nie
miałem pojęcia czy to coś ruszyło za mną. Jedyna rzecz, której
byłem pewny w stu procentach, to to, że ma to związek z Agnes i
odkryje co to jest, no i oczywiście to, że muszę uciekać. Powoli
zaczynało mi brakować sił. Przy zakręcie w lewo o mało co się
nie wywróciłem, jednak nie mogłem się zatrzymać, jeszcze nie
teraz. Przy następnym zakręcie spojrzałem przez ramię, żeby
upewnić się czy to coś mnie ściga. Jednak ku mojemu
zaskoczeniu, nikogo za mną nie było. Zatrzymałem się. Coś mi tu
nie pasowało. Niemożliwe, że tak po prostu odpuścił i przestał
mnie ścigać. Jeżeli w ogóle za mną ruszył.
Nagle usłyszałem ciężkie dyszenie
za sobą. Zamarłem. Nie miałem pojęcia co mam teraz ze sobą
zrobić. Postanowiłem, że stawię temu czoło. Musiałem
przezwyciężyć strach, żeby odwrócić się w tył. Było to
bardzo trudne, w końcu jednak dałem radę i szybko tego
pożałowałem. To coś stało za mną. Zauważyłem
przenikliwy uśmiech na jego twarzy. Kpił ze mnie. Chciałem rzucić
się do ucieczki, ale niestety nie zdążyłem. To chwyciło mnie za
bluzkę, uniosło mnie do góry i rzuciło mną o ścianę. Uderzyłem
w coś głową. Odruchowo chwyciłem się za miejsce, w którym
poczułem ból. Okazało się, że leje mi się krew. To zaczęło
iść w moim kierunku z kamienną twarzą i stanęło dosłownie
centymetr przede mną. Nagle wszystko dookoła mnie zaczęło
wirować, nie miałem pojęcia co się dzieje, ból stał się nie do
zniesienia. Po chwili straciłem przytomność.
Categories: